W stronę Białorusi

W stronę Białorusi

Od niedawna prowadzę program internetowy w Halo Radio, w każdą środę między godz. 13 a 15 (gdy wpisze się w Google „Halo Radio”, pojawi się ramówka). To wolne radio, mało muzyki, radio gadane, powstało niedawno, jedna z wysepek, które mogą nam pomóc przetrwać czas smuty. Przepraszam, że reklamuję własny program, ale to też informacja, że jest takie radio, warto je wspierać. Od takich przyczółków też zależy, czy wyjedziemy cało z najazdu barbarzyńców. Radio ma eleganckie studio na Marszałkowskiej, z widokiem na plac Unii Lubelskiej, a ten widok, nagle z innej perspektywy, wzrusza mnie, bo w dzieciństwie plac Unii był najbliższym miejscem, które kojarzyło mi się z wielkim światem. No i była tam, i jest do dzisiaj straż pożarna.
Jestem teraz w S., małej kaszubskiej wsi, nakłaniają mnie, by poprowadzić program zdalnie, moja maleńka komórka ma być studiem. Szaleństwo. Najbardziej przeraża techniczna strona zadania. Nieporadność techniczna zatruła mi życie. Iluż ja upokorzeń i porażek z powodu tej ułomności doznałem. Z kilkoma osobami musiałbym się łączyć zdalnie. A przecież w domku, który wynajmujemy, nie ma zasięgu. Jest tylko na ulicy, pod latarnią, na której siedzi zawsze samotny bocian, stary wdowiec.
W pierwszym programie moim gościem głównym był Tomek Kozłowski, serdeczny kolega. Z zawodu jest psychologiem, z pasji skoczkiem spadochronowym, właścicielem rekordu Europy w wysokości skoku. Niedługo będzie bił rekord świata, skoczy z balonu z wysokości 45 km. W skafandrze kosmicznym, inaczej się nie da. Ma żonę i dwójkę małych dzieci. Nie boi się, za to ja się o niego boję. Twierdzi, że przed skokami odczuwa lęk tylko w samolocie, ponieważ samolot nie jest w jego rękach. Gdy widzi otchłań przed skokiem, odczuwa ulgę, wszystko już zależy tylko od niego. Namawia mnie, by skoczyć z nim w tandemie. Mówię, że mam lęk przestrzeni. On na to: tym lepiej, będziesz miał mocniejsze doznania.

Kaszubska gospodyni opowiada nam, że pierwszy turysta pojawił się w S. 30 lat temu. I wzbudził we wsi sensację. Przenocowano go u jej rodziców na strychu. Poszedł na plażę, długo nie wracał, w jedną stronę musiał przejść 5 km. Opowiadał potem, że przesiedział cały dzień na plaży i nie pojawił się nikt, był sam. Teraz rój samochodów parkuje na łąkach pod lasem. Od brzegu lasu do plaży są 2 km, ładny spacer. Do niedawna jeździły na plażę powozy konne. Końskie zady, skrzyp kół, stukot kopyt, smak kurzu. Powoził pan Kazio z pobliskiej stadniny, mały, bez wieku, pochylony w sobie, ale niezwykle szybki w ruchach. W tym roku meleksy wyparły konne powozy. Trochę szkoda.

Jest tu stadnina koni. W lesie widzę wstęgę jeźdźców, która wije się wśród drzew. Po pięknej kobiecie rasowy koń jest najpiękniejszym stworzeniem wśród istot żywych. Napawam się delikatnością rysunku koni, włosy dziewcząt tańczą im na ramionach. Słyszę, jak te panienki rozmawiają, co drugie słowo to k… i ch… Co za dysonans, aż bolą zęby. Kobiety wyszły z domu niewoli na dobre i na złe, też na wolność wulgaryzacji języka. To skutki uboczne emancypacji. Warto jednak tę cenę zapłacić i odrzucić gorset grzecznej dziewczynki, który był więzieniem. Ta rewolucja nie została dokończona. Jak się zakończy, kobiety nie będą głosować na partię, która widzi je wyłącznie w kuchni i każe im rodzić dzieci, przy wrogim nastawieniu do antykoncepcji i in vitro, bo świętym zadaniem kobiety jest zwiększyć dzietność narodu.

Joanna Lichocka, też wyzwolona, chociaż z PiS, wsławiła się tym, że na oczach całej Polski, nie byle gdzie, bo w Sejmie (gorzej byłoby tylko w kościele), pokazała wielkiej widowni środkowy palec. A ten palec od razu zmienił się, wstyd powiedzieć, w co. PiS udaje, że właściwie nic się nie stało, to są skojarzenia wynikłe z erotycznej deprawacji, która płynie z Zachodu. Sama posłanka tłumaczyła obrazowo prezesowi, że ona tym palcem tylko odgarniała włosy. Lichocka została odwołana z funkcji wiceprzewodniczącej sejmowej Komisji Kultury, jak się zdaje, na skutek jakiegoś nieporozumienia, posłom PiS coś się pomieszało. Teraz naprawili błąd i posłanka jest na powrót na kulturalnym stanowisku. Gdyby nie to, że Gliński jest tak wybitnym ministrem kultury, należałoby zawołać: Lichocka na ministra! Lichocka, Pawłowicz, Kempa, Szydło, ileż wdzięku ma ta gromadka pisowskich niewiast. A tymczasem na ulicach Warszawy pacyfikacja LGBT. Celowe to czy mimowolne, cholera wie. Jedno pewne, Mińsk coraz bliżej.

Wydanie: 2020, 34/2020

Kategorie: Tomasz Jastrun

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy