Jak Zandberg pokonał Kaczyńskiego

Jak Zandberg pokonał Kaczyńskiego

W wyborach do Sejmu i Senatu największa frekwencja była w warszawskiej gminie Wilanów Mobilizacja. O to apelowały wszystkie partie i koalicje. Zagłosowało 18,47 mln Polaków. Duże miasta zmobilizowały się bardziej niż gminy wiejskie. Najwyższa frekwencja była w Warszawie – do urn poszło 77,07% uprawnionych. Najmniej mieszkańców zagłosowało w gminie Zębowice, położonej na północny wschód od Opola – jedynie 34,96%, czyli 1023 osoby. Gminą o najwyższej frekwencji był warszawski Wilanów – 85,24%. Miasteczko Wilanów, przez złośliwych nazywane Lemingowem, dało popis obywatelskiej postawy. Od rana do ostatnich chwil głosowania rodzinne korowody sunęły w kierunku siedzib komisji wyborczych. W dwóch komisjach padł rekord niespotykany w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, a może nigdy. Tam frekwencja przekroczyła 90%. Zwycięska komisja, w której osiągnięto wynik 90,91%, mieściła się tuż obok Świątyni Opatrzności Bożej, w Instytucie Jana Pawła II. Można by więc powiedzieć, że Panu Bogu ta frekwencja się podobała. Byłam członkiem jednej z komisji wyborczych w Miasteczku Wilanów i u mnie frekwencja wyniosła 86,77%. Też nieźle. Znów z długopisem i świeczką Rok temu, w październikowych wyborach samorządowych, debiutowałam jako członek komisji obwodowej. Wtedy zgłosiłam się na nocną zmianę, czyli do tej komisji, która liczyła głosy. Reprezentowałam Komitet Wyborczy Unii Europejskich Demokratów. Wówczas, po prawie 19-godzinnym dyżurze, który miał być nocny, a był nocno-poranno-późnopopołudniowy, stwierdziłam, że nie mam ochoty na powtarzanie tej przygody. Przed wyborami do Sejmu i Senatu dowiaduję się, że wśród znajomych są osoby, które i tym razem pójdą na wybory z własnym długopisem i ze świecą do pokrywania kwadracików przy nazwiskach kandydatów z innych opcji, by nie można było w nich postawić dodatkowego krzyżyka. Postanawiam ponownie uczestniczyć w komisji wyborczej. Czasu jest niewiele, zbliża się 13 września, czyli termin zgłaszania przez komitety wyborcze swoich kandydatów do komisji obwodowych. Jako fanka Unii Europejskich Demokratów właśnie w tej partii postanawiam po raz kolejny zgłosić akces do obwodowej komisji wyborczej. Tym razem jednak Unia nie ma własnego komitetu wyborczego, mam więc reprezentować w komisji wyborczej PSL. Ta pani jest czepialska W sobotę, w przeddzień wyborów, trzeba sprawdzić, czy sala jest przygotowana, i przeliczyć karty do głosowania. Jest siedem osób z komisji. Wystarczająca liczba. Stoimy przed zaplombowaną salą. Zjawiają się cztery osoby z Urzędu Dzielnicy Wilanów. Zdejmują plombę przylepioną na drzwiach, przekazują komisji salę i karty do głosowania. Dostajemy nawet herbatę ekspresową i kawę rozpuszczalną. To wprawdzie nie to samo co obiad w czasach PRL, ale zawsze miły gest. Znów, jak w wyborach samorządowych i europejskich, na stołach nieduże parawany mające zapewnić tajność wyborów. Tylko cztery, co wydaje mi się liczbą zbyt małą, bo pamiętam, jak w czasie wyborów samorządowych tworzyły się długie kolejki. A przecież teraz frekwencja może być większa. Pytam o możliwość stworzenia dodatkowego stanowiska. Nie ma. Wychodzę na czepialską, bo wszystkie pozostałe osoby, zarówno z urzędu, jak i z komisji, są przekonane, że cztery stanowiska wystarczą, by mogło zagłosować 1769 osób uprawnionych w tym obwodzie, plus jakaś niewiadoma liczba ludzi z zaświadczeniami. Dwukrotnie liczymy karty do głosowania. Dopiero w dniu wyborów zostaną one opatrzone pieczęcią naszej komisji wyborczej. Rozwieszamy obwieszczenia i informacje. Znów wychodzę na czepialską, bo nie podoba mi się, że urna z przezroczystego pleksi jest porysowana i nie wygląda tak dostojnie, jak – moim zdaniem – powinna. Ale na to nic się nie poradzi. Wiceprzewodnicząca komisji uspokaja mnie, że na pewno żaden wyborca na te drobne niedociągnięcia nie zwróci uwagi. Może. Widziałam już wszystkie osoby z komisji, a nadal nie mam pojęcia, kto jaki komitet reprezentuje. W internecie odnajduję informację o składzie komisji. Miało być osiem osób, ale jest dziewięć – zapewne dlatego, że wzrosła liczba uprawnionych do głosowania. Cztery panie zostały dokooptowane przez okręgowego komisarza wyborczego, więc zupełnie nic nie wiadomo na temat ich przekonań politycznych. Może nie ma to znaczenia, ale przecież nie bez powodu poszczególne komitety wyborcze chcą mieć w składzie komisji swoich ludzi. Pozostałe osoby to czterech panów zgłoszonych przez KW PiS, KW Skuteczni Piotra Liroya-Marca, KWW Koalicja Obywatelska PO .N IPL Zieloni i KW Związku Słowiańskiego oraz ja, zgłoszona przez KW PSL. Gdzie jest mój kandydat?

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 43/2019

Kategorie: Kraj