Uparty jak Litwin

Uparty jak Litwin

Swym działaniem Algirdas Brazauskas wpisał się w nurt niepodległościowy Rozmawialiśmy najpierw po rosyjsku, ale on przeszedł na polski. Nie mówił zbyt płynnie. Ja po litewsku też nie. Od czasów, kiedy w Wilnie za „pierwszych Litwinów” (w październiku 1939 r. Stalin oddał na osiem miesięcy Litwie Wilno i Wileńszczyznę) chodziłem przymusowo do litewskiej szkoły, upłynęło wiele lat. Powiedział, że w dzieciństwie przeczytał po polsku trylogię Sienkiewicza i bardzo przeżył śmierć swego rodaka, Longinusa Podbipięty. Była połowa lat 80. Spotkaliśmy się po raz pierwszy we Włoszech. Chyba była to fiesta dziennika „L’Unita” w Bolonii. Rozmawiałem z Algirdasem Brazauskasem o eurokomunizmie Enrica Berlinguera. Włoska Partia Komunistyczna oficjalnie zakwestionowała „przewodnią rolę” KPZR i Związku Radzieckiego. Brazauskas nie przypominał mi typowego aparatczyka. Nie krył zainteresowania nową perspektywą, jaką otwierał eurokomunizm. Miał wtedy około pięćdziesiątki, we wrześniu ub.r. skończył 77 lat. Parę lat po tym spotkaniu z członkiem sekretariatu KP Litwy po raz pierwszy, odkąd opuściłem rodzinne miasto jako repatriant, dane mi było powrócić do Wilna. Jako wysłannik PAP i „Polityki” przyjechałem tam w ważnym momencie historycznym. Poszedłem wieczorem do katedry. Słuchacze składali się w większości z członków Sajudisu, ruchu patriotycznej inteligencji na rzecz niepodległości Litewskiej SRR. Kanonik Vasilauskas co wieczór wygłaszał z ambony wileńskiej katedry płomienne, porywające kazanie. Zachęcał wiernych i przychodzących tu licznie niewierzących do wytrwałości. „Rozwój wydarzeń w Polsce i w innych krajach oraz w ZSRR sprawia, że wolność naszego zniewolonego narodu stała się możliwa. Nie wolno wam zwątpić w to ani na chwilę!”, wołał ksiądz. Sam był drobnej postaci, ale głos wzmocniony przez głośniki wydawał się potężny. Księża modlili się za genseka Tłum wylewał się potem spod klasycystycznego białego portalu katedry, który jest symbolem Wilna, na plac przed świątynią, gdzie czekali już inni. Zimą z 1989 na 1990 r. zbierało się na wiecach Sajudisu po 10, 20, 50 tys. osób. Tego dnia Wilno ogarnął rewolucyjny nastrój. Zapowiadał się wyjątkowy wiec. Kanonik Vasilauskas, który odprawił mszę przed wiecem, wystąpił tym razem ze słowami, jakich na temat sekretarza generalnego partii komunistycznej nikt nie słyszał z ust katolickiego księdza od czasu rewolucji październikowej. Był 10 stycznia 1990 r. Nazajutrz rozpoczynała się w Wilnie zapowiadana od kilku dni wizyta sekretarza generalnego KPZR, Michaiła Gorbaczowa. Zaniepokojony obrotem spraw na Litwie, postanowił sam przemówić do rozsądku Litwinom. Rozumiał, że jeśli Litwini wybiją się na niepodległość, pójdzie za nimi cała Pribałtika, a integralność Związku Radzieckiego stanie pod znakiem zapytania. Ksiądz kanonik zaskoczył słuchaczy. „Przybywa do nas gość ze wschodu”, zaczyna i to zdanie bardzo się wszystkim podoba. Ze wschodu – to jakby z innego kraju, z zagranicy. Ale ksiądz szybko dodaje: „Będziemy go podejmować gościnnie, ponieważ to on rozpoczął pierestrojkę i proces przywracania wolności, również Litwie”. Ani patriotyczne duchowieństwo litewskie, ani Sajudis nie wierzyli jeszcze, że realne jest całkowite oderwanie się od Związku Radzieckiego. Celem było wywalczenie niepodległości w ramach jakiegoś nowego ZSRR. Toteż litewscy księża modlili się, a może tylko trzymali kciuki za sekretarza generalnego KP Litwy, Algirdasa Brazauskasa, aby mu się powiodło w czasie rozmów z Gorbaczowem. Wciąż jeszcze uważano, że koncesje należy wydobywać od imperium krok po kroku. I że inaczej się nie da. Landsbergis i Brazauskas To były dwie główne postaci wydarzeń z 1989 i początku 1990 r. Subtelny intelektualista, muzykolog Vytautas Landsbergis, o którym mówiono po prostu „profesor”, stał na czele Sajudisu, opozycyjnego ruchu litewskiej inteligencji. Zwalisty, jowialny Algirdas Brazauskas, szef KP Litwy, czyli gensek, jak mówiono w ZSRR o sekretarzach generalnych, reprezentował oficjalną władzę. Uparty, no właśnie, jak Litwin, próbował wyrwać ile się da niezależności od Związku Radzieckiego. Brazauskas został sekretarzem generalnym w 1988 r., gdy pierestrojka Gorbaczowa była już w pełnym toku. Mimo ciągłych utarczek dwaj ówcześni przywódcy polityczni Litwy, Landsbergis i Brazauskas, podzielali pogląd na ten rodzaj postępowania. Dopiero później zaczął się spór o to, kto pierwszy wystąpił z hasłem całkowitej niepodległości Litwy. Aleksander Kwaśniewski, z którym miałem możność rozmawiać, pisząc ten artykuł, jest zdania, że Brazauskas w czasie tamtych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2010, 2010

Kategorie: Kraj