Wielki iluzjonista

Wielki iluzjonista

Minister Waszczykowski opowiada o polityce zagranicznej, którą chce prowadzić. Nie musi. Bo to wszystko zamiary bez pokrycia Czy Polska ma politykę zagraniczną? Czy wie, czego chce? Na to pytanie trudno odpowiedzieć z dwóch przynajmniej powodów. Po pierwsze, o polskiej polityce zagranicznej nie decyduje dziś ani MSZ, ani Kancelaria Premiera, ani Kancelaria Prezydenta. Decyduje o niej szef PiS Jarosław Kaczyński, narzucając jej ton i kierunki. Inni do tego się dostosowują. Do różnych działań post factum dopisują różne tłumaczenia. Po drugie, piętno wyciska na niej obecny szef MSZ Witold Waszczykowski i jego osobowość – a Polska nie miała w historii tak rozgadanego ministra spraw zagranicznych, tak emocjonalnego i tak chętnie snującego różne teorie, dalekie od rzeczywistości. Zamiast polityki mamy bon moty. I iluzje. Jeśli zatem czasami wygląda to nawet interesująco, w rzeczywistości mamy chaos. Zacznijmy jednak od tych spraw, na które Waszczykowski nie ma wpływu, więc zajmuje się nimi post factum. Eksporterzy demokracji Pod koniec stycznia, wymieniając w Sejmie cele polskiej polityki zagranicznej, Waszczykowski mówił m.in. o promocji praw człowieka i demokracji. Że Polska ma wspierać te siły na świecie, które o owe wartości walczą, sama oczywiście świecąc przykładem. Przepraszam, czy to oznacza, że nasze MSZ będzie wspierało KOD? Słowa ministra brzmiały pięknie, ale w tym samym czasie trzy instytucje rozpoczynały badania, czy właśnie w Polsce, w związku z wojną o podporządkowanie PiS Trybunału Konstytucyjnego, nie jest zagrożona praworządność. W Parlamencie Europejskim mieliśmy debatę nad sytuacją w naszym kraju, a Komisja Europejska wdrożyła wobec Polski procedurę badania praworządności. No i swoje prace rozpoczynała Komisja Wenecka, ciało doradcze Rady Europy. Tym samym znaleźliśmy się w sytuacji wyjątkowej – Europa zaczęła się zastanawiać (i dalej się zastanawia), czy Polska jest jeszcze krajem demokratycznym, czy z demokracją zrywa. I stało się tak nie dlatego, że wygrało PiS, że nie rządzi PO albo że rząd wdraża program 500+, ale dlatego, że to, co rządzący zaczęli wyczyniać w sprawie Trybunału, było sprzeczne nie tylko z zapisami polskiej konstytucji, ale również z normami Unii Europejskiej. Tej, do której Polska wstąpiła, pytając wcześniej o zgodę obywateli w referendum. Unia bowiem jest nie tylko związkiem gospodarczym i politycznym, ale również ideologicznym, opartym na wspólnych wartościach demokracji, praworządności, wolnego rynku i trójpodziału władzy – tzw. kryteria kopenhaskie to jej filar. Dla człowieka Zachodu nie do pomyślenia jest, by władza ustawiała sobie sędziów. Jeżeli więc na państwie ciążą takie podejrzenia, opowiadanie o tym, że jednym z jego celów jest promowanie demokracji, brzmi jak kiepski żart. MSZ, czyli… W gmachu przy alei Szucha popularny jest dowcip: „Co znaczy skrót MSZ? Ministerstwo Sprostowań Zagranicznych”. Tak bowiem się złożyło, że w ostatnich tygodniach urzędnicy zajmują się przede wszystkim polemizowaniem z zachodnimi mediami i prostowaniem tego, co piszą one o Polsce. Dodajmy – z mediami najpoważniejszymi i najbardziej wpływowymi. Ostatnim „bojem” MSZ było starcie z telewizją BBC, która nadała reportaż „Czy Polska się putinizuje?”. Rzecznik ministerstwa zarzucił materiałowi „brak bezstronności” i „nieznajomość kontekstu”, ale sam, pisząc długie sprostowanie, się ośmieszył. Z nagłówka pisma rzecznika wynikało bowiem, że jego adresatem jest „Pan Kim Shillinglaw, dyrektor BBC Two i BBC Four”. Problem w tym, że Kim Shillinglaw, która szefuje BBC Two i BBC Four od 2014 r., jest kobietą. MSZ walczy nie tylko z BBC, ale i z CNN. Z dziennikami „Washington Post”, „Die Welt”, z wiodącymi mediami zachodniego świata. Ba! Okazało się, że nawet karnawałowe kukły stały się przedmiotem interwencji na najwyższym szczeblu. Bo jeszcze przed wyjazdem do Niemiec minister Waszczykowski zapowiedział, że porozmawia o tym ze swoim berlińskim odpowiednikiem… „Mamy do czynienia z atakami na wizerunek Polski i rządu RP. Z dezinformowaniem czytelników zagranicznych oraz próbami wytwarzania w nich przekonania, iż w Polsce zagrożona jest demokracja”, mówił w styczniu w Sejmie. „Dlatego, w trosce o dobre imię naszego kraju, będziemy prowadzili aktywną dyplomację medialną, której dobrym przykładem była niedawna publikacja mojego artykułu »Jakiej Europy chce Polska« w 26 najpoważniejszych opiniotwórczych dziennikach europejskich”. Innymi słowy, Polska zeszła do poziomu państw mających kłopoty z wizerunkiem. Stała się krajem, który musi kupować miejsce w zachodnich mediach, by drukować tam wypowiedzi

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2016, 2016

Kategorie: Kraj