Wehrmacht – armia zbrodniarzy

Wehrmacht – armia zbrodniarzy

Protokoły podsłuchów jeńców niemieckich pokazały przerażające oblicze wojsk Hitlera Mit o nieskazitelnej armii III Rzeszy został ostatecznie pogrzebany. Żołnierze Wehrmachtu splamili się niezliczonymi okrucieństwami – mordowali, grabili i gwałcili nie tylko bez skrupułów, ale z prawdziwą radością. Niemiecki tygodnik „Der Spiegel” stwierdził, że być może historię II wojny światowej trzeba będzie napisać na nowo. Ten najkrwawszy konflikt w dziejach ludzkości, który zniszczył 60 mln ludzkich istnień, doczekał się niezliczonych opracowań, studiów i monografii. A jednak niemiecki historyk Sönke Neitzel z uniwersytetu w Moguncji odnalazł w amerykańskich i brytyjskich archiwach źródła absolutnie nowej jakości – 20 tys. protokołów z podsłuchów niemieckich jeńców wojennych, spisanych na 150 tys. stron. W czasie wojny w szeregach Wehrmachtu i Waffen SS służyło 18 mln ludzi – ponad 40% męskiej populacji III Rzeszy. Do wiosny 1945 r. milion żołnierzy armii Hitlera dostał się do niewoli zachodnich aliantów. Większość osadzono w zwykłych obozach jenieckich. Ale ponad 13 tys. jeńców trafiło do specjalnych ośrodków w Trenton Park i Latimer House w Wielkiej Brytanii oraz później do Fort Hunt w amerykańskim stanie Wirginia. Tam alianci potajemnie podsłuchiwali rozmowy wziętych do niewoli żołnierzy w nadziei na pozyskanie informacji o strategii, taktyce i nastrojach w siłach zbrojnych Niemiec. Brytyjczycy interesowali się przede wszystkim ważnymi oficerami. Amerykanie nagrywali rozmowy także wojskowych niższych stopni. Protokoły sporządzano dokładnie, wraz z angielskim tłumaczeniem i danymi personalnymi jeńca. Żołnierze Wehrmachtu wysyłali z frontu listy do rodzin, prowadzili pamiętniki, po wojnie spisywali wspomnienia. Ale nikt przecież nie wyzna żonie czy matce, że zgwałcił kobietę albo brał udział w masowej egzekucji. W powojennych relacjach byli żołnierze Hitlera próbowali przedstawić się oczywiście w jak najlepszym świetle. Ich zakłamane wspomnienia wydawane są obecnie w Polsce w wysokich nakładach, najczęściej bez żadnych komentarzy. Ale jeńcy w ośrodkach specjalnych nie wiedzieli o podsłuchach. Nie mieli powodów do ukrywania uczuć, myśli i czynów przed towarzyszami. Przeważnie zabijali nudę, opowiadając o wstrząsających przeżyciach z frontu, które jednak uważali najwidoczniej za normalne. Dlatego protokoły z podsłuchów są źródłem szczególnym, demaskującym barbarzyńskie oblicze armii Hitlera. Historyk Sönke Neitzel podjął współpracę z Haraldem Welzerem, psychologiem społecznym z Essen. Razem przeanalizowali te niezwykłe dokumenty. Rezultatem stała się licząca 524 strony książka „Soldaten. Protokolle vom Kämpfen, Töten und Sterben” („Żołnierze. Protokoły o walce, zabijaniu i umieraniu“), która 12 kwietnia ukazała się w Niemczech. Zdaniem komentatorów, może stać się jedną z najważniejszych publikacji na temat II wojny światowej. Protokoły świadczą, że żołnierze w mundurach feldgrau, pochodzący przecież z poboru, często szacowni ojcowie rodzin, już po kilku dniach tracili wszelkie opory przed zabijaniem, potem zaś przelew krwi sprawiał im prawdziwą rozkosz. Lapidarnie ujął to pewien podporucznik biorący udział w egzekucjach: „Pierwszego dnia pomyślałem: cholera, rozkaz jest rozkazem. Czwartego dnia miałem już z tego uciechę”. 30 kwietnia 1940 r. pilot Luftwaffe Pohl opowiadał zwiadowcy Meyerowi: „Drugiego dnia wojny w Polsce musiałem zbombardować dworzec w Poznaniu. Osiem spośród 16 bomb uderzyło w miasto, między domy. Nie sprawiło mi to radości. Trzeciego dnia było mi to obojętne, czwartego dnia miałem z tego zabawę. Ściganie po polu pojedynczych żołnierzy ogniem karabinów maszynowych i zostawianie ich tam z kilkoma kulami w kręgosłupie było naszą rozkoszą przed śniadaniem”. Meyer: „Ale walczyliście tylko przeciwko żołnierzom?”. Pohl: „Także przeciwko ludziom (w znaczeniu: cywilom). Atakowaliśmy kolumny na drogach. Byłem w całym łańcuchu (samolotów). Maszyna trzęsie się, leci jedna za drugą, wtedy zakręt w lewo i ognia ze wszystkich luf… Widzieliśmy wylatujące w powietrze konie”. Meyer: „Do diabła z tymi końmi… Niee…”. Pohl: „Koni było mi żal, ale ludzi wcale nie. Było mi żal koni aż do ostatniego dnia”. Porucznik Hans Hartigs z 25. Eskadry Bombowców opowiadał, że brał udział w wyprawie na Anglię, podczas której chodziło o to „aby strzelać do wszystkiego, z wyjątkiem celów wojskowych”. Oficer relacjonował z zadowoleniem: „Położyliśmy trupem kobiety i dzieci w wózkach”. Pilot Bäumer urządził sobie nad ziemią brytyjską prawdziwe polowanie: „Z przodu mieliśmy dwucentymetrowe działko.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2011, 2011

Kategorie: Historia