Od schyłku XVIII w. mamy kompleks, że ktoś czyha na naszą niepodległość Rozmowa z prof. Januszem Tazbirem – „Im naród jest szczęśliwszy, tym mniej chętnie spogląda w przeszłość. Nie potrzebuje bowiem szukać w niej usprawiedliwienia dla aktualnych bolączek ani niespłaconego długu wdzięczności”, stwierdza pan w swojej najnowszej książce „Silva rerum”, zajmującej się m.in. naszą świadomością historyczną. My ostatnio coraz częściej oglądamy się wstecz. Od czego zależy nasza pamięć historyczna? Jak ona się zmienia? Czy współczesne nastroje wpływają na interpretację przeszłości? – Pamięć historyczna w dużej mierze zależy od generacji. Ta pamięć, zwłaszcza dotycząca czasów najnowszych, czyli tych, które pamiętają najstarsi ludzie żyjący wśród nas, nigdy nie była niezmienna. W tej chwili jest specyficzna sytuacja: przyszły wielkie przełomy, ludzie sięgając pamięcią poza te przełomy, poza 1989 r., mistyfikują przeszłość. Za mojej młodości mistyfikowano okres sprzed 1945 r. – Badania pokazują, że tęsknimy za epoką PRL. Uważamy, że wtedy, mimo wszystko, było znacznie lepiej. Dotyczy to również pokoleń urodzonych już w III RP. Z czego to wynika? – Po pierwsze, czujemy zawód w stosunku do tego, co jest, a co miało być. Nastroje są podobne jak po pierwszym odzyskaniu niepodległości: wtedy uważano, że niepodległość wszystko załatwi, od razu będzie stabilizacja materialna, elita polityczna, rozkwit kultury itd. Po drugie, jest analogiczna sprawa jak ze stosunkiem do II Rzeczypospolitej. Po II wojnie światowej wieszano psy na II RP, w oficjalnej propagandzie, a potem ona zaczynała nabierać blasku. I po trzecie – to moja hipoteza – w okresie PRL była oficjalna wykładnia historii, ale jednocześnie wydawano Sienkiewicza, który w zupełnie innym świetle przedstawiał przeszłość, nakręcono „Klossa” i „Czterech pancernych”, gdzie także rzeczywistość jest daleka od prawdziwych realiów lat 1939-1945. Młodzi ludzie oglądają te filmy i sądzą, że tak było naprawdę… Idealizacja Polski Ludowej jest wyrazem frustracji i rozczarowań, jakie przeżywamy w III RP. Sądziliśmy, że żeglujemy do państwa opiekuńczego, z ludzką twarzą, a wylądowaliśmy w drapieżnym kapitalizmie z epoki pierwotnej akumulacji. – Co roku ocena, jaką wystawiamy PRL, jest lepsza. Czy to znaczy, że ocena naszej rzeczywistości jest z roku na rok coraz gorsza? – Tak. Ludzie spodziewali się, że od razu nastanie dobrobyt i wyłoni się fachowa elita polityczna. Przyznam, że i ja oczekiwałem, że ta elita szybciej się wykształci i w sposób odpowiedzialny pokieruje państwem. Niestety, tak się nie stało. Ale nie należy mylić warstwy rządzącej z elitą polityczną! – W swojej książce „Silva rerum” przytacza pan anegdotę z czasów II wojny światowej o francuskim fryzjerze. Otóż po kapitulacji Francji spakował on beztrosko swoje rzeczy, aby wrócić do pracy. Zapytany przez zdziwionego Polaka, czy nie martwi się o to, co będzie z Francją, odpowiedział: „A dlaczego mam się martwić? Od tego są przecież nasi politycy!”. Kiedy i my będziemy mogli tak ufać politykom? – Uważam, że aby to było możliwe, powinny być spełnione dwa warunki: społeczeństwo musi mieć poczucie stabilizacji materialnej (konieczny jest mniejszy zasięg bezrobocia) oraz muszą się skończyć żenujące widowiska, jakie odbywają się w parlamencie i w grze politycznej. – Przypomina pan często, że Polacy boją się silnego państwa, bo mają złe doświadczenia historyczne. – Od schyłku XVIII w. mamy kompleks, że ktoś czyha na naszą niepodległość. Przecież przez stulecia opozycja była traktowana jako patriotyczny obowiązek! Wśród staropolskich cnót jedno z pierwszych miejsc zajmował obowiązek sprzeciwu wobec monarchy. – Czyżby dzisiaj, w III RP, bycie w opozycji nadal mogło być traktowane jako cnota obywatelska? – Myślę, że takie myślenie jest głęboko zakorzenione, nawet jeśli nie jest świadome. Nieufność do władzy – Z czego wynika nieufność Polaków do instytucji państwa? – Z przykrych doświadczeń, kiedy państwo było w obcych rękach. Przecież od początku XVIII w. do końca XX w., czyli przez 300 lat, mieliśmy niespełna 30 lat okresów prawdziwej suwerenności: lata II RP i lata po 1989 r. Teraz znowu są obawy, że ta suwerenność zostanie ograniczona na rzecz Unii Europejskiej. Polska była organizmem politycznym albo wymazanym z mapy Europy, albo jak Polska doby saskiej zależnym od Rosji, albo jak Księstwo Warszawskie zależnym od Francji, albo jak
Tagi:
Ewa Likowska









