Obraziliśmy się na liberalizm. A wiemy, kto w historii obrażał się na liberalizm – bolszewicy i faszyści Prof. Stanisław Filipowicz – historyk myśli politycznej i prawnej, członek rzeczywisty PAN, dziekan Wydziału I Nauk Humanistycznych i Społecznych PAN, członek Komitetu Nauk Politycznych PAN, kierownik Zakładu Historii Myśli i Ruchów Społecznych Instytutu Nauk Politycznych UW. Autor książek i podręczników, m.in. „Historii myśli polityczno-prawnej”, „O władzy grzechu i grzechach władzy. Rozważania o rodowodzie amerykańskiego antyutopizmu”, „Pochwała rozumu i cnoty. Republikańskie credo Ameryki”, „Demokracja. O władzy iluzji w królestwie rozumu”, „Prawda i wola złudzenia”. Teoretycznie kształceni jesteśmy w duchu Oświecenia. W szkole uczą nas racjonalnego myślenia, nauk ścisłych. To jest narzędzie, z którym człowiek wychodzi na zewnątrz. A tam… Niespodzianka! – Kult wiedzy naukowej związany jest z Oświeceniem. Tak jak i nadzieja, że racjonalne poznanie umożliwi nam dotarcie do prawdy. Ale dzisiaj zaczynamy coraz wyraźniej zdawać sobie sprawę z tego, że nasze oczekiwania, nadzieje były czymś prowadzącym nas zbyt daleko. Że świat jest po prostu inny. Że nie udało się zrealizować tego frapującego zamysłu, który pozwoliłby nam odnaleźć się w rzeczywistości uporządkowanej, pozbawionej elementu niepewności. Jako motto możemy wykorzystać określenie używane przez słynnego niemieckiego socjologa Ulricha Becka – społeczeństwo ryzyka. Druga nowoczesność jest związana z narastającą presją ryzyka, z którą sobie nie radzimy. Świat tak się zmienił czy oświeceniowa wiara okazała się naiwnością? – Nasze oczekiwania były pewnego rodzaju fantasmagorią, zakorzenioną w obrazach stworzonych przez filozofów myślicieli. To była wielka utopia racjonalności, która miała zastąpić cały ten chaos, z którym mieliśmy do czynienia. Rousseau w taki sposób spogląda na przeszłość i w umowie społecznej tworzy nam wizję czy iluzję uporządkowania, która oznacza, że uwolnimy się od ryzyka niesprawiedliwości, tego wszystkiego, co powodowało zamęt. Czy to jest możliwe? Dzisiaj nabieramy coraz większego przekonania, że nie. Filozofowie stworzyli nową wiarę Rozum nie podołał ciężarom? – Jest świetna praca „Państwo Boże osiemnastowiecznych filozofów” Carla Beckera, amerykańskiego historyka, który zwraca uwagę na to, że jeżeli zastanawiamy się nad jakąś szerszą interpretacją i charakterystyką Oświecenia, musimy pamiętać o św. Augustynie i jego wizji Państwa Bożego. To pozwala nam dostrzec skalę tych wszystkich ambicji, które wówczas decydowały o bardzo radykalnym, pełnym determinacji sprzeciwie wobec przeszłości. Bo Oświecenie jest buntownicze i prowadzi nas w stronę rewolucji. Która sama w sobie staje się już powodem wielkich komplikacji… Bo rewolucja jest zaprzeczeniem Oświecenia! Zaprzeczeniem ładu, porządku, rozum ustępuje emocjom… – Rewolucja wywołuje chaos. Wyzwala żywioły, nad którymi rozum nie jest w stanie zapanować, mówiąc najprościej. I chodzi o najbardziej wzniosłe i najbardziej szkaradne pasje, namiętności, bez których żadnej rewolucji nigdy by przecież nie było. To jest paradoks, z którym mamy do czynienia już w punkcie wyjścia. Filozofowie Oświecenia przedstawili swoiste wyznanie wiary, które zastąpiło wyznawaną religię. Tym razem miała to być prawda objawiona rozumu. Stworzyli nową wiarę. Że rozum doprowadzi nas do prawdy. A my sobie wszystko ułożymy i uporządkujemy… To tak optymistyczne, że aż naiwne. – Mimo wszystko jesteśmy sukcesorami Oświecenia, mniej lub bardziej świadomie przywiązanymi do tej tradycji, i próbujemy ocalić wiele rzeczy, które są związane z koncepcją racjonalnego uporządkowania. Ale to nam się wymyka z rąk. Wiek XX, mający zrealizować wielkie nadzieje wieku XIX, który był wiekiem nauki i zapowiadał definitywne uporanie się ze wszystkimi trudnościami, stał się wiekiem urzeczywistnionego koszmaru, dwóch największych wojen w dziejach naszej planety. I co mamy począć? Wiek XXI jest wiekiem chaosu. – Który to chaos coraz wyraźniej zaczynamy dostrzegać. A poza tym, można powiedzieć, pojawia się szczególna nuta fascynacji destrukcją, unicestwieniem, wojną. Przecież to jest nieustannie powracający motyw. To, co decydowało w wielkiej mierze o tym, że cieszyliśmy się komfortem pokoju i uporządkowania, przynajmniej w świecie zachodnim, wynikało z wielkiej traumy II wojny światowej i bardzo mocno akcentowanego przekonania, że wojna jest wynaturzeniem. A dzisiaj wojna znowu staje się natchnieniem w kulturze. Poczynając od gier komputerowych, które w największym stopniu poświęcone są zabijaniu, celebrowaniu motywu destrukcji i przemocy. Czerń zawsze jest