Wirus bogatych

Wirus bogatych

fot. BEWPHOTO Apr 23, 2020 - Rio de Janeiro, Brazil: COVID-19 Residents of the Santa Marta favela, Botafogo, south zone, will meet this Thursday, (23), in an independent union project, without state aid, to sanitize the entire community avoiding the spread of the contagion of the new coronavirus among residents, breaking the covid-19. This project that started in Santa Marta is expanding in several slums in Rio de Janeiro and in slums in the rest of Brazil. (Credit Image: © Ellan Lustosa/ZUMA Wire/ZUMAPRESS.com)

Brazylia: w przeludnionych fawelach koronawirus może oznaczać wyrok śmierci Uśmiech na twarzy, uściski z sympatykami i ochocze podawanie im dłoni – prezydent Jair Bolsonaro bagatelizuje koronawirusa, porównując go do przeziębienia. Mimo że pandemia zbiera w Brazylii coraz tragiczniejsze żniwo, nic nie wskazuje na to, aby prezydent zmienił zdanie. • W Ameryce Łacińskiej mówi się o nim wirus bogatych. SARS-CoV-2 został tu bowiem „przywieziony” albo przez turystów (to przypadek m.in. Kostaryki i Kolumbii), albo przez zamożnych mieszkańców, mających środki na dalsze podróże. Większość przypadków zarażenia dotyczyła osób, które wróciły z Azji lub Europy, bo właśnie w styczniu i lutym w krajach południowoamerykańskich trwają wakacje. Podobnie koronawirusa określa się w Brazylii, która była pierwszym państwem na kontynencie z potwierdzonym przypadkiem zarażenia. Stało się to 26 lutego, a zakażonym był 61-letni mieszkaniec stanu São Paulo, który wrócił z wyjazdu służbowego do Lombardii. W tym samym regionie pojawiła się pierwsza ofiara śmiertelna. 16 marca prasa poinformowała o 62-letnim mężczyźnie, który cierpiał na cukrzycę oraz nadciśnienie i zmarł po kilku dniach pobytu w szpitalu. Głośno zrobiło się także o drugiej ofierze śmiertelnej koronawirusa w Brazylii, 63-letniej pomocy domowej w luksusowej dzielnicy Leblon w Rio de Janeiro. Jej przypadek pokazuje skalę różnic społecznych. Kobieta zaraziła się od pracodawców – zamożnego małżeństwa, które wróciło z wakacji we Włoszech i mimo pozytywnych wyników testu na obecność patogenu nie poinformowało jej o zakażeniu. Później ustalono, że zatrudniona na czarno kobieta przepracowała bez ubezpieczenia zdrowotnego ponad 20 lat. Była jedną z 7 mln pomocy domowych w tym kraju, należała też do 38-milionowej rzeszy Brazylijczyków zatrudnionych bez umowy, a tym samym bez świadczeń, które zapewniałyby dostęp do leczenia. Zmarła była również jedną z wielu osób, którym dojazd do pracy zajmuje kilka godzin dziennie w zatłoczonym transporcie miejskim, a które mieszkają w ubogich, przeludnionych dzielnicach. W takich miejscach stosowanie się do zasad izolacji jest fikcją, a utrzymanie codziennej higieny niemożliwością, ze względu na problemy z dostępem do bieżącej wody. Mimo pozytywnych wskaźników rozwoju ekonomicznego Brazylia pozostaje jednym z wielu krajów globalnego Południa o wysokim odsetku osób żyjących poza systemem. Pandemia uwydatniła to, co jest problemem od dawna: niedofinansowanie ochrony zdrowia i ogromną skalę nierówności. Podwójny problem Sytuacja w tym 220-milionowym kraju wygląda coraz dramatyczniej. Szacuje się, że ok. 48% potwierdzonych przypadków zarażenia koronawirusem w całej Ameryce Południowej przypada właśnie na Brazylię, która trafiła do niechlubnej grupy najbardziej dotkniętych przez pandemię państw na świecie. Potwierdzono tu (dane z początku maja) ok. 116 tys. zarażeń, a codzienny przyrost wynosi ok. 3-4 tys. Niemal 8 tys. osób zmarło. Oficjalne liczby najpewniej odbiegają od rzeczywistości, bo dużej części zarażeń nie udaje się wychwycić. Według ostatnich statystyk w całym kraju przeprowadzono dotąd ok. 290 tys. testów, czyli w stosunku do populacji kilkakrotnie mniej niż w Chile, Urugwaju, Peru czy Kolumbii. W związku z alarmującymi wskaźnikami dotyczącymi pandemii gubernatorzy 27 stanów, m.in. Rio de Janeiro, São Paulo, Rio Grande do Sul i Santa Catarina, zastosowali się do zaleceń wydanych w połowie marca przez ministra zdrowia Luiza Mandettę i nadal podtrzymują większość restrykcji, ale niektóre planują znieść w połowie lub pod koniec maja. To m.in. obowiązek domowej kwarantanny, tymczasowe zamknięcie przedszkoli, szkół i uczelni, odwołanie masowych imprez oraz ograniczenie funkcjonowania miejsc publicznych, takich jak galerie handlowe, kina, kluby czy restauracje. Wiele firm skierowało pracowników do pracy zdalnej, a lokalne linie lotnicze zmniejszyły liczbę lotów o połowę. Prezydent do tematu pandemii podchodzi jednak beztrosko, negując wagę problemu. Koronawirusa SARS-CoV-2 Jair Bolsonaro porównuje do wirusa grypy, używając określenia grypka (gripezinha). W kwietniu zdymisjonował też ministra Mandettę, zarzucając mu, że proponowane obostrzenia są przesadzone. Nie bacząc na opinie ekspertów i epidemiologów, 65-letni prezydent ochoczo bierze udział w protestach przeciw kwarantannom, nawołując do „powrotu do normalności”. Podaje dłoń sympatykom, robi sobie z nimi selfie i nie widzi problemu w serdecznych uściskach z obywatelami. W orędziu z końca marca zakpił z histerii, jaką jego zdaniem wywołała Światowa Organizacja Zdrowia, i ironizował na temat jej zaleceń: „Wirus przyszedł, jest

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 20/2020, 2020

Kategorie: Świat