Amerykańskie samoloty automatyczne zabijają dżihadystów i cywilów W Pakistanie rozgorzała wojna automatów. USA prowadzą wielką ofensywę z użyciem automatycznych samolotów. Od bomb i rakiet giną winni i niewinni. W odwecie talibowie urządzili polowanie na amerykańskich szpiegów. To wojna ściśle tajna. Na jej temat władze Stanów Zjednoczonych nie udzielają informacji i nie prowadzą dyskusji. Skąpe wiadomości o atakach powietrznych robotów można znaleźć tylko w prasie pakistańskiej. Komentatorzy zwracają uwagę, że po raz pierwszy w historii cywilna agencja wywiadowcza (CIA) wykorzystuje roboty do zadań militarnych, selekcjonując ludzi do zabijania, i to w kraju, w którym Stany Zjednoczone oficjalnie nie prowadzą wojny. Ale stratedzy i politycy w Waszyngtonie nie przejmują się problemami prawnymi. Podczas rocznych rządów pokojowego noblisty Baracka Obamy automatyczne samoloty CIA dokonały w Pakistanie więcej nalotów niż za prezydentury „jastrzębia” George’a W. Busha. W 2009 r. automatyczne maszyny typu Predator lub Reaper startowały do zabójczej misji mniej więcej raz na tydzień. W styczniu br. bezzałogowe statki powietrzne (UAV, Unmanned Aerial Vehicle), zwane często dronami, polowały niemal codziennie. Do połowy tego miesiąca w pakistańskich prowincjach plemiennych Północny i Południowy Waziristan przeprowadziły serię nalotów, uśmiercając ok. 90 domniemanych talibów, terrorystów i islamskich bojowników. Tylko 6 stycznia rakiety przeciwpancerne Hellfire, wystrzelone z predatorów, obróciły w gruzy glinianą fortecę w Północnym Waziristanie, zabijając 17 ludzi. Ta intensyfikacja nalotów jest odwetem za samobójczy zamach na pracowników CIA w bazie koło miasta Chost w Afganistanie blisko granicy z Pakistanem, do którego doszło 30 grudnia ub.r. Zginęło wtedy siedmiu pracowników Centralnej Agencji Wywiadowczej, w tym kilku doświadczonych weteranów, zajmujących się wyszukiwaniem celów dla automatycznych samolotów. Był to dotkliwy cios dla prestiżu Agencji i Stanów Zjednoczonych w regionie. Poprzez serię uderzeń z powietrza Amerykanie chcą pokazać, że ich zdolności bojowe nie doznały uszczerbku. Celem powietrznych łowów jest przywódca pakistańskich talibów, Hakimullah Mehsud, który chełpi się, że przygotował atak w Chost. Amerykanie mieli nadzieję, że styczniowe naloty powietrznych automatów wyprawią Mehsuda na łono Allaha, jednak po każdym ataku przywódca talibów ogłaszał radośnie, że wciąż jest żywy. Inną przyczyną intensyfikacji nalotów mógł być fakt, że armia pakistańska nie zamierza w tym roku prowadzić ofensywy na terytoriach plemiennych. Tym samym Amerykanie mogą bombardować bez obawy, że wyrządzą szkody sojusznikom. Rząd pakistański stanowczo nie zgadza się na operacje sił lądowych Stanów Zjednoczonych na terytorium swego kraju. Uprzednio sprzeciwiał się także akcjom automatycznych samolotów, ale od roku patrzy na nie przez palce. Protesty Islamabadu mają tylko papierowy charakter. Wypada podkreślić, że predatory oraz większe i szybsze od nich reapery startują nie tylko z lotnisk afgańskich, ale także z tajnej bazy w Pakistanie. Islamscy bojownicy na terytoriach plemiennych bronią się, jak mogą. Likwidują domniemanych informatorów CIA. Przy zwłokach pewnego mężczyzny, któremu ścięli głowę w pobliżu miasta Mir Ali, zostawili kartkę z napisem: „Taki jest los amerykańskich szpiegów”. 25 stycznia władze pakistańskie poinformowały, że bezzałogowa maszyna runęła koło wsi Hamzoni w Północnym Waziristanie. Miejscowi uzbrojeni mężczyźni twierdzą, że to oni zestrzelili drona i gratulują sobie tego „zwycięstwa”. Być może jednak predator rozbił się z przyczyn technicznych. Jak wynika z dostępnych informacji, CIA straciła w Pakistanie tylko dwa drony – pierwszy we wrześniu 2008 r. w Południowym Waziristanie. Armia Stanów Zjednoczonych po raz pierwszy wykorzystała predatory podczas operacji w Bośni i w Kosowie – tylko do zadań wywiadowczo-rozpoznawczych. Generałowie Pentagonu szybko jednak zrozumieli, że UAV są doskonałymi i tanimi machinami do zabijania. Wyszkolenie i przygotowanie do walki pilota samolotu załogowego kosztuje 2,6 mln dol., pilota kierującego misją drona z ziemi, z bazy Creech w Nevadzie – tylko 135 tys. dol. Samoloty automatyczne zostały zatem wykorzystane do przeprowadzania uderzeń z powietrza w Iraku i w Afganistanie. W latach 2007-2008 drony wystrzeliły pociski podczas 244 misji bojowych w tych krajach. Ostatnio krążą także nad Jemenem, atakując mateczniki Al Kaidy. Wyjątkowe znaczenie mają operacje dronów w Pakistanie, w kraju, w którym Stany Zjednoczone oficjalnie nie prowadzą wojny. W latach 2004 i 2005 w kraju tym roboty powietrzne dokonały tylko po jednym nalocie,
Tagi:
Krzysztof Kęciek









