Wojna o “Wielkiego Brata”

Wojna o “Wielkiego Brata”

Czy TVN oskarży Polsat o plagiat popularnego programu? – To nowa era w dziejach telewizji – zapowiada podekscytowany dyrektor programowy TVN, Edward Miszczak. – Kocham telewizję i dlatego bez wahania dałbym się zamknąć na trzy miesiące w takim domu. Start polskiej wersji “The Big Brother Show” w TVN (5 marca) zbliża się wielkimi krokami. Im bliżej tej daty, tym bardziej wzrasta ciśnienie, bo już sama wzmianka o tytule programu wywołuje emocje z powodu zastrzeżeń dotyczących moralnej i etycznej strony tego przedsięwzięcia. Pikanterii całej sprawie dodaje też fakt, że Polsat nieoczekiwanie poinformował o rychłym starcie konkurencyjnego wobec “Wielkiego Brata” programu. EKSHIBICJONIZM NA EKRANIE “Wielki Brat” to tylko czubek góry lodowej, która zwie się – reality show. Mania podglądania już dawno ogarnęła cały świat. Ludzie nie chcą już oglądać wyreżyserowanych scen, żądają prawdziwych łez, śmiechu, strachu, zwierzeń, miłości i nienawiści. Chcą mieć bliźnich i ich życie podane na tacy. Mimo wielu krytycznych głosów proces podglądania posunął się tak daleko, że ekran służy za dziurkę od klucza, a telewizja zaczyna zastępować konfesjonał, kozetkę u psychoterapeuty czy nawet kino. Zaczęło się od niewinnych w porównaniu z dzisiejszymi osiągnięciami telewizyjnymi programów w rodzaju talk show, gdzie publicznie pierze się brudy. W Internecie przez całą dobę można obserwować ludzi, którzy na własne życzenie zamontowali w swoich mieszkaniach kamery i non stop są pod ich obstrzałem. W Polsce sukces osiągnęły telenowele dokumentalne np. “Szpital Dzieciątka Jezus”, “Nieparzyści”. – Ostatnio w świecie jest modna wizualizacja, czyli próba wyobrażenia sobie poprzez takie realne opisanie pewnych potencjalnie mogących zajść sytuacji – wyjaśnia psycholog społeczny, Andrzej Tucholski. – Z takim zjawiskiem już dawno mamy do czynienia w innych obszarach sztuki np. poziom zwierzeń bohatera “W poszukiwaniu straconego czasu” może nawet przekracza poziom “Wielkiego Brata”. Nie przeceniałbym zbyt daleko idącej ingerencji w życie drugiej osoby, bo cały czas mamy do czynienia ze światem obserwowanym, to jest telewizja. Historia najsłynniejszego obecnie reality show – “Wielkiego Brata” – zaczęła się na długo przed startem jego pierwszej holenderskiej wersji w 1999 r., wtedy, gdy światło dzienne ujrzała książka “Rok 1984” George’a Orwella, w której obywatele byli obserwowani przez Wielkiego Brata za pośrednictwem teleekranów. “Teleekran służył równocześnie za odbiornik i nadajnik, dostatecznie czuły, żeby wychwycić każdy dźwięk głośniejszy od zniżonego szeptu; co więcej, jak długo Winston pozostawał w zasięgu metalowej płyty, był nie tylko słyszalny, lecz także widoczny”, pisał Orwell, pewnie nawet nie przypuszczając, że słowa, które wyszły spod jego pióra, w przyszłości będą traktowane bardzo serio i posłużą jako inspiracja do stworzenia telewizyjnego show. Niektóre odcinki “Wielkiego Brata” oglądało 2 mln Holendrów – czyli co trzeci obywatel tego kraju. 24 kamery, ukryte za weneckimi lustrami, przez 106 dni filmowały wszystko, co 10 odizolowanych osób robiło w pomieszczeniach specjalnie wybudowanego domu. Codziennie w telewizji pokazywany jest zmontowany, półgodzinny program, skrót wydarzeń z całodobowego nagrywania. Holenderskie audytorium najbardziej pasjonował romans Sabiny i Barta. Dzięki kamerze na podczerwień widzowie obejrzeli nawet sceny miłosne w łóżku. Po sukcesie “Wielkiego Brata” w Holandii wydarzenia potoczyły się jak lawina i program trafił do kolejnych krajów: Hiszpanii, Szwecji, USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec, Włoch. W każdym z nich bohaterowie serialu bardzo szybko stali się idolami. GRA NA PERFIDNYCH ZASADACH “Jeżeli uważasz, że Wielki Brat cię potrzebuje, skontaktuj się z nami”, anonsował TVN pojawienie się polskiej wersji tego programu. Do stacji napłynęło około 10 tys. zgłoszeń. – Nie ma jednego typu osobowości, który predysponowałby do wzięcia udziału w “Wielkim Bracie” – zapewniają przedstawiciele TVN. Zdaniem psychologów, chęć wystąpienia w programie zgłaszają przede wszystkim ludzie, którym niekoniecznie chodzi o sławę medialną; raczej liczą na zyskanie uznania we własnym środowisku. Często pochodzą z małych miejscowości, mają silne ego i potrzebę przeżycia przygody. Szansę ma praktycznie każdy. Zwycięzca zainkasuje 500 tys. złotych. Zgłoszenie do TVN wysłała m.in. 60-letnia Wiesława Walotek, emerytka

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2001, 2001

Kategorie: Media