Unia w poczekalni

Unia w poczekalni

Platforma ucieka od rzetelnej debaty z Unią Wolności, dlatego wyborcy trudno dostrzec różnice między UW a PO Unia Wolności przeżywa sondażowy kryzys. Trzecie z kolei badanie nie rokuje jej więcej niż 5% poparcia w wyborach parlamentarnych. To najgorszy wynik tej partii od 1997 r. Gdyby rezultaty badań ankietowych potwierdziły się w głosowaniu, UW może nie wejść do Sejmu lub też wprowadzić tam dosłownie kilku posłów. Jeśli wierzyć sondażom, obecne miejsce Unii zajmie Platforma Obywatelska, nazywana przez niektórych “Unią Wolności Bis”. Jeżeli tak by się stało, to Donaldowi Tuskowi udałby się wielki rewanż za rok 1993. Wtedy to Kongres Liberałów balansował na granicy 5%, a Unia Demokratyczna robiła wiele, by przekonać wyborców, że głos na liberałów, którzy nie wejdą do Sejmu, będzie głosem straconym. I nie pomogły rozpaczliwe apele Tuska w ostatnich reklamowych spotach KLD. W ostatnich tygodniach przed wyborami część wyborców Kongresu oddała głos na Unię. Czy teraz przeżyjemy podobną sytuację? Czy tym razem Tusk wezwie wyborców “liberalnego centrum”, by nie marnowali głosu, bo i tak partia “wujka Bronka” nie przekroczy pięcioprocentowego progu? Jerzy Wierchowicz nie wierzy w czarny scenariusz. – Odzyskamy wyborców – zapewnia. – Teraz elektorat przeżywa fazę zachwytu nad Platformą Obywatelską, która udaje coś nowego, innego. Ale to zachłyśnięcie się nowością minie, bo w rzeczywistości PO nie różni się wiele od UW. Nie widzę też wielu różnic programowych, poza lansowanym przez Platformę sprzeciwem wobec finansowania partii z budżetu państwa. Unia kontra Platforma Trudno udawać, że powstanie Platformy Obywatelskiej nie osłabiło Unii Wolności. – Platforma poszła po najmniejszej linii oporu i oparła struktury o UW w samorządach wielkich miastach. Poczynając od Piskorskiego w Warszawie, poprzez Poznań i Wrocław (tam w samorządzie z 14-osobowego klubu unitów został tylko jeden), a na Pomorzu kończąc. – To nam zaszkodziło – przyznaje Jerzy Wierchowicz. – Ale teraz, kiedy sytuacja nieco okrzepła, myślę, że doszło do swego rodzaju oczyszczenia. Tzw. sprawa warszawska ciążyła Unii. Sojusz z SLD w stołecznym samorządzie był rodzajem schizofrenii. Teraz, gdy wraz z prezydentem miasta do Platformy odeszła grupa samorządowców, z Unii Wolności zostało zdjęte odium tamtego układu. Zdaniem Wierchowicza, partia nie straciła ani na ilości, ani na jakości. – Grupa, która odeszła, była trochę przewartościowana – mówi. – Teraz wewnątrz partii nie ma już żadnych konfliktów. Do Platformy odeszli ci, którzy chcieli odejść. Myślę, że teraz Unia jest mocna ideowo, spójna, klarowna i konsekwentna. Najwięksi zostali i to oni decydują o tym, jaka jest i będzie Unia Wolności. Właśnie: jaka będzie? Tego na razie nie widać. I wciąż wygląda to tak, jakby unici nie doszli do siebie po akcji “platformenów”. – Unia boczy się na Platformę i bagatelizuje jej istnienie – mówi Andrzej Długosz, były unita, liberał sympatyzujący z Platformą. – Żyje w przeświadczeniu, że ci, którzy opuścili UW, knuli ten spisek od dawna. Nie dopuszczają myśli, że był to wynik błędów części działaczy unijnych. Ludzie UW źle znoszą kiepskie sondaże, wiedzą, że brak im asa w rękawie. Rachunek sumienia Andrzej Potocki, rzecznik klubu UW, proszony o komentarz do niskich wyników Unii w przedwyborczych sondażach wpada w lekką irytację. – SLD to dopiero zanotował spadek! – mówi z satysfakcją. Nie zauważa jednak, że zmniejszenie poparcia dla SLD w żaden sposób nie rzutuje na wynik UW. Partia Bronisława Geremka nic na tym nie zyskuje. – Sondaże na pół roku przed wyborami nie są miarodajne – mówi Potocki. – Nie należy panikować, gdy jest trochę gorzej. Sondaże to raczej ostrzegawcze dzwoneczki niż bicie na alarm. Trzeba robić swoje. Rzecznik przyznaje, że wyborcy UW są “albo rozczarowani, albo zdezorientowani”. – Dezorientacja polega na tym, że trudno dostrzec klarowne różnice między UW a PO. Ta ostatnia konsekwentnie unika debaty z Unią, która zdemaskowałaby Platformę. – Unia popełniła błędy – przyznaje rzecznik. – Własne – takie jak niewystawienie unijnego kandydata w wyborach prezydenckich i nie tylko własne – okres koalicji AWS-UW. To było nadrabianie czteroletnich zapóźnień i nie wszystkie decyzje były popularne. Ale też koalicjant był trudny i ten mariaż trwał za długo. Unici mają świadomość, że tego, co stracili w wyborach prezydenckich, nadrobić się już

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2001, 2001

Kategorie: Kraj