Człowiek z gęsią na głowie

Człowiek z gęsią na głowie

Padły nazwiska Flauberta, Barnesa i Carvera. Padły słowa fałda i kapitalizm. Spotkanie literackie dobiegało końca. Zeszliśmy ze sceny niepewni, jak wyszło, bardziej skonfundowani niż zakochani w sobie. Powoli spuszczaliśmy powietrze przy barze. Trochę poszło w plotki, trochę w popisy, trochę w autentyczną radochę w związku z tą czy inną książką lub wierszem. Ale spinka została. Już nie w postaci stresu, bardziej czujności, szybszego wypowiadania zdań. I wtedy wszedł ten gość – w czapeczce, pewnym krokiem – za nim duża, biała gęś, a za nią potężny kaczor. Stawkę zamykał pies. Wszyscy gęsiego, w tych samych odstępach, jak w pochodzie. Przy barze ta banda rozproszyła się. Czy ssak, czy ptak – każdy zajął się jakąś swoją sprawą: pan zamawiał piwo, gęś stanęła na jednej nodze i włożyła dziób w (swój) puchaty zadek, kaczor pił z psiej miski, pies dał się pieścić. Cała czwórka zachowywała się, jakby nie robiła niczego innego, tylko chodziła lekko zblazowana na spotkania literackie, żeby na końcu ukraść show i stroszyć piórka w blasku/błysku fleszy. Część gości padła na kolana rozśmieszona, żeby popatrzeć ptactwu w oczy. Część starała się uciec przed sporymi, trzeba przyznać, dziobami. Ale cichcem, zachowując godność. Część dalej obojętnie paliła szlugi w wielkim wsysywaczu zapachów. A może tylko udawali spokój? I intensywnie myśleli o tym, kto pierwszy to wrzuci na fejsa?

W każdym razie poetów uwolniono od poecenia i rzeczywiście wszyscy chcieli pogadać z typem z Bremy. Miał na imię Dariusz i był zmyślnym, sympatycznym gościem, który uratował gąsiora (okazało się, że cała czwórka jest rodzaju męskiego) przed rzezią. Gąsior go za to kochał i wciąż właził mu na kolana, gdzie poddawał się głaskaniu itd. Kaczor z kolei wskoczył Dariuszowi na ramię (a serio – był wielkości kury) i tylko czekałam, aż zaznaczy na tym ramieniu swoją obecność, ale absolutnie nad sobą panował i wypróżnił się dopiero na schodach. Zdjęcie za zdjęciem. Naprawdę miałam dobry kontent. Mój fanpejdż rozwalił system. To znaczy nie fanpejdż, tylko egalitaryzm międzygatunkowy. Realny, nie spekulatywny. Prawdziwy, nie postulowany. I wszystko chciałam wiedzieć o tej społeczności oraz wszystko przejrzeć i wszystko pomacać. Na końcu pan Dariusz dał mi szare piórko, które wyrwało się gąsiorowi. A kiedy wyszli, my też z Martą i Pawłem wyszliśmy. Schodząc ze schodów dwa piętra w dół – zobaczyliśmy nieoczekiwanie Dariusza, który spojrzał na nas dziko: – Popilnujcie ich. Chyba zostawiłem na górze telefon!

Spojrzeliśmy na siebie, a potem na ekipę stojącą na dole. Teraz kaczor nie wyglądał już tak przyjaźnie. Gąsior był na sto procent wkurwiony. I tylko pies miał wszystko w dupie, bo chyba chciał już po prostu nasikać na zewnątrz. Baliśmy się ruszyć. U stóp schodów oni ewidentnie szykowali się do ataku. Zamarliśmy. Przylgnęłam do ściany. Wkrótce jednak Dariusz zszedł z telefonem, ładnie podziękował, wytarł schody chusteczką i wyszliśmy na dwór. Była jakaś przeraźliwa mgła, a może smog już tak nisko upadł. Rynek. Biły dzwony. Patrzyliśmy, jak idą w mrok: typ, gąsior, kaczor i pies. Gęsiego, jakby ich ktoś narysował.

Wróciłam do domu coś jakby rozśmieszona, jakby nawiedzona? Mijały dni; piórko na biurku przypominało mi o tamtej społeczności. Wkrótce zobaczyłam zdjęcia na stronie Księgarni Hiszpańskiej. Były hitem. Nic dziwnego: typ, gąsior, kaczor i pies przeglądali książki, kokosili się, fotogenicznie odpoczywali. – Ha, są jeszcze w mieście – pomyślałam. Ale poczułam się trochę zdradzona: moje zdarzenie, moje przedziwne widzenie, rozpirzone po jakichś księgarniach!

Dzisiaj było jeszcze gorzej. Księgarnia Tajne Komplety opublikowała zdjęcie bremeńczyka. Dobrze skadrowane i ostre jak szpic: Dariusz w okularach, wtulony w niego kaczor, gąsior i pies. Jakby chodzili po księgarniach, żeby się celebrycić. A tacy się wydawali znikąd! Z heglowskiego pięknego motłochu, z romantycznego nowego materializmu. Z fantazji o nowym świecie. Wyrzuciłam piórko do śmieci obrażona.

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy