Jak wolno pokazywać polską historię w filmie Rozogniona debata medialna wokół filmu „Tajemnica Westerplatte” na pierwszy rzut oka przypomina burzę w szklance wody, zwłaszcza że dotyczy obrazu, który jeszcze nie powstał, scenariusza, którego nikt dobrze nie zna, a także jednoznacznie wzniosłego dla Polaków wydarzenia historycznego, które jednak było już w przeszłości przedmiotem rozmaitych sporów. Ale to pozór, ponieważ w sprawę zaangażowali się nie tylko publicyści i ludzie filmu (którzy wystosowali apel w obronie wolności słowa oraz przeciwko cenzurze prewencyjnej), ale także politycy, w tym osobiście premier Donald Tusk. Można odnieść wrażenie, że brak znajomości całej sprawy, w tym intencji i zamiarów młodego twórcy „Tajemnicy Westerplatte”, Pawła Chochlewa, a zwłaszcza sam temat – „film historyczny” – wzmógł czujność rozmaitych obrońców narodowej pamięci, i to niekoniecznie tych, po których w pierwszym odruchu można by się spodziewać ostrych reakcji. Gdzieś na końcu jest oczywiście pytanie o granice pokazywania prawdy historycznej, a jeszcze dalej – czym ta prawda jest. I czy w ogóle istnieje. Gdyby nie patronat Zacznijmy od początku. Paweł Chochlew (rocznik 1971), absolwent wydziału aktorskiego łódzkiej Filmówki, były aktor warszawskiego Teatru Syrena, znany także z występów w serialach „Klan”, „Tygrysy Europy”, „Na dobre i na złe” czy „Adam i Ewa”, napisał scenariusz filmu historycznego o obronie Westerplatte. W zamyśle ma to być wielka, na modłę hollywoodzką zrealizowana superprodukcja, opowiadająca o siedmiu dniach obrony wojskowej składnicy tranzytowej. Cały budżet filmu ma wynieść 15 mln zł. Fabułę organizuje spór między dowódcą Westerplatte mjr. Henrykiem Sucharskim i jego zastępcą kpt. Franciszkiem Dąbrowskim, któremu powszechnie przypisywane są największe zasługi w czasie obrony placówki. W rolach głównych mają wystąpić Bogusław Linda, Paweł Małaszyński i Robert Więckiewicz, a scenografią ma się zajmować zdobywca Oscara, Allan Starski. Film ma być gotowy w 70. rocznicę wybuchu wojny, a więc we wrześniu przyszłego roku. Może się jednak okazać, że z projektu nic nie wyjdzie, gdyż po doniesieniach medialnych o kontrowersyjnych scenach zawartych w scenariuszu oraz reakcji premiera Donalda Tuska oraz ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bogdana Zdrojewskiego część koproducentów cofnęła decyzję o dofinansowaniu, Polski Instytut Sztuki Filmowej zaś co prawda podtrzymuje decyzję o dotacji, ale zamówił dodatkowe ekspertyzy. Scenariusz Chochlewa uzyskał wysoką ocenę ekspertów PISF, obiecano dotację w wysokości 3,5 mln zł. Potem twórcy filmu zwrócili się do Kancelarii Premiera z prośbą o patronat, ta zaś poprosiła o udostępnienie scenariusza i oddała go pod osąd ekspertów od historii. Opinię jednego z nich, Mariusza Wójtowicza-Podhorskiego, pełnomocnika wojewody pomorskiego ds. rewitalizacji Westerplatte, ujawniła „Gazeta Wyborcza”, która o całej sprawie napisała pierwsza. Według niego, scenariusz „Tajemnicy Westerplatte” stanowi „ordynarny i wyjątkowo brutalny atak na legendę”, ma zhańbić walczących tam żołnierzy, ma „antypolski charakter” i w 80% jest fikcją. Pijany obrońca sikający na portret marszałka Rydza-Śmigłego, żołnierze kradnący żywność z magazynów i biegający nago pod ostrzałem Niemców, podpity kpt. Dąbrowski wymachujący pistoletem i pociągający z ukrytej w kieszeni płaszcza butelki wódki, polscy żołnierze w obleśny sposób liżący pornograficzne karty – wyliczył wyłapane przez siebie kontrowersje Wójtowicz-Podhorski. Zdaniem producenta filmu, Roberta Żołędziewskiego, scenarzysta przeprowadził rozmowy z westerplatczykami, a także z rodzinami oraz znajomymi nieżyjących już żołnierzy i m.in. na podstawie ich relacji konstruował filmową wizję. Zaprotestowała córka kpt. Dąbrowskiego, Elżbieta Chojka-Dąbrowska, która stwierdziła, że nikt nie kontaktował się z nią ani, według jej wiedzy, z innymi rodzinami westerplatczyków. Oliwy do ognia dolał też autor biografii mjr. Sucharskiego oraz rzecznik byłego prezydenta Lecha Wałęsy, historyk Andrzej Drzycimski, według którego film Chochlewa bazuje na plotkach, domysłach i jest odległy od prawdy historycznej, która – według niego – wyglądała inaczej. Zakwestionował np. ukazane w scenariuszu sceny samosądów dokonywanych na dezerterach. Politycy kontra twórcy Ostatecznie ostro zareagowali członkowie rządu. Szef gabinetu premiera Sławomir Nowak stwierdził, właściwie powtarzając opinie Wójtowicza-Podhorskiego oraz Drzycimskiego, że „scenariusz nie ma nic wspólnego z prawdą historyczną” i „uderza w godność i honor polskich żołnierzy”. „Budujemy Muzeum Pola Bitwy Westerplatte, aby przypomnieć niezwykłe znaczenie polskich Termopil. Dlatego w żadnym razie nie podpiszemy się pod czymś, co sugeruje, że obrońcy Westerplatte nadużywali alkoholu
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









