W feralną noc listopadową starły się więc dwa światy i dwa sposoby myślenia o kraju. Błędem byłoby jednak sądzić, że „dzieci” zaczęły strzelać do swoich bohaterów tylko z powodu młodzieńczej zapalczywości i chęci dokonana heroicznych czynów. W grę wchodziły przewiny poważniejsze, bo osobiste. Podchorążowie Wysockiego nie mogli się pogodzić z tym, że wiarusi Napoleona bez szemrania znosili ekscesy dowódcy polskiej armii, Wielkiego Księcia Konstantego. W 1816 r. podczas parady na pl. Saskim książę obraził dotkliwie kilku oficerów 3. pułku. Moskiewski dryl był w naszej armii czymś obcym, młodzi spoglądali więc błagalnie w stronę starych generałów, ale wszyscy milczeli jak grób. Za poszkodowanymi ujął się tylko kpt. Michał Wilczek, dawny szwoleżer, który wprost zarzucił generałom, że dbają jedynie o osobiste korzyści, zapominając o honorze swoim i wojska. Duże wrażenie wywarło również skazanie pod zarzutem spisku mjr. Waleriana Łukasińskiego. Publiczna degradacja w obecności wojska i przy biernej aprobacie generalicji wzburzyła młodych oficerów. Dla nich była to kwestia tyleż oficerskiego honoru, co przekonania, że jednak służą w armii Królestwa Polskiego, nie w rosyjskiej.
Dzieci, uspokójcie się
Ruch Wysockiego był hazardem, ani on, ani jego koledzy nie wiedzieli, w jakim stopniu mogą liczyć na przełożonych. Historyk powstania gen. Wacław Tokarz pisał, że członkom spisku podchorążych wydawało się, że w chwili wybuchu porwą zapałem i szlachetnym celem tych generałów, których uważali za patriotów (m.in. Józefa Chłopickiego i Stanisława Potockiego), inni „przeznaczeni zostali na zabicie, gdyby najmniejszy opór okazali”.
Pierwszą ofiarą spiskowców był gen. Maurycy Hauke. Ten 55-letni oficer miał za sobą wojnę w obronie Konstytucji 3 maja oraz insurekcję kościuszkowską. Później jako oficer Legionów został ciężko ranny i odznaczył się podczas oblężenia Mantui. Gdy Napoleon w 1806 r. wkroczył do Poznania, Hauke z energią zaangażował się w tworzenie polskiego wojska. Walczył m.in. pod Tczewem i Gdańskiem, a w 1813 r. do ostatniego pocisku bronił Zamościa przed Rosjanami. Wieczorem 29 listopada na wieść o alarmie zmierzał w stronę Krakowskiego Przedmieścia. Spotkał tam kilkudziesięciu zrewoltowanych żołnierzy. Wtem pod Pałacem Namiestnikowskim, tuż obok kamiennych lwów, padła komenda: „Pal!”. Hauke upadł. Podniósł się krzyk: „Hurra!”. Później w ciele generała znaleziono 19 ran od kul i bagnetów. Spiskowcy zerwali mu z piersi trzy orderowe gwiazdy rosyjskie i szlify generalskie, zostawiając tylko ordery polski i francuski. Ów akt okrucieństwa znajduje inne poza gorączką rewolucyjną wyjaśnienie. Gen. Hauke był przewodniczącym sądu wojennego, który skazał mjr. Łukasińskiego i zgodził się na jego publiczną degradację.
Ludzie Wysockiego ruszyli w stronę miasta. Pod kościołem św. Aleksandra natknęli się na gen. Stanisława Potockiego, ulubieńca Warszawy, a szczególnie Wielkiego Księcia Konstantego. Potocki starał się przemówić do podchorążych: „Dzieci! Co robicie? Uspokójcie się”. A cieszył się dużym szacunkiem w armii, już jako niespełna 20-letni młokos brał udział w powstaniu kościuszkowskim. Był adiutantem ks. Józefa Poniatowskiego. Podczas wojny z Austriakami w 1809 r. szturmował Zamość. Po klęsce Napoleona jak większość polskich żołnierzy złożył przysięgę na wierność carowi Aleksandrowi I i zamierzał jej dotrzymać. W feralną noc „Staś” objeżdżał polskie jednostki i nakłaniał je do powrotu do koszar. Na pl. Bankowym rozwścieczony tłum ściągnął go z konia.
Poturbowany generał zdołał jednak się wyrwać. Bez kapelusza i szlifów generalskich dojechał do wylotu ulic Senatorskiej i Bielańskiej. Nagle rozległy się strzały. Potocki zgiął się i spadł z konia.
Z kolei na ul. Senatorskiej powstańcy zatrzymali powóz i pytali, kto jedzie. Pośród tumultu spiskowcy zamiast „gen. Nowicki” usłyszeli „gen. Lewicki” – nazwisko znienawidzonego rosyjskiego gubernatora Warszawy. Oddano kilka strzałów, a ciało Nowickiego wypadło z karety. Kolejna ofiara nocy listopadowej, gen. Stanisław Trębicki, był zwierzchnikiem szkoły kadetów i cieszył się sporym autorytetem jako reformator piechoty. Na wieść o buncie swoich uczniów skierował się tam, skąd słychać było strzały. Prof. Władysław Zajewski w książce „Powstanie listopadowe 1830-1831” pisze: „Na rogu ulic Bielańskiej i Długiej błagano go, by stanął na czele ruchu, lecz ten, według Mochnackiego, miał odpowiedzieć: »Wy jesteście nikczemni, jesteście mordercami«. Został wówczas zastrzelony”. Jego ciało leżało na ulicy do rana.
Gen. Tomasz Siemiątkowski już podczas kampanii przeciwko Rosji w roku 1807 dał się poznać jako wspaniały kawalerzysta. Szczególnie odznaczył się w bitwie pod Frydlandem. 29 listopada próbował rozproszyć tłum. Postrzelony przed pałacem Brühla zmarł w swoim mieszkaniu. Ofiarą podchorążych padł też gen. Ignacy Blumer. Szlak bojowy tego mierzącego 190 cm olbrzyma rozpoczął się podczas insurekcji kościuszkowskiej, a obejmował feralną wyprawę na Haiti (Blumer ocalał jako jeden z nielicznych Polaków) i wojnę z Austriakami (Virtuti Militari), aż do Moskwy. Tuż przy Arsenale generał natknął się na 5. pułk piechoty. Podchorążowie znali go jako uczestnika sądów wojskowych i wykonawcę rozkazów księcia Konstantego. Oddali kilka strzałów, 57-letni Blumer dostał trzy kule w pierś.
Patriotycznie pomija się, że polskim katolikom bardzo była w niesmak, wolność wypowiedzi i religijna tolerancja, gwarantowana przez Konstytucje. Podchorążowie, jak dzisiejsi “kibole”, czy “słoiki” byli utrzymywani przez rodziców i nienawiść do zmian “wypili z mlekiem matki”
Poza tym tym młodym trepom, imbecylom, było nudno, nie ma wojny, nie ma awansów, a koryta obsadzone przez zasłużonych.
Szkoda, ze Redakcja nie podła linku do Konstytucji Królestwa Polskiego, bo wtedy latwiej zrozumiec tych młodych przygłupów, którzy razem z rodzinami sporo tracili z koryta w Królestwie Polskim.
http://www.law.uj.edu.pl/users/khpp/fontesu/1815.htm
Polecam choćby Art: 11, Art.12. [“Duchowieństwo wszystkich wyznań jest pod protekcją i dozorem praw i rządu”.
Tadziowie od Rydzyków zrobili tez swoja nagonkę na państwo polskie], Art 17, Art 29, Art 33,
Swoją drogą, w polskich armiach zawsze jest bardzo duży nadmiar generałów
wtedy było bardzo nudno, ZERO filmów, TV, ABBA itp., Wesołych Miasteczek, Soap Opera, Playstation, Internetu itd.
Wiec naszym bohaterom zostawała wóda, dziwki, karty, rozróby. Żołd starczał na krótko, a to co matki przysłały ówczesnym “słoikom”, to dla nich też były grosze.
Może Redakcja poda ile oni zarabiali a ile kosztowały wóda, dziwki, karty, rozróby.