08/2012

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Cały Wałbrzych skręca

Nikt nie kupuje papierosów w sklepie. Ludzie zaopatrują się w nielegalnych wytwórniach – Nie ma i już! I nie będzie – ekspedientka leniwie wzrusza ramionami. Mały sklepik jest jedyny w tej okolicy, na półkach wyłącznie podstawowy asortyment. Kilka bułek, masło, mleko, jakieś warzywa, paczkowana niedroga wędlina. I najtańszy alkohol. Brakuje jednego. Papierosów. Nad kasą wisi pusta skrzynka, taka sama jak w dużych marketach. Ekspedientka mówi tylko, że się nie opłaca. W tej okolicy paczka papierosów kosztuje od 4 do 6 zł. Papierosy pochodzą z małych, rodzinnych albo sąsiedzkich manufaktur, produkujących je masowo z nielegalnie sprzedawanego tytoniu. Lepiej nie rzucać się w oczy Marcin po skończeniu zawodówki legalnie nie pracował nigdy. Za 1000 zł nie chciał, nauczył się kombinować. Później przyszedł budowlany bum, miesięcznie wyciągał nawet kilka tysięcy i o rejestracji pracy, jak mówi, zapomniał. – Tak jakoś wyszło. Pracowałem we Wrocławiu, w Poznaniu, na Śląsku. Trochę tutaj. Urządzał mieszkania pod klucz. 27 lat, żona, dwuletnia córeczka. W Wałbrzychu kryzys dotknął budownictwo wcześniej niż w innych regionach Polski, a i tak stawiało się tutaj niewiele. Przestały napływać zlecenia na drobne remonty. Ludzie pracujący przy wykończeniówkach albo wyemigrowali, albo się przebranżowili. Marcin, jak wielu innych, zaczął sprowadzać

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Stratni emeryci, syte fundusze

OFE znowu straciły pieniądze przyszłych emerytów. Kiedy ich dochód będzie zależał od wyników? Z raportu Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że w 2011 r. oszczędzający w OFE stracili 11 mld zł (na 15 mld zł przekazanych przez ZUS). Nie znaczy to jednak, że w złej sytuacji znalazły się zarządzające OFE powszechne towarzystwa emerytalne. Wręcz przeciwnie. W minionym roku zarobiły one na czysto 616 mln zł. Przyczyną ogromnych strat w oszczędnościach przyszłych emerytów jest przede wszystkim dekoniunktura na rynku papierów wartościowych. Dla przykładu: WIG, główny indeks warszawskiego parkietu, zmalał w zeszłym roku o 21,2%. Ostatni raz tak słabe wyniki OFE odnotowały w 2008 r., gdy przyszli emeryci stracili aż 24 mld zł. Odrobienie tych strat zajęło trzy lata. Jeszcze w sierpniu zeszłego roku specjaliści uspokajali, że sytuacja nie jest tak poważna. – Przyszli emeryci nie mają się czego bać, bo gdy giełda się odbije, OFE odrobią straty i znowu będą zarabiać – mówił „Gazecie Wyborczej” dr Wiktor Wojciechowski, ekonomista fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju. Równie spokojny jest Paweł Pytel, prezes Aviva PTE: – W styczniu odrobiliśmy ok. 8 mld zł, czyli sporą część strat z całego 2011 r.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka

Chory jak faraon

Badania mumii wykrywają liczne dolegliwości starożytnych Egipcjan i służą medycynie. W ciągu 30 wieków w kraju nad Nilem powstały dziesiątki tysięcy mumii. Egipcjanie wierzyli bowiem, że zmarły będzie mógł się cieszyć życiem w zaświatach, tylko jeśli jego ciało przetrwa. Obecnie naukowcy przy użyciu nowoczesnej techniki analizują szczątki faraonów, dostojników, księżniczek, kapłanek, skrybów i wieśniaków sprzed tysięcy lat. Poszukują śladów chorób, które atakowały ludzi w zamierzchłych czasach, a często także dziś są groźne. Na freskach grobowych, przedstawiających bytowanie w świecie umarłych rządzonym przez boga Ozyrysa, królowie, damy i dygnitarze są młodzi, nieskazitelni i pełni radości. Badania wykazały jednak, że Egipcjanie cierpieli na liczne choroby: nowotwory, arteriosklerozę, artretyzm, pylicę, malarię, gruźlicę i dolegliwości powodowane przez pasożyty z Nilu. Nie byli od nich wolni faraonowie ani arystokraci. Zapewne na ospę zapadł król Ramzes V z XX dynastii – na jego twarzy wciąż widoczne są ślady krost. Monarcha panował tylko trzy lata (ok. 1145-1142 r. p.n.e.), zmarł w młodym wieku. Z pewnością przyczyną śmierci była ospa, która przeszła w ostre stadium. Faraon Siptah z XIX dynastii cierpiał na polio, gdyż jedna noga mumii jest krótsza i uschnięta (takie objawy daje również porażenie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Filozofia prezesa – rozmowa z Sławomirem Lachowskim

Bilans między pracą, życiem osobistym, wypoczynkiem i nauką musi być cywilizowany. Sławomir Lachowski – twórca mBanku – pierwszego internetowego banku w Polsce, i MultiBanku, a w latach 2004-2008 także prezes Zarządu BRE Banku. Karierę w bankowości zaczynał w 1993 r. w Powszechnym Banku Gospodarczym SA, pełnił również funkcję wiceprezesa Zarządu PKO BP. Jego poprzednia książka „Droga innowacji. Pracuj ciężko – baw się – zmieniaj świat” jest historią powstania mBanku. W „DRODZE ważniejszej niż cel” (Studio Emka) przedstawia swoją koncepcję zarządzania przez wartości i stara się pokazać, jaka jest jej przewaga nad bardziej tradycyjnymi ujęciami problemu. Rozmawia Kuba Kapiszewski Jak to jest być w życiu kantystą? – Mieć zasady i działać według imperatywu: „Postępuj tak, byś człowieczeństwa tak w twej osobie, jako też w osobie każdego innego używał zawsze zarazem jako celu, nigdy tylko jako środka”. I nic więcej? Imperatyw kategoryczny wystarczy? – To jedna z najprostszych zasad: nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe. Uważam, idąc za Kantem, że jest to najważniejsza zasada, z której można wywieść wszystkie inne normy moralne. Jej konsekwentne stosowanie pozwala osiągnąć poczucie szczęścia i spełnienia. Trudno się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Historia Świat

Zbieracz haków John Edgar Hoover

Dyrektor FBI i najpotężniejszy człowiek Ameryk ibył mistrzem inwigilacji Pełnił urząd za kadencji ośmiu prezydentów. Na każdego zbierał kompromitujące materiały. Założył teczki setkom tysięcy ludzi. Prześladował obrońców praw obywatelskich. Był mistrzem podsłuchów, włamań i inwigilacji. Lubił mówić o sobie, że jest pierwszym rewolwerowcem USA. Dyrektor FBI, John Edgar Hoover, najpotężniejszy człowiek Ameryki, już za życia był owiany złowrogą legendą. W 1971 r. kongresmen Hale Boggs z Luizjany oburzał się: „Sposób, w jaki pan Hoover kieruje Federalnym Biurem Śledczym, dowodzi, że nie żyjemy już w wolnym kraju. Kiedy FBI zaczyna posługiwać się metodami Związku Radzieckiego i gestapo Adolfa Hitlera, nadszedł czas, aby zmienić jego dyrektora”. Ale Hoover pozostał szefem FBI aż do śmierci w maju następnego roku. Prezydent Lyndon Johnson zdecydował, że tak wybitnego człowieka nie obowiązuje przepis o przymusowym przejściu na emeryturę. Szef FBI w sukience Na ekrany polskich kin wejdzie film biograficzny o Hooverze. Reżyserem jest wybitny aktor Clint Eastwood, w roli tytułowej wystąpił Leonardo DiCaprio. Ten drugi w wywiadzie uznał szefa FBI za patriotę, który zmienił kraj, ale także za człowieka zepsutego żądzą władzy, politycznego dinozaura, zbyt długo pozostającego u steru. Film

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Nieuczeni

Po 30. roku życia tylko 4,3% Polaków kontynuuje naukę Gimnazjum, liceum, studia licencjackie i magisterskie. Później ewentualnie podyplomowe, może jakiś kurs. I wystarczy. – Większość Polaków jest przekonana, że edukacja wiąże się z określonym wiekiem, potem może być hobby. Nie traktują jej jako elementu samorozwoju i zwiększania umiejętności potrzebnych na rynku pracy – tłumaczy prof. Irena E. Kotowska kierująca Zakładem Demografii SGH. Choć bowiem pod względem odsetka wykształconych przodujemy w Europie, to traktujemy naukę jako domenę młodości. Później czekamy tylko na zyski z odebranej edukacji. A to nie wystarczy. Z „Diagnozy społecznej 2011” wynika, że o ile liczba osób z wyższym wykształceniem wciąż rośnie, o tyle po uzyskaniu licencjatu lub tytułu magistra często spoczywamy na laurach. Mimo że słyszymy o konieczności uczenia się przez całe życie, niewielu kontynuuje edukację po trzydziestce. Nie pomagają ani programy kształcenia ustawicznego MEN, ani programy unijne (na podnoszenie kwalifikacji tylko w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki w ostatnich czterech latach przeznaczono niemal 11,4 mld euro). Im później, tym gorzej Między 20. a 24. rokiem życia z usług edukacyjnych korzysta 58% osób. To przede wszystkim studenci i uczniowie szkół policealnych, którzy kontynuują naukę, zwykle bezpośrednio po szkole

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Potańcówka

Tańce ludowe w miastach to nowy trend – młodzi ludzie wracają do ruchu, który jest oryginalny i tutejszy – A teraz przed państwem Katarzyna Zielińska i Rafał Maserak w zwariowanym oberku! – mógłby zapowiedzieć w 13. edycji „Tańca z Gwiazdami” Piotr Gąsowski. Ale nasze gwiazdy oberka na razie nie zatańczyły. Polskie tańce ludowe mogą dziś liczyć co najwyżej na pokaz podczas lokalnego festynu. Wyedukowani przez programy typu „You can dance” bez problemu odróżnimy taniec współczesny od hip-hopu. Kto odróżni oberka od kujawiaka, ręka do góry. No właśnie. Sobotni wieczór. 18-letni Mateusz z Warszawy szykuje się do wyjścia na miasto. Dziś w planach tańce. Dyskoteka? Nie. Salsoteka? E tam. Milonga? Też nie. Dancing? Nie no, potańcówka! – Tańczymy do polskiej muzyki ludowej. – Na całym świecie nie ma tak dynamicznych i chwytających za serce tańców jak mazur czy oberek – zaręcza Krzysztof Hliniak, który od czterech lat tańczy w Zespole Tańca Ludowego „Krakowiak” oraz organizuje w Krakowie potańcówki na ludowo. Wcześniej jako tancerz flamenco często wyjeżdżał za granicę. – Tam sobie uświadomiłem, że w przeciwieństwie do Hiszpanów czy Węgrów w ogóle nie znamy własnych tańców. Zrobiło mi się z tego powodu wstyd – opowiada Hliniak. Otóż to – czy to nie wstyd, że doprowadziliśmy w Polsce do sytuacji, w której powiedzieć:

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Zdrowie

Dietą w raka

W naszym organizmie codziennie powstają tysiące komórek nowotworowych. Odżywianie może zadecydować, czy się rozwiną. Co roku ok. 150 tys. Polaków słyszy diagnozę: rak. Liczba ta wciąż rośnie. Nic dziwnego, że większość z nas chce zrobić wszystko, aby uniknąć choroby. Zarówno Polskie Towarzystwo Onkologiczne, jak i Polskie Towarzystwo Onkologii Klinicznej starają się więc, aby żywienie stało się w naszym kraju równoprawnym elementem profilaktyki i leczenia nowotworów. Właściwe proporcje Na jakie nowotwory żywienie ma największy wpływ? – Szacuje się, że aż 30-40% nowotworów złośliwych jest związanych z nieprawidłowym żywieniem. Przede wszystkim nowotwory przewodu pokarmowego, od jamy nosowo-gardłowej przez przełyk, żołądek, trzustkę, wątrobę do jelita grubego – wylicza lek. med. Aleksandra Kapała, specjalistka chorób wewnętrznych i absolwentka dietetyki podyplomowej z Oddziału Chemioterapii Dziennej Centrum Onkologii w Warszawie. – Ale też rak płuca czy prostaty. Można tu również wymienić większość nowotworów ginekologicznych, takich jak: rak piersi, trzonu macicy, jajnika. Otyłość dodatkowo zwiększa ryzyko zachorowania. – W naszym organizmie każdego dnia powstają tysiące komórek rakowych – tłumaczy lekarka. – To, czy się rozwiną i powstanie z nich guz, zależy m.in. od czynników genetycznych

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Supergoście i EURO 2012

Dymisja Rafała Kaplera to początek rozliczeń za przygotowania do mistrzostw Europy w piłce nożnej. A co z władzami spółki PL.2012? Wrzawa w mediach i głosy oburzenia wokół tego, co się dzieje ze Stadionem Narodowym oraz wysokimi premiami, na które może liczyć Rafał Kapler, obecnie były prezes Narodowego Centrum Sportu, nie są niczym niezwykłym. Na łamach „Przeglądu” już w 2010 r. ostrzegaliśmy, że przygotowania do Euro 2012 dobrze wyglądają tylko w wywiadach telewizyjnych z politykami Platformy Obywatelskiej oraz z prezydentami Wrocławia, Poznania i Gdańska. Opisywaliśmy opóźnienia w realizacji projektów, synekury, a także barwne obyczaje osób zatrudnionych w spółkach nadzorujących i koordynujących przygotowania do mistrzostw. Przewidywaliśmy kłopoty. Na końcowe rozliczenia przyjdzie czas w lipcu, po mistrzostwach. W ubiegłym tygodniu dobrano się do Kaplera, lecz na nim się nie skończy. Łączył ich sport Ten niegdysiejszy bohater mediów, a dziś symbol pazerności, pracował w Erze, Leroy Merlin i PKN Orlen, do którego ściągnął go prezes Igor Chalupec. Milowym krokiem w jego karierze okazała się praca w spółce PL.2012, którą kieruje Marcin Herra. Obaj panowie to młodzi, dynamiczni i pewni siebie menedżerowie nowego pokolenia. Lubili, gdy pisano o nich „białe kołnierzyki” lub „dzieci korporacji”. To ze spółki PL.2012 Rafał Kapler trafił na fotel prezesa Narodowego Centrum Sportu. – Po prostu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

IV RP była nieunikniona

W warunkach, które stworzono Kościołowi w ostatnich 20 latach, nawet święty by się zdemoralizował Prof. Andrzej Romanowski, literaturoznawca, kierownik Katedry Kultury Literackiej Pogranicza na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, pracownik Instytutu Historii PAN w Warszawie oraz redaktor naczelny „Polskiego Słownika Biograficznego”.  Na rynek księgarski niedawno trafiła jego książka „Wielkość i upadek »Tygodnika Powszechnego« oraz inne szkice”. Panie profesorze, podpisuje się pan pod słowami, że Polakom nikt z zewnątrz nie zagraża, my sami sobie zagrażamy. Czyżby nie miał pan dobrego zdania o rodakach? – Przez długi czas istnienia komunizmu idealizowałem mój naród. Wydawało mi się, że dokonał on paru rzeczy niezwykłych. W 1918 r. i w następnych latach zbudował państwo, scalając ziemie trzech zaborów. Potem, po wielkim przełomie październikowym w 1956 r., zostaliśmy, jak się wtedy mówiło, najweselszym barakiem w obozie socjalistycznym. Wywalczenie tego marginesu swobody, liberalizmu i pomostu z Zachodem było wielkim osiągnięciem. Wydawało mi się, że naród, tak skrzywdzony przez historię, umiał w ekstremalnie trudnych warunkach jakoś się odnaleźć, zbudować sobie w miarę znośną przyszłość, a czasem dokonywać rzeczy niezwykłych. Jeśli na tym tle patrzymy na to, co się stało z polską zbiorowością, mniej więcej od połowy pierwszej dekady XXI w., kiedy osiągnęliśmy wszystkie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.