Walka o wodę w Chile

Walka o wodę w Chile

Warszawa 18,03,2019 r. Marcela Alejandra Mella Ortiz - chilijska dzialaczka praw czlowieka i ekolozka. fot.Krzysztof Zuczkowski

Wody wszystkich rzek w kraju mają swoich właścicieli Marcela Alejandra Mella Ortiz – chilijska ekolożka i działaczka praw człowieka Opowiedz coś o sobie. Twoja rodzina ma korzenie lewicowe? – Oboje rodzice działali w chilijskiej Partii Socjalistycznej i zajmowali stanowiska w rządzie Salvadora Allende. Po puczu Augusta Pinocheta w 1973 r. stali się ofiarami represji junty. Ojca przez kilka miesięcy przetrzymywano na Stadionie Narodowym w Santiago wśród 40 tys. innych więźniów – to była chyba największa izba tortur na świecie! Matkę osadzono w więzieniu wojskowym w Atacamie. Oboje byli bici i torturowani. Dzięki pomocy ambasady Meksyku ojcu udało się wyemigrować do tego kraju, skąd wrócił dopiero w 1989 r. Matkę zaś, z zawodu nauczycielkę historii, zesłano jako niebezpieczną do odległej prowincji z zakazem jej opuszczania oraz nauczania. Wychowywałaś się bez rodziców? – Tak. Przez siedem lat mieszkałyśmy z siostrą u babci, a matkę widywałyśmy tylko w weekendy. Nie mogła nawet wychodzić z domu. Przyjeżdżałyśmy do niej z siostrą w każdy piątek i odjeżdżałyśmy w niedzielę. To były bardzo szczęśliwe piątki i bardzo smutne niedziele. Działałaś politycznie? – Od liceum działałam w nielegalnej Partii Socjalistycznej, a w latach 1984-1998 byłam nawet wiceprzewodniczącą jej młodzieżówki. Byłaś represjonowana? – Od dziecka żyłam z piętnem córki wrogów państwa. Ale nigdy się nie załamałam, bo matka dała mi siłę i wpoiła mi, że trzeba walczyć o to, w co się wierzy. W 1989 r. Pinochet przegrał referendum i zaczął się powolny proces demokratyzacji kraju. Jak to odbierałaś? – Z wielką nadzieją. Ufaliśmy naszym opozycyjnym przywódcom, że po tylu latach dyktatury nareszcie wprowadzą demokrację. Zawiodłaś się? – Tak. Ruch społeczny, który przez dekady walczył z Pinochetem, przekazał po 1989 r. odpowiedzialność za zmiany w Chile liderom politycznym, a ci bardzo nas rozczarowali. Co tak was rozczarowało? – Demokratyczni liderzy, w tym socjaliści, szybko przywykli do swojego nowego statusu – polityków, posłów, ministrów, dyplomatów – i przestali wykazywać jakąkolwiek chęć zmiany pinochetowskiego ustawodawstwa. Bardzo szybko przystosowali się do neoliberalnego modelu zaaplikowanego Chile w latach dyktatury i nie zrobili nic, aby go zmienić. Dość powiedzieć, że w Chile nadal obowiązuje konstytucja z czasów Pinocheta. Chcesz powiedzieć, że dawni towarzysze prezydenta Allende zdradzili jego idee i podpisali się pod neoliberalnym, pinochetowskim kursem? – W rzeczy samej. Zdradzili i zapomnieli o tysiącach ofiar reżimu, które oddały życie i zdrowie za idee równości. Przyłączyli się ideowo do neoliberalnego kursu, na który Chile zostało skierowane przez juntę, USA i tzw. Chicago boys. Co robisz teraz? – Jestem aktywistką społeczno-ekologiczną, rzeczniczką organizacji obywatelskiej No Alto Maipo, która broni rzeki Maipo zaopatrującej w wodę Santiago, stolicę kraju. Jesteśmy grupą działaczy i działaczek, która walczy z neoliberalnym modelem zawłaszczania ziemi i wody w Chile. Konflikt rozpoczął się w 2007 r. w przełomie rzeki Maipo, w regionie San José de Maipo, w którym mieszkam. Region ten jest częścią regionu stołecznego i leży między łańcuchem andyjskim a wybrzeżem oceanu. Maipo to najważniejsza chilijska rzeka, bo nie tylko stanowi źródło wody dla Santiago, gdzie mieszka 40% populacji Chile, lecz także nawadnia rozległe obszary rolnicze, produkujące żywność dla całego kraju. To zielone płuca Chile, odwiedzane corocznie przez 3 mln turystów. Kto chce je zniszczyć? – AES Corporation – północnoamerykańska firma budująca system tuneli długości 70 km, który ma zbierać wodę z trzech najważniejszych dopływów rzeki Maipo i przekierowywać ją do budowanej hydroelektrowni, mającej wytwarzać energię na potrzeby największej chilijskiej kopalni miedzi Los Pelambres. W jakim stadium znajduje się budowa? – Firma twierdzi, że zbudowała już 50 km, ale według naszych szacunków dopiero 30 km. Projekt miał się skończyć w 2017 r. i kosztować 600 mln dol. Obecnie koszt całości szacuje się na 3 mld dol. Twoja organizacja walczy o całkowite zarzucenie projektu, ale jeśli wam się nie uda, to jakie skutki dla Santiago i całego Chile będzie miała jego realizacja? – Nie dość, że Santiago może nie mieć wystarczającej ilości wody pitnej, a jej jakość – z powodu zatrucia metalami ciężkimi i arszenikiem – pogorszy się dramatycznie, to jeszcze całemu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2019, 2019

Kategorie: Ekologia