Uśmiech poety

Uśmiech poety

Tadeusz Rozewicz, polnischer Dichter. | Tadeusz Rozewicz Polish poet, 25.06.1992,Image: 421137436, License: Rights-managed, Restrictions: Kein Model Release, kein Property Release. Werbliche Verwendung und Handelsprodukte grundsätzlich nur nach Rücksprache und Freigabe durch Süddeutsche Zeitung Photo | No model release, no property release. No commercial, merchandising or advertising use, Model Release: no, Credit line: Friedrich, Brigitte / SZ-Photo / Forum

Tadeusz Różewicz – patron roku 2021 Miał bardzo sympatyczny uśmiech. Rozbrajający i miły, który całkiem zmieniał wygląd jego skupionej zazwyczaj twarzy. Taki, który pozwalał mu unikać odpowiedzi na trudne pytania i wywinąć się od rozmów, w których nie chciał uczestniczyć. Informacja o nim pojawia się we wspomnieniach o poecie, a w nagranych wywiadach widać, jak Tadeusz Różewicz uśmiecha się, mówiąc, że poezję należy czytać z miłością, i prosząc młodych odbiorców, by zajrzeli do jego książek. Być może niechętny budowaniu pomników poeta, który często mówił o chęci pozostania zwykłym, szarym człowiekiem, uśmiechem zakłopotania skwitowałby również informację o tym, że Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustanowił go patronem roku 2021. Tadeusz Różewicz przyszedł na świat w 1921 r. w Radomsku jako syn urzędnika sądowego, jeden z pięciorga rodzeństwa. Od dziecka zafascynowany był literaturą, którą poznawał razem ze starszym bratem Januszem. Po nieudanym egzaminie do liceum pedagogicznego (przyszły poeta oblał egzamin ze śpiewu) zdawał do liceum leśnego oraz szkoły marynarki handlowej. Nie dowiemy się jednak nigdy, jak potoczyłyby się losy Różewicza leśnika czy Różewicza marynarza. U progu dorosłości przyszłego poety wybuchła bowiem II wojna światowa. Mam dwadzieścia cztery lata Starszy brat miał duży wpływ na życie Tadeusza. Przed wojną zachęcał go do studiowania poezji Juliana Tuwima, Bolesława Leśmiana czy Juliana Przybosia. W czasie wojny wciągnął go do partyzantki Armii Krajowej. Zaprzysiężony w wieku 21 lat „Satyr” (tak brzmiał pseudonim Tadeusza) rok później rozpoczął walkę z bronią w ręku. Cały czas pisał również wiersze, opowiadania, artykuły publikowane w powstańczym periodyku „Głos z Krzaka”, które następnie złożyły się na jego debiutancki tom „Echa leśne”. Umieszczone w nim i spisywane na bieżąco wojenne wspomnienia przełożone na język literatury zaskakują różnorodnością. Młody poeta, opisując okrucieństwo wojny, potrafił zachować w sobie zachwyt pięknem natury i chroniącym partyzantów lasem, który stawał się dla niego przestrzenią wolności i bezpieczeństwa. Pierwsze wiersze zaczął również publikować jego brat. Janusz nie przeżył jednak wojny. Aresztowany przez gestapo zginął w 1944 r. Czas walki i służba w partyzantce odcisną się na lata w wierszach Różewicza. Utwory pochodzące z powojennego tomu „Niepokój”, takie jak „Lament”, „Matka powieszonych”, „Ocalony”, są jednymi z najbardziej wstrząsających prób zapisu wojennego doświadczenia w literaturze polskiej, a manifestem całego pokolenia staną się słowa: Mam dwadzieścia cztery lata Ocalałem Prowadzony na rzeź. Pokolenie zarażone życiem Krytykom nazywającym jego równolatków pokoleniem zarażonym śmiercią Tadeusz Różewicz odpowiadał, że byli oni raczej zarażeni życiem i głodni normalności. Sam prosto z Częstochowy, w której zastał go koniec wojny, na zaproszenie Juliana Przybosia ruszył do Krakowa pociągiem towarowym, z kilkoma zeszytami wierszy w ręce. Podróż na krótkiej trasie po wojennych zniszczeniach trwała ponad 12 godzin. Prosto z pociągu poeta pędem ruszył na spotkanie z przyszłością do redakcji „Odrodzenia” i oczekującego go Przybosia. Z nadzieją, chociaż bez bagażu i pieniędzy. W Krakowie Różewicz zamieszkał w słynnym Domu Literatów przy ulicy Krupniczej. Rozpoczął studia historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jeszcze w latach 40. opublikował tomy „Niepokój” i „Czerwona rękawiczka”. Jego wiersze wyróżniały się skrajną prostotą i kondensacją znaczeń. Potrafił w zaskakujący sposób korzystać z niepoetyckiego języka, tworząc najwyższej jakości poezję, zawierającą tyle samo znaczeń w tym, co powiedziane, jak i w milczeniu i ciszy wybrzmiewających między wersami. Po początkowym zachwycie, mocnym debiucie i sukcesie literackim czekało poetę jednak kilka ciężkich lat. Jego poezja, nie spełniając socrealistycznych standardów, coraz częściej podlegała negatywnej ocenie – zarówno krytyków, jak i „życzliwych” czytelników, piszących listy do periodyków, w których publikował. Coraz częściej jego wiersze, chociaż na osobności chwalone, nie były przyjmowane do druku. W 1950 r. Różewicz wyprowadza się na roczne stypendium do Budapesztu, skąd pisze reportaże. To pomaga mu zdystansować się do sytuacji w Polsce i podjąć decyzję: nie wróci już do Krakowa i nie skończy studiów. Kolejnym przystankiem na trasie Różewicza był Górny Śląsk i Gliwice, w których jego żona Wiesława otrzymała pracę i mieszkanie. Rodzina żyje tam w biedzie. W jednym mieszkaniu gnieżdżą się młode małżeństwo z dwójką dzieci oraz matka i teściowa poety. Sam Różewicz nie potrafi

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2021, 2021

Kategorie: Kultura