Wojna o Białoruś

Wojna o Białoruś

Belarus President Alexander Lukashenko, left, stands on the field as he visits the Novaya Zhizn (New Life) agricultural enterprise in the Nesvizh district, Belarus, Monday, July 27, 2020. The presidential election in Belarus is scheduled for Aug. 9, 2020. (Nikolai Petrov/BelTA Pool Photo via AP)

Milcząca większość nie chce, by jej kraj był poligonem doświadczalnym i próbą generalną przed Moskwą Temat zawirowań politycznych na Białorusi nie schodzi z pierwszych stron gazet i czołówek wiadomości telewizyjnych. Ale w tym szumie medialnym więcej jest banałów, frazesów, dezinformacji i mitologii politycznej niż rzetelnej prezentacji faktów, nie mówiąc już o ich analizie. Zaściankowe polskie media i „politycy” znają tylko jedno „wyjaśnienie” o uniwersalnym zastosowaniu. Niepokoje u wschodniego sąsiada kojarzą im się z karnawałem Solidarności: lato białoruskie miałoby być przebudzeniem społeczeństwa od ćwierć wieku ciemiężonego przez narzuconą i wrogą mu władzę. „Jest nieoczekiwanie wiele podobieństw między obecną sytuacją na Białorusi a wydarzeniami w Polsce w 1980 r.”, ocenił ambasador Polski przy Unii Europejskiej Andrzej Sadoś w artykule „Białoruś – lekcje polskiej Solidarności”. To błędne rozumowanie, które w Polsce uchodzi za polityczny aksjomat i podstawę legitymizacji posolidarnościowego reżimu, podzielany niemal przez wszystkie partie, od „postkomunistów”, przez narcystyczną „lewicę”, do POPiS. Zapytajmy zatem, o co dziś walczą demonstrujący na ulicach białoruskich miast i czy na pewno o to, co było kiedyś celem Solidarności. Najpierw jednak musimy odpowiedzieć na pytania, czym jest dzisiejsza Białoruś i skąd się wzięła. Jaki charakter oraz legitymację ma funkcjonująca tam władza? Kto ją popiera? Kto jest przeciw niej? Poradziecki skansen Dawna republika radziecka jest dziś reliktem systemu, który się rozpadł w 1991 r. W strefie poradzieckiej jest państwem najbardziej przypominającym dawne porządki, co ma swoje gorsze i lepiej znane za granicą strony, takie jak przestarzała struktura gospodarki, uzależnienie ekonomiczne od kooperacji z Rosją, scentralizowana administracja, autorytarny system władzy i dominacja resortów siłowych. Anachroniczność białoruska ma jednak także pewne plusy, na ogół niezauważane i niedoceniane za zachodnią granicą. Na Białorusi nie odrodziły się złe duchy z czasów przedrewolucyjnej Rosji, takie jak nacjonalizm, szowinizm, antysemityzm, które stały się plagą wielu republik poradzieckich, teoretycznie bardziej demokratycznych. Nie doszło do anarchizacji systemu politycznego i jałowej konkurencji o władzę przy rozpadzie struktur gospodarczych i społecznych. A przy całym autorytaryzmie i uporczywym trwaniu u władzy Łukaszenki nie powstała tam także struktura klanowo-dynastyczna w stylu afrykańskim, znana z republik azjatyckich, której jaskrawym przykładem jest Kazachstan. Kraj nie doznał negatywnych skutków gwałtownej, nieliczącej się z kosztami społecznymi terapii szokowej, jakich doświadczyły inne byłe republiki. Przeorała ona bezlitośnie całą strukturę ekonomiczno-społeczną wielu nowo powstałych państw i skazała miliony ich obywateli na deklasację, trwałe upośledzenie ekonomiczne i ogromne trudności życiowe. Białorusinom tego lekarstwa zaoszczędzono dzięki strategii politycznej Łukaszenki, który umiejętnie posklejał kraj powstały na gruzach rozpadającego się imperium. Większość siły roboczej (dwie trzecie) zatrudniona jest w państwowym sektorze gospodarki, zachowana została z czasów radzieckich i rozwinięta polityka dotowania konsumpcji zbiorowej i indywidualnej. Przykładowo koszt utrzymania mieszkania w stolicy jest pięcio-, a nawet dziesięciokrotnie niższy niż w Warszawie, Kijowie czy Moskwie. Dotowane są energia, gaz, paliwa, usługi publiczne, służba zdrowia, edukacja, szkolnictwo wyższe i nauka. Kiedy więc młodzież mówi tam dziś, że zarobki są na poziomie 200 dol., to jest w tym tyle samo prawdy, ile w opowieściach Polaków o 20-dolarowych zarobkach w PRL. Białorusini, bez względu na pozycję materialną, wciąż mają możliwość zdobywania na państwowych uczelniach dobrego wykształcenia, które dostępne jest za darmo, a które po wyjeździe z kraju daje im przewagę konkurencyjną na Zachodzie. W innych krajach obszaru poradzieckiego i w dawnych „demoludach” nastąpiły zjawiska ostrej dywersyfikacji społecznej, deklasacji mas robotniczych i części inteligencji, elitaryzacji i wielopokoleniowego utrwalenia pozycji uprzywilejowanych, powstania miejskich gett podklasy i całych obszarów wykluczenia ekonomicznego, dziedziczenia biedy i niskiej pozycji społecznej. Najistotniejszą rolę w tych procesach odegrała rabunkowa prywatyzacja dla wybranych, do której na Białorusi nie dopuściła autorytarna władza. W swoim patriarchalnym stylu rządzenia Łukaszenka popełniał czasem błędy. Kiedy jego kraj stał się – trochę tak jak państwa dawnego obozu socjalistycznego w latach 80. – samotną wyspą na oceanie agresywnego globalizmu i neoliberalnego kapitalizmu, który uruchomił swoje mechanizmy nieuczciwej konkurencji poprzez kontrolowanie warunków międzynarodowego handlu, Łukaszenka próbował prymitywnymi metodami przeciwdziałać najbardziej szkodliwym tego skutkom. Ponieważ sztucznie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 37/2020

Kategorie: Opinie
Tagi: Białoruś