Jacek Wiśnicki. Nazwisko, które niewiele mówi nawet mieszkańcom stolicy. Choć to od 2 stycznia wiceprezydent Warszawy ds. społecznych, komunikacji społecznej i współpracy z organizacjami pozarządowymi. W rubryce sprawy załatwione nie ma za wiele wpisów. Z posady zrezygnował, gdy Trzaskowski wycofał swoje stanowisko w kwestii wprowadzenia nocnej prohibicji. Ale czy teraz, gdy Trzaskowskiemu, znanemu ze stałości ocen, znowu się odmieniło, Wiśnicki wróci? Oby nie. Gdy mówił, że nie może być dalej twarzą polityki społecznej, to chyba żartował. Marny był. Męczyło go nawet czytanie skarg, a co dopiero odpisywanie petentom. Może nie wie, bidula, że to obowiązek urzędnika, żadna łaska jaśnie pana. Mamy z Wiśnickim takie doświadczenia po przetargu na wydawanie Warszawskiego Miesięcznika Seniorów „Pokolenia”. Zobaczyliśmy jeden z tych przetargów tak sprytnie ustawionych, by wygrała właściwa oferta. Wszystko pod bokiem Wiśnickiego. A skargami na urząd miasta można wytapetować boisko.









