W potrzasku

W potrzasku

PiS ma wąskie pole manewru: zraziło do siebie wiele środowisk, a zniecierpliwieni zwolennicy oczekują stanowczości, radykalizmu

Prof. Wojciech Łukowski – socjolog polityki z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego

Panie profesorze, byłem zdumiony, widząc w „czarny poniedziałek” wielotysięczny tłum zmierzający mimo fatalnej pogody w stronę warszawskiego placu Zamkowego. Pod rozłożonymi parasolami kipiała potężna energia. Co się stało, że tak wiele młodych osób w całej Polsce wyszło na ulice?
– Nie odczytuję „czarnego poniedziałku” jedynie jako protestu skierowanego przeciwko całkowitemu zakazowi aborcji. To był przejaw niezgody na powrót do restrykcyjnego systemu. Ten protest pokazał, jak wielki potencjał tkwi w tej części społeczeństwa, która postrzega Polskę jako kraj nowoczesny, europejski, demokratyczny. Dla niej jest to stan naturalny, nic więc dziwnego, że kieruje swój sprzeciw w stronę partii, która podjęła – w różnych miejscach i w różnych dziedzinach – próbę cywilizacyjnego i kulturowego cofnięcia Polski, budowy państwa opartego na jednej ideologii i jednej doktrynie religijnej.

Obywatelki trzymają państwo w ryzach

Bardzo dobitnie brzmiały w czasie protestu żądania poszanowania godności i podmiotowości kobiet.
– Ważnym elementem kulturowego wyposażenia Polek jest przekonanie, że są odpowiedzialne za swoje życie i to one, a nie państwo, podejmują decyzje w sprawach, które je dotyczą. W tym proteście chodziło zatem o relacje między obywatelami a państwem.
PiS wyraźnie się przestraszyło skali wystąpień: pani premier odcięła się od obraźliwych wypowiedzi ministra Waszczykowskiego, zapewniła, że rząd nie ma żadnego projektu dotyczącego aborcji, PiS błyskawicznie doprowadziło też do odrzucenia projektu „Stop aborcji”.
– Ale to przecież posłowie PiS zdecydowali 23 września o skierowaniu go do dalszych prac i odrzuceniu obywatelskiego projektu liberalizującego prawo do aborcji, prowokując masowe wystąpienia uliczne w całym kraju.
Zakaz aborcji uderza w wolność osobistą, prawa człowieka, o które upominali się dotąd najgłośniej uczestnicy akcji KOD – z reguły osoby w średnim wieku i starsze. Może teraz także młodsi zrozumieją, że brak jakiejkolwiek przeciwwagi dla władzy PiS sprawi, że ich wolność – nie tylko w kwestii praw reprodukcyjnych – może być zagrożona.
– Sądzę, że dużą część osób młodych także interesuje i bulwersuje spór o Trybunał Konstytucyjny, nawet jeśli do tej pory nie było tego widać na ulicy. Groźba całkowitego zakazu aborcji uruchomiła gwałtowną reakcję społeczną. „Czarny poniedziałek” objął nie tylko demonizowane przez prawicę środowiska feministyczne i tzw. lewaków, ale także kobiety wierzące, przekonane do tego, że Kościół katolicki powinien odgrywać ważną rolę w życiu społecznym. Byłem zaskoczony reakcją znajomych o konserwatywnych poglądach, bo osoby te gremialnie wzięły udział w protestach. Wyobrażam sobie, że musiały przeżyć rodzaj jakiegoś rozdarcia wewnętrznego, schizofrenii. Z drugiej strony nawet biskupi musieli dostrzec powagę sytuacji, skoro w specjalnym komunikacie odcięli się od zawartego w projekcie „Stop aborcji” pomysłu karania kobiet.
Widziałem wśród uczestników protestu sporo matek z kilkuletnimi dziećmi.
– To potwierdza, że wbrew opinii niektórych hierarchów Kościoła ta akcja była manifestacją nie „cywilizacji śmierci”, lecz prawa kobiet do godności i decydowania o swoim życiu.
Nowością było zorganizowanie protestów przed siedzibami PiS.
– To właściwa identyfikacja miejsca, z którego wychodzą impulsy do zmiany prawa. Zastanawiałem się, czy PiS rzeczywiście zamierza prowadzić wojnę z własnym narodem, bo wywołuje coraz gwałtowniejsze reakcje społeczne, coraz więcej grup i środowisk wyraża sprzeciw wobec polityki tej partii. Być może „czarny poniedziałek” wzbudzi w niej jakąś głębszą refleksję, a nie tylko doraźną.

PiS samo kreuje wrogów

W grudniu ub.r. Jarosław Kaczyński z pomocą Joachima Brudzińskiego nazwał tych, którzy wychodzą na ulice, „komunistami i złodziejami”. Agresywna postawa wobec protestujących udzieliła się innym politykom PiS i członkom rządu obrażającym obywateli. W ten nurt wpisał się w „czarny poniedziałek” minister Waszczykowski. Władza sama dolewa oliwy do ognia.
– Z pewnością. Do tego dochodzi przekaz mediów publicznych. Można sobie wyobrazić irytację i gniew uczestniczek protestów po obejrzeniu relacji z nich w TVP. Jestem ciekaw, czy politycy PiS żyją w tym wyimaginowanym świecie, który pokazują kontrolowane przez nich media, czy naprawdę stracili kontakt z rzeczywistością? Nie ulega wątpliwości, że dla PiS korzystniejsze byłoby występowanie w roli partii umiarkowanej.
PiS demonstrowało ogromny umiar w okresie kampanii prezydenckiej i parlamentarnej, lecz po zwycięstwie zobaczyliśmy schowaną wcześniej twarz Antoniego Macierewicza, wrócił temat zamachu smoleńskiego, zaatakowano z furią Trybunał Konstytucyjny.
– Postępując w ten sposób, PiS odkryło swój prawdziwy charakter. Przepaść między retoryką a realiami, z którymi zderzyliśmy się w ostatnim roku, jest dramatyczna. Już niewiele osób pamięta uśmiechnięte, życzliwe twarze polityków Prawa i Sprawiedliwości z okresu kampanii, dla obywateli liczy się to, co dzieje się teraz, gdy realna polityka zderza się nie tylko z interesami, ale także ze światem wartości dużej części społeczeństwa. Zdumiewa mnie niebywała zdolność PiS wytwarzania nowych grup protestu, kreowania nowych wrogów.
Minister obrony narodowej, uznając za największych bohaterów narodowych „żołnierzy wyklętych” i narzucając apel smoleński, wywołuje wrogość tam, gdzie PiS powinno mieć przyjaciół – w środowiskach kombatantów ruchu oporu w okresie okupacji i opozycji w PRL.
– To wynika z przekonań rewolucyjnych – budujemy od podstaw nową Polskę, nie przebierając w środkach i nie licząc się z opinią społeczeństwa. „Czarny poniedziałek” był krzykiem wściekłości przeciwko narzucaniu kobietom, jak mają myśleć i postępować.
Wróg to jedno z centralnych pojęć w słowniku politycznym PiS, ta partia po prostu nie może się obyć bez wroga.
– Jednak wrogiem miały być skorumpowane grupy, PiS obiecywało wytropić podejrzane układy, związki świata polityki i biznesu, oczyścić życie publiczne z patologii, skończyć z zawłaszczaniem państwa przez partie i uczynić je przyjaznym dla zwykłych ludzi.
Budowa unitarnego państwa z obowiązującymi katalogami wartości, tradycji, bohaterów i norm moralnych nie może się udać w pluralistycznym społeczeństwie.
– Dramat PiS polega na zamrożeniu sposobu definiowania rzeczywistości opartym na przekonaniu, że jeśli nie zbudujemy silnego fundamentu tożsamościowego, to rozpłyniemy się w Europie, a Rosja i Niemcy zrobią z nami, co tylko zechcą. Ten sposób myślenia świetnie ilustruje wykładnia katastrofy smoleńskiej. PiS uważa, że jedynie silna tożsamość narodowo-katolicka w świecie, w którym roi się od wrogów, gwarantuje przetrwanie i rozwój. Tym samym zupełnie zignorowało efekty zmian dokonujących się po 1989 r., szczególnie w ostatnich kilkunastu latach. Nasze społeczeństwo – cokolwiek o nim mówić – wykazuje ogromną otwartość kulturową, traktuje różnorodność jako wartość. Sukces wyborczy PiS był korektą w prawo, ale w odczuciu społecznym mieścił się w pluralistycznym świecie, w którym mogą funkcjonować bardzo różne siły i środowiska. Tymczasem wraz z dojściem do władzy partii Jarosława Kaczyńskiego odżyła chęć rozprawienia się z fundamentami demokratycznego porządku: III RP, konstytucją i Lechem Wałęsą. To jest sprzeczne z odczuciami znacznej części społeczeństwa, która mimo licznych defektów rzeczywistości po 1989 r. ocenia ten okres jako niewątpliwy postęp.
Pisowskie radykalne zerwanie może przegrać z wolą zachowania ciągłości, kontynuacją?
– To już obserwujemy w wielu sferach, choćby w dyskusjach wokół zapowiedzianej reformy szkolnictwa. Mimo sentymentu do ośmioletniej szkoły podstawowej rodzice myślą pragmatycznie, są zainteresowani poprawą jakości edukacji w ramach istniejącego układu instytucjonalnego, a nie przygotowaną naprędce zmianą struktury oświaty, która ma pochłonąć gigantyczne koszty, choć niewiele wskazuje, że podniesie jakość kształcenia.

Jednych kupić, drugich postraszyć

Za to ma doprowadzić do przejęcia kontroli nad szkołami – także ideologicznej – przez PiS.
– To jest sprzeczne z sensownym rozwojem, a przecież PiS wciąż mówi o rozwoju. Uważam, że model zarządzania krajem forsowany przez tę partię wyklucza rozwój. Spójrzmy: mamy przywódcę rządzącej formacji, który z jednej strony domaga się bezwzględnej realizacji jego decyzji, z drugiej zaś zachęca do wykazywania kreatywności, innowacyjności. Jarosław Kaczyński zarządził: mamy żyć tak samo dobrze jak w Danii, a przy tym być niezwykle spójni i zwarci ideowo. Za ideologiczną nadbudowę odpowiada Antoni Macierewicz ze swoimi opowieściami o tzw. żołnierzach wyklętych i martyrologii smoleńskiej, a za gospodarkę superwicepremier Mateusz Morawiecki. Podlega mu potężna struktura, która ma wykonywać jego polecenia, a zarazem wykazywać się dynamizmem i kreatywnością w przebudowie systemu gospodarczego. Nie jestem pewien, czy aparat z dziesiątkami wiceministrów i podsekretarzy stanu, z armią urzędników, może być sprawny, czy jego głównymi cechami okażą się kompetencje, odwaga i gotowość do podejmowania ryzyka. Obawiam się, że ten aparat będzie działał według utrwalonego pasywnego wzoru – jeśli popłynie impuls z góry, to coś się zrobi, ale nie będzie w tym ani krzty odwagi, jedynie asekuranctwo i oglądanie się na innych. Zero kreatywności i ryzyka.
Nie może chyba być inaczej, skoro PiS prowadzi postfeudalną, opartą na zależności osobistej i pełnej lojalności politykę kadrową.
– Antoni Macierewicz, który dzięki silnej pozycji w PiS jest faktycznie poza Radą Ministrów, tworzy państwo w państwie: zwalnia, przesuwa, awansuje według własnego uznania. W ten sposób powstaje pasywna, absolutnie niekreatywna, ślepo podporządkowana wodzowi struktura.
Minister obrony chętnie posługuje się jednym z ulubionych narzędzi PiS, zarządzaniem strachem. Mundurowych i urzędników znacznie łatwiej zastraszyć niż ogromną część społeczeństwa znajdującą się poza bezpośrednią kontrolą PiS.
– Strach jest narzędziem koniecznym, bo władza ma ograniczoną możliwość kupowania rozmaitych grup społecznych. Pytanie, czy społeczeństwo wystraszy się i podporządkuje wizji państwa PiS, pogrąży w apatii, przestanie wychodzić na ulice w obawie o swoją przyszłość. Nie sądzę.
Obejmując władzę, PiS miało koncepcję znieczulenia obywateli 500 zł, obniżeniem wieku emertytalnego i podwyżkami płac, sądząc, że ułatwi to przeforsowanie projektu zasadniczej przebudowy państwa.
– Nawet jeśli tak było, to już w sztandarowym programie 500+ mamy parę niespójności: pieniądze otrzymują osoby zamożne mające dwójkę i więcej dzieci, dla których to świadczenie nie ma wielkiego znaczenia, ale nie przysługuje ono rodzinom z jednym dzieckiem, których dochody są skromne, ani bardzo wielu samotnym matkom. Poza tym nie bardzo wierzę w skuteczność takiego znieczulenia – przypuszczam, że wiele kobiet objętych program 500+ wyszło w „czarny poniedziałek” na ulice.

Ostatnia furtka

Emocje narastają, na okładce prawicowego tygodnika Mateusz Kijowski ma ręce we krwi, bo ponoć szykuje prowokację 11 listopada. W tym dniu przez Warszawę przejdą nie tylko narodowcy, ale i opozycja. Minister spraw wewnętrznych, który twierdził, że za protestami kobiet stały „lewackie organizacje”, sugeruje możliwość sprowokowania przez KOD konfrontacji.
– Wciąż mam nadzieję, że rząd – jak to się dzieje w demokratycznym kraju – będzie traktował jednakowo wszystkie akcje podejmowane 11 listopada i powstrzyma się przed agresją słowną wobec oponentów. W przeciwnym razie musi się liczyć z narastaniem buntu społecznego.
W „czarnym poniedziałku” brali udział uczestnicy akcji KOD, Związek Nauczycielstwa Polskiego protestuje przeciwko reformie oświaty wspólnie z samorządami, które jeszcze niedawno traktował głównie jako wroga Karty nauczyciela. Kumulacja sprzeciwu wobec PiS jest możliwa?
– Nie tylko możliwa, ale i bardzo prawdopodobna za sprawą niesłychanej zdolności partii rządzącej do pomnażania wrogów. Jak tak dalej pójdzie, to staniemy wobec niebezpieczeństwa próby rozwiązania siłowego, co – nie mam wątpliwości – wywołałoby jeszcze większy opór społeczny. Nie sądzę jednak, by w PiS było wielu zwolenników poglądu, że trzeba przejść na pozycje siłowe, bo „dobrej zmiany” nie uda się przeprowadzić bez spacyfikowania KOD, feministek, lewaków, nauczycieli, sędziów, samorządowców itd. Skutki użycia przemocy byłyby katastrofalne – także dla samego PiS. Doszłoby do całkowitego zachwiania stabilności Polski, jednego z wielkich atutów naszego kraju po 1989 r. Jak wyglądałyby stosunki z Unią Europejską, której pieniądze są paliwem naszego rozwoju?
Może zatem PiS zmiarkuje się i przesunie w kierunku centrum?
– Pytanie tylko, czy to możliwe, czy PiS nie znalazło się czasem w potrzasku. Po tylu podjętych decyzjach i wypowiedzianych słowach próba skorygowania kursu może być odebrana jako porażka. Złagodzenie retoryki nie musiałoby doprowadzić do odzyskania wiarygodności u tych, którzy już w nią nie wierzą, a jednocześnie mogłoby rozgniewać własne środowisko polityczne. Władze partii i rząd naraziłyby się na zarzuty o zdradę i kapitulanctwo. Nie mogę np. wyobrazić sobie uwzględnienia krytyki mediów publicznych i zadbania o w miarę obiektywny przekaz. Przecież to byłoby przyznanie: dotąd kłamaliśmy, teraz będziemy mówić prawdę. Czy PiS na to stać? To samo dotyczy sytuacji wokół Trybunału Konstytucyjnego. Prominentni politycy PiS mogą dziś myśleć: zabrnęliśmy tak daleko, że już nie możemy się cofnąć, będziemy wciąż głosić radykalną zmianę przywracającą Polsce niepodległość, a Polakom godność i powstanie z kolan. PiS ma niesłychanie wąskie pole manewru: zraziło do siebie wiele grup i środowisk, a z drugiej strony zniecierpliwione twarde jądro zwolenników oczekuje stanowczości, bezkompromisowości, radykalizmu.
Czy PiS generujące tak silne napięcia i konflikty jest w stanie rządzić cztery lata?
– Sądzę, że tak, choć obawiam się, że rządy tej partii mogą przybrać formę wojny hybrydowej ze społeczeństwem. Jednak nie została jeszcze zamknięta ostatnia furtka, by przypomnieć sobie o przekazie skierowanym do tego społeczeństwa w kampanii wyborczej.

Wydanie: 2016, 41/2016

Kategorie: Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy