Wybory w Rosji
Zapiski polityczne 11 grudnia 2003 r. Przez polską prasę przetoczyła się informacja nie tyle fałszywa, ile mało precyzyjna. Cytuję za „Trybuną”: „Wybory, które zakończyły się triumfem sił prokremlowskich, nie spełniły wielu zachodnich standardów – ocenili w poniedziałek członkowie misji OBWE i Rady Europy. Autorzy chwalą organizatorów głosowania i liczenia głosów, jednoznacznie uznając, że głównych nadużyć dopuszczono się przed wyborami – pozbawiając partie równego dostępu do mediów i sięgając w kampanii wyborczej po czynnik administracyjny”. Kłopot z tym, że nie odbyła się jakakolwiek narada obserwatorów w pełnym składzie delegacji. Końcowe, poniedziałkowe zebranie (8 grudnia) w Moskwie nie było kompletne. Wielu z nas tam nie było z różnych powodów, głównie za sprawą trudności komunikacyjnych. Ja uczestniczyłem w spotkaniu petersburskim i tam uznaliśmy, że samo głosowanie było bezbłędnie prowadzone. Odwiedziliśmy w sumie kilkadziesiąt punktów wyborczych i wszyscy obserwatorzy stwierdzali nienaganność przeprowadzanych procedur. Natomiast o nadużyciach mówili głównie i jedynie przedstawiciele partii biorących udział w wyborach, gdyż obserwatorzy nie mieli możności stwierdzenia niczego prócz samego aktu wyborczego. Charakterystyczne, że im bardziej dana partia wyszła z wyborów przegrana, tym głośniej piętnowała owe domniemane nadużycia. Nasza grupa petersburska była raczej skłonna uznać, że tych skarg nie wolno lekceważyć i wydaje się rzeczą wielce prawdopodobną, że ogólny nacisk „strony rządowej” na działania przedwyborcze, czyli na scenę polityczną, skłania do poważnego zastanawiania się nad losem demokracji w Rosji – co każe wątpić, ale nie jest jednoznacznym potępieniem. Nieporozumienie polega na tym, że przykładanie europejskich miar demokracji do czegokolwiek w Rosji jest zasadniczym nieporozumieniem. Dla mnie, byłego łagiernika sowieckiego, sam fakt, iż w procedurze wyborczej, oglądanej z bliska nie mogę dopatrzyć się niczego nagannego, jest już sporą rewelacją. Natomiast ze spotkań z partiami politycznymi wyniosłem złe wspomnienia. Ich przedstawiciele – jak się okazało, w większości reprezentujący partie przegrane – usiłowali nas przekonać, że naród rosyjski nie ma własnej oceny sytuacji, własnych poglądów politycznych i można jego poczynaniami dowolnie manipulować, jeśli dysponuje się odpowiednimi środkami propagandowymi. Bzdura! Co jest charakterystyczne? Wybory wygrał Putin dający społeczeństwu rosyjskiemu rękojmię sprawnego rządzenia silną ręką i posługujący się chwytliwymi propozycjami politycznymi, takimi jak patriotyzmem, uczciwość, sprawność działania, bezpieczeństwo państwa, gdzie co chwila zamach, i to krwawy. Sam omal nie doznałem skutków takiego zamachu, gdyż słynny atak terrorystyczny na Dumę został spartaczony i samochód-pułapka eksplodował pod hotelem, w którym mieszkałem. Na szczęście mnie tam już nie było, zaś cała tragedia samobójcza rozegrała się kilkaset metrów od murów Kremla, przed hotelem National, jednym z najbardziej znanych, reprezentacyjnych hoteli w Moskwie. W takich warunkach wszędzie i zawsze mocny człowiek dający gwarancję czy choćby pozór bezpieczeństwa obywatelom będzie wygrywał. I Putin wygrał nie dlatego, że były manipulacje przedwyborcze, lecz dlatego, że Rosjanie mu ufają i chcą mieć na czele swego nadal arcypotężnego państwa mocnego i mądrego władcę. Takim jawi się im prezydent Putin i jako taki wygrywa wybory. Przegrywają natomiast wszelkiej maści liberałowie, jak ci z Jabłoka. Kto jeszcze przegrywa, co jest ważne i pocieszające? Przegrali sromotnie nacjonaliści, zwolennicy przywrócenia wykonywania kary śmierci i całe to jawnie totalitarne bractwo polityczne, których spora część pójdzie po tych wyborach na polityczny śmietnik. Ocaleli natomiast populiści i uzyskali sporo głosów. Myślę o Żyrinowskim i Ziugnowie, którego słaby wynik był uznany przez tamtejszych ekspertów za porażkę, gdyż w pewnej chwili poparcie dla komunistów było silne. Teraz ponoć to poparcie zamiera. Śmieszą mnie różne pomysły naszych politologów, domorosłych czy nawet profesjonalnych, którzy usiłują przyłożyć do Rosji europejskie miarki i strasznie się dziwią, gdy im nie pasują. Rosja nie jest jedną z ongiś podległych jej demokracji ludowych, lecz trwa jako jedno z najpotężniejszych państw świata. Wystarczy jedna informacja. Na terenie Rosji jest 11 (jedenaście) stref czasowych, a niestrzeżona granica z Kazachstanem, sprawiająca, że musieliśmy dla ochrony Europy wprowadzić wizy na granicy z krajami Wschodu, liczy sobie ni mniej, ni więcej tylko 11 tys. km. Rosja przechodzi w tej chwili bardzo trudny proces przebudowy dawnego państwa stalinowskiego w nowoczesny, olbrzymi kraj









