Uratować Krzemionki
To także rezerwat. tworzyła go i natura, i człowiek Rozmowa z dr. Wojciechem Borkowskim, zastępcą dyrektora Państwowego Muzeum Archeologicznego w Warszawie – Trwają starania, by Rezerwat Archeologiczno-Przyrodniczy w Krzemionkach koło Ostrowca Świętokrzyskiego znalazł się na światowej liście dziedzictwa kulturowego UNESCO. – To jedyny w Polsce obiekt archeologiczny, który ze względu na swoją rangę zasługuje, by natychmiast wpisać go na listę UNESCO. Kopalnie w Krzemionkach są najwybitniejszym technologicznym osiągnięciem epoki kamienia. Widziałem wszystkie odkryte do tej pory i z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że takich nie ma nigdzie na świecie. Te są największe i najwspanialsze. Jest ich 5 tys., tworzą gigantyczny labirynt, który ciągnie się na przestrzeni 5 kilometrów. Największe z nich mają 400 metrów kwadratowych powierzchni. Nakład pracy, jaki ludzie włożyli w budowę tych kopalni, można porównać jedynie z wysiłkiem przy stawianiu największych piramid. To monumentalne dzieło, a że znajduje się pod ziemią, wcale nie umniejsza jego znaczenia. Możemy spojrzeć na nie oczami ludzi epoki kamienia. Mamy możliwość wejścia w miejsca opuszczone przez człowieka 5 tys. lat temu. Szczycimy się Biskupinem, ale to tylko rekonstrukcja. A tutaj wszystko jest autentyczne. – Jakie wymogi musi spełniać obiekt, by mógł być wpisany na listę UNESCO? – Nie wystarczy, by był wyjątkowy. Musi być jeszcze wyjątkowo zadbany. Trzeba mieć pełną kontrolę nad tym, co się w nim dzieje. Należy stworzyć konkretny plan zagospodarowania, powinno się tu znaleźć muzeum przyrodnicze, archeologiczne z dużą wystawą górniczą, sala kinowa, odczytowa. Potrzebna jest stacja badawcza, by mogli tu przyjeżdżać naukowcy z całego świata. Zabytek wpisany na listę znajduje się obligatoryjnie we wszystkich przewodnikach na całym świecie. Musi więc być przygotowany na przyjęcie zagranicznego turysty. Na wszystko jednak potrzebne są fundusze. Rezerwat podlega powiatowi ostrowieckiemu, a powiatu nie stać będzie na utrzymanie obiektu wpisanego na listę UNESCO. Staramy się, by Krzemionki miały stałe, coroczne dofinansowanie z centralnego budżetu. Jest to bowiem rezerwat nie tylko na skalę regionu, ale i świata. – Jakie badania prowadziła teraz ekipa pod pana kierownictwem? – Przez ponad 60 lat korytarze opierały się wpływom czynników naturalnych, teraz groziły zawaleniem. Przyczynili się do tego tzw. wapiennikarze, którzy w latach 20. wchodzili do wyrobisk neolitycznych i niszczyli sufity, wydobywając kamień wapienny. Powstały olbrzymie komory. Dwa lata temu okazało się, że wyrobiska są bardzo zniszczone. Obsunięcie sufitów spowodowałoby dostanie się do środka wody, która zniszczyłaby kopalnie. Górnicy z kieleckiej firmy “Geoprojekt” ustawili podpory i skleili je specjalną masą, która nie ingeruje w górotwór i dzięki temu scalanie jest bezpieczne. Prace górnicze prowadzone są pod naszym nadzorem. W ten sposób uratowaliśmy zespół wielkich komór. – Te wszystkie prace prowadzone są pod ziemią, a co należy uporządkować na powierzchni rezerwatu? – Na powierzchni musimy zająć się lasem. Korzenie drzew sięgają wyrobisk, docierają do podziemi, rozsadzają górotwór, co powoduje, że woda i glina przedostają się do środka. Muszą zadziałać przyrodnicy, bo im podlega rezerwat przyrodniczy. Konieczne jest wycięcie dużych drzew i pozostawienie małych krzewów, które chłonęłyby wilgoć. Dużym problemem dla rezerwatu jest także wysypisko i hałda odpadów po hucie. Jedna z firm utylizuje odpady i wyrabia kruszywo, ale obsypuje się ono na teren rezerwatu. Do końca roku ma czas na uporządkowanie i wtedy trzeba zaraz postawić ogrodzenie, i to betonowe. Ogrodzenie z siatki jest bowiem systematycznie niszczone, ludzie wycinają fragmenty i sprzedają na złom. – Jak dużo już archeolodzy wiedzą o Krzemionkach, co spodziewają się jeszcze tutaj odkryć? – Dwanaście kopalni zostało przebadanych przez archeologów i udokumentowanych naukowo. Do pokazania turystom mamy mniej niż 1% znajdujących się tu wyrobisk. Jest więc dużo do zrobienia. Jednak nasza wiedza na temat Krzemionek na pewno nie jest cząstkowa. Na podstawie analiz powierzchniowych jesteśmy w stanie powiedzieć, co znajduje się pod ziemią. Dzisiejsza archeologia nie polega na kopaniu na oślep. Jeżeli już kopiemy, to wiemy, czego możemy się spodziewać. Podczas badań robimy zdjęcia, rysunki, wykonujemy pomiary, pobieramy próbki. Znajdujemy też wiele narzędzi, którymi posługiwali się górnicy, kilofy krzemienne, dźwignie z poroża jeleni, osełki do wygładzania narzędzi. Eksponaty po konserwacji przekazujemy do miejscowego muzeum. Mamy nadzieję urządzić









