Nie walczę z przemysłem tytoniowym, walczę o zdrowie Polaków

Nie walczę z przemysłem tytoniowym, walczę o zdrowie Polaków

Od lat 90. wartość sprzedaży papierosów ze 100 mld rocznie obniżyła się do 40 mld w 2016 r. O połowę też spadła zachorowalność na raka płuc

Prof. Witold Zatoński – lekarz internista, epidemiolog, inicjator kampanii antynikotynowych

W jakim wieku najczęściej rozpoczyna się palenie?
– Nasza wiedza w tej materii jest bezkresna, bo już od 150 lat palenie jest jedną z największych plag ludzkości. W tak długim czasie zmienił się bardzo nasz stosunek do palenia, w końcu przestaliśmy je tolerować. Tym bardziej jeśli chodzi o palenie przez dzieci. Jeśli ktoś widział, jak na filmie z Tajlandii matka podaje zapalonego papierosa rocznemu synkowi, który w wieku dwóch-trzech lat będzie już głęboko uzależniony, to może powiedzieć, że taki człowiek ma kontakt z papierosem od urodzenia. A właściwie jeszcze wcześniej, bo palący mężczyzna ma plemniki „zabrudzone” szkodliwymi substancjami, jeszcze gorzej jest z komórką jajową, poza tym dym papierosowy przenika przez barierę ochronną łożyska, więc dziecko pali jeszcze w łonie matki.

Skąd to wiadomo?
– Z licznych badań i doświadczeń. Wiemy, że substancje rakotwórcze są w pierwszej próbce moczu noworodka, którego matka paliła podczas ciąży. Biologiczne efekty palenia są ewidentne, a do tego dochodzą jeszcze efekty społeczne.

Zwyczaj palenia jest zaraźliwy?
– Był. Dziś już wiemy, jakie szkody wyrządza zdrowiu papieros, ale jeszcze w latach 50. i 60. mówiło się, że dorośli mogą palić, a dzieci nie. Wiele matek czy ojców wręczało synowi na 18. urodziny paczkę papierosów, aby podkreślić jego dojrzałość. Oczywiście taki młodzieniec popalał zapewne dużo wcześniej, tylko że w ukryciu. Dziś taki obyczaj już nie występuje, kompletnie zmieniły się wzorce kulturowe, co nie znaczy, że zakończyła się walka z rakotwórczym działaniem substancji powstających podczas palenia. Generalnie jest tak, że jeśli dorośli palą, dzieci ich naśladują. A czasami jest tak jak w opowieści o matce i synu. Kiedy matka paliła, jej sześcioletni syn umierał ze strachu, że matka zachoruje na raka i umrze. Po kilkunastu latach role się odwróciły. Matka rzuciła palenie, a syn wpadł w nałóg. Teraz ona żyje w strachu o jego zdrowie.

Jak ustrzec dzieci przed papierosami?
– Jeśli dorośli rzucą palenie, dzieci nie będzie do tego ciągnąć. Kiedy zaczynałem moją krucjatę antynikotynową, nie zajmowałem się dziećmi, chciałem ratować tych, których uważałem za stracone pokolenie. Palenie dzieci uznawałem za drugorzędne zjawisko. I doczekałem czasów, kiedy wielu dorosłym w Polsce udało się rzucić palenie, a w krajach, które wcześniej zaczęły walczyć z paleniem, jak Australia, niektóre stany USA, np. Kalifornia, także Norwegia i inne kraje skandynawskie częstość palenia przez nastolatków między 14. a 18. rokiem życia jest bliska zeru. Oni używają teraz niekiedy innych uzależniaczy, ale to inna kwestia. Papierosy są passé.

Badania wśród gimnazjalistów i młodzieży licealnej wykonane przez CBOS pokazują, że w latach 1992-2015 spadł odsetek palących regularnie i ostatnio wynosił ok. 20%. A 61% młodzieży w ogóle nie pali. W ostatnich latach wielkich zmian w tej statystyce nie ma.
– Mam spore wątpliwości co do tych danych. Po pierwsze, żadne rzetelne badania według tej samej metody, z tymi samymi pytaniami, na tej samej próbie, w tych samych miejscach, nie obejmują tak długiego okresu. Może wnioski sformułowano na podstawie fragmentarycznej obserwacji. Poza tym nie wiadomo, co w tej statystyce oznacza „palić regularnie”. Tutaj są potrzebne bardzo precyzyjne definicje. Są rzetelne badania zachowań zdrowotnych dzieci i młodzieży w Europie ponawiane co dwa lata. Prof. Janina Mazur prowadzi je i wie o nich wszystko. Wiadomo, że dla młodego człowieka rak płuc to czysta abstrakcja, ale z drugiej strony gdyby ludzi spytać, to chyba każda rodzina w Polsce zetknęła się z kimś chorym na raka płuca.

Co oznacza w profesjonalnych badaniach, że ktoś pali regularnie?
– Pali co najmniej jednego papierosa codziennie przez co najmniej sześć miesięcy. Wiemy też, że najlepszym okresem do rzucenia palenia jest czas między 20. a 30. rokiem życia. Wtedy wyjście z nałogu jest najłatwiejsze i najwięcej osób w czasie wychodzi z uzależnienia. To są osoby, które zaczynały jeszcze w dzieciństwie, a gdy dojrzały, uznały, że nie chcą być palaczami przez całe życie. Uzależnienie staje się naprawdę głębokie, gdy się pali ciągle przez 20-25 lat. Potem to już może trwać do końca. Gdy palacz obchodzi 35. urodziny, nałóg zaczyna dopiero korelować z biologicznymi następstwami i człowiek zaczyna powoli to odczuwać. Jeśli nadal pali, nałóg się rozpędza i po osiągnięciu przez palacza 54. roku życia staje przed nim kilka scenariuszy. Albo umiera i już nie zdąży rzucić palenia, albo zaczyna walczyć, ograniczać, leczyć się i różnymi sposobami stara się przedłużyć życie. U regularnych palaczy okres między 35. a 54. rokiem życia to zwykle czas najintensywniejszego palenia. Od tego, jak ten okres spędzimy, zależy, czy umrzemy w 60. roku życia, czy około osiemdziesiątki lub później.

Palacz zaczyna też pewnie obserwować innych. Porównuje się. Mamy informację, że prezydent Andrzej Duda w wieku 45 lat postanowił rzucić palenie.
– Na pewno zdawał sobie sprawę, że trzeba to zrobić, i miał też świadomość, że to wcale nie jest takie proste. Ogłosił tę osobistą decyzję na ogólnopolskiej konferencji lekarzy i powiedział, że właściwie nie pali już od stycznia, ale nie chciał się chwalić, bo nie wiedział, czy wytrwa w tym postanowieniu. Uprawia sport, ale mimo to musiał być silnie uwiązany nałogiem. Abstynencja jest trudna do utrzymania. Moim zdaniem to wszystko bardzo dobrze świadczy o prezydencie.

To w końcu ważny przykład płynący z góry. Pewnie znajdzie wielu naśladowców.
– I pomoże samemu prezydentowi w pełnieniu jego funkcji. Dużo podróżuje samolotami, gdzie jest zakaz palenia. Uczestniczy też w wielu międzynarodowych spotkaniach na najwyższym szczeblu, a obyczaj niepalenia wśród VIP-ów mógł trochę ograniczać jego swobodę. W takich okolicznościach palenie nie jest tolerowane. Pamiętam scenkę ze spotkania wicepremiera Mieczysława Rakowskiego z premier Margaret Thatcher. Papieros w rękach Polaka wywołał wyraźną, zauważalną niechęć, jeżeli nie obrzydzenie Brytyjki. To był także symbol jakości życia tu i tam.

Szukajmy bohaterów walki z nałogiem. Nagłaśniajmy takie przypadki.
– Obywatele pewnie wezmą sobie do serca słowa o rzuceniu palenia. Takie przykłady mają już swoją historię. Np. popularny aktor hollywoodzki, odtwórca roli Kojaka, Telly Savalas, przed śmiercią na raka płuca zwrócił się do swej publiczności z dramatycznym apelem: „Amerykanie, nie palcie!”. Żałuję, że nie udało mi się namówić prof. Zbigniewa Religi na podobne oświadczenie publiczne, bo przecież przyczyna jego przedwczesnego odejścia była jasna. Każdy dziś powinien wiedzieć, że niemal wyłączną przyczyną raka płuc i zgonów z tego powodu jest palenie papierosów. Nie walczę z przemysłem tytoniowym, moim celem jest zdrowie Polaków. W latach 80. byliśmy w ścisłej czołówce światowej umieralności na raka płuc.

Lubimy słuchać, że jesteśmy w jakiejś dziedzinie najlepsi. Ale że najgorsi – nie.
– Ale tak było. W latach 1950-1980 sprzedaż papierosów wzrosła z 20 mld do 100 mld sztuk rocznie. W przeliczeniu na jednego mieszkańca stanowiliśmy światową czołówkę, a zdrowotnie była katastrofa, bo proporcjonalnie wzrastała liczba zachorowań Polaków na raka płuc. Podobna sytuacja była na Węgrzech. Dla mnie oznaczało to ciężką pracę edukacyjną i walkę o wprowadzenie przepisów antynikotynowych przez 10-15 lat. I wreszcie zaczęliśmy obserwować efekty. Od lat 90. sprzedaż papierosów ze 100 mld rocznie obniżyła się do 40 mld w 2016 r. Różnica 60 mld papierosów każdego roku miała wyraz w tym, że o połowę spadła zachorowalność na raka płuc. Największy mój sukces polega na tym, że udało się wygrać walkę ze śmiertelną chorobą występującą prawie wyłącznie u palaczy papierosów. Jestem z tego dumny i to uważam za swoje spełnienie zawodowe.

Czy również polska młodzież skorzystała na „efekcie Zatońskiego”, bo tak określano sukces Polski w dziedzinie promocji zdrowia w publikacjach zagranicznych?
– Moja działalność, powtarzam, nie była skierowana bezpośrednio do młodzieży, lecz do dorosłych. Rzecz w tym, że fakt, iż dorośli przestawali palić, wpływał także z poślizgiem na młode pokolenie. Na przełomie lat 90. i nowego wieku władza rodzicielska stawała się słabsza, a wolność nastolatków połączona z buntem młodości sprawiła, że palących dziewcząt ubyło mniej niż chłopców. Zapewne trzeba teraz będzie używać innych metod przekonywania.

A jak się udało panu osiągnąć obniżenie zachorowalności na raka płuc?
– Prowadziłem wieloletnią, uporczywą kampanię prozdrowotną i antytytoniową, walczyłem o zmianę przepisów prawnych, o wprowadzenie ograniczeń, o edukację i informację. W niemal wszystkich tych działaniach, akcjach, kampaniach jest ślad mojej ręki. Na przykład wprowadzenie dużych ostrzeżeń na pudełkach od papierosów spowodowało, że 300 tys. osób tylko z tego powodu rzuciło palenie.

Cały świat stara się ograniczyć to zagrożenie zdrowotne. Na opakowaniach papierosów wszędzie są ostrzeżenia. W Europie w pomieszczeniach publicznych są wydzielone strefy dla palaczy itd.
– Najbardziej restrykcyjne metody ograniczania palenia wprowadzono w Wielkiej Brytanii i w USA. W USA zaczęły prężnie działać ruchy przeciwko rakowi płuc. Na walkę z chorobą wydawano miliardy dolarów, nie tylko z kasy państwowej. Wielki biznes też się przyłączył. Stworzono bardzo skuteczne metody działania. Skorzystałem z wielu z nich, ale naśladując Zachód, trzeba było się dostosować do polskiej specyfiki. Naszym spécialité de la maison w latach 90. stało się włączenie do akcji Kościoła katolickiego. Przez ponad 10 lat tworzyliśmy wielki happening pod nazwą „Rzuć palenie razem z nami”. Finał następował co roku w listopadzie, a jego najważniejszym elementem była losowana publicznie nagroda w postaci wyjazdu do Rzymu i prywatna audiencja u Jana Pawła II. Tak wyglądała największa polska akcja w dziedzinie zdrowia publicznego i zarazem najtańsza skuteczna metoda antynikotynowa mająca znakomity odbiór w skali świata. Oczywiście towarzyszyły temu media, prasa, radio, telewizja. Papież, choć początkowo nieco zdziwiony, bardzo zaangażował się w całą sprawę. Taka prywatna audiencja trwała niekiedy 50 minut. Było oczywiście pamiątkowe zdjęcie z Ojcem Świętym. Ja też miałem okazję wiele razy porozmawiać z Janem Pawłem II. PKS dawał nam za darmo autokar, ogromna liczba polskich instytucji do tego się włączała. To był typowo polski wynalazek związany też z fenomenem polskiego papieża. Poczta Polska drukowała specjalne karty, które leżały na stolikach przy okienkach i wystarczyło tylko wypełnić i wysłać. Były lata, że otrzymywaliśmy ponad 30-40 tys. kartek zawiadamiających o rzuceniu palenia. A w maju każdego roku 20 laureatów nagrody, Iwona Schymalla z TVP, ja i jeszcze kilka osób jechaliśmy do wiosennego Rzymu. Stałem się przez to celebrytą i ludzie zatrzymywali mnie na ulicy, pytając, jak rzucić palenie.

A jak to zrobić?
– To już temat na kolejne opowiadanie. Będzie niebawem 20. edycja mojego poradnika pt. „Jak rzucić palenie?”.

Na koniec jeszcze raz zapytam, czy walka o niepalenie przez dzieci jest ważna?
– Tak, to, czy nasze dzieci wchodzą w życie z papierosem, czy bez papierosa w ustach, ma ogromny wpływ na ich zdrowie i na ich otoczenie. Rzecz bardzo istotna, bo to ostatni rakotwórczy produkt sprzedawany legalnie na masową skalę. Na szczęście są pozytywne obserwacje np. z Norwegii, w której po raz pierwszy we współczesnej historii, badacze raportują, że u dzieci w wieku 13-15 lat częstość palenia jest bliska zeru. Zagrożenie jednak nie zniknęło. Przed kilkoma dniami opublikowano w piśmie Amerykańskiego Stowarzyszenia Medycznego „JAMA Pediatrics” alarmujące badanie. Było ono oparte na obserwacji obejmującej ponad 17 tys. nastolatków. Wykazało ono, że wśród dzieci używających urządzenia do podawania nikotyny (nicotine delivery devices), tzw. e-papierosów, szansa na palenie tradycyjnych rakotwórczych papierosów jest czterokrotnie wyższa, niż u dzieci nigdy niepalących e-papierosów. Nie dajmy się zwodzić opiniom, że e-papierosy nie szkodzą.

Wydanie: 2017, 29/2017

Kategorie: Zdrowie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy