08/2012

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Emerytury Tuska

Trwa najważniejszy spór współczesnej Polski. I jak zawsze przy naszych ważnych debatach za dużo w nim półprawd i przekłamań – Kobiety powinny kończyć pracę zawodową w wieku 60 lat. Życie obciąża nas bardziej niż mężczyzn. Pracujemy zawodowo, coraz częściej wyręczając panów w zarabianiu pieniędzy, rodzimy i wychowujemy dzieci, prowadzimy dom. Bez kobiety nie ma rodziny. Pracując faktycznie na dwóch etatach, powinnyśmy mieć prawo wcześniejszego przechodzenia na emeryturę. Nikt na tym nie traci. Pełnimy wtedy pożyteczną społecznie funkcję babci, rozpieszczamy wnuki, pomagamy młodym, którzy często muszą pracować od rana do nocy, żeby związać koniec z końcem. A jeśli kobieta w wieku emerytalnym pragnie także pracować zawodowo, to nikt jej nie broni. Pracodawcy chętnie zatrudniają emerytów, bo nie muszą płacić od nich ZUS – mówi Mirosława Chmielewska, nauczycielka. Nie ma przepracowanych 35 lat „przy tablicy”, więc nie ucieknie przed późniejszym przejściem na emeryturę. Jej 23-letni syn Jan, student, też nie jest zachwycony wizją wydłużonej pracy. Jednak nie dlatego, że sam pójdzie na emeryturę dwa lata później: – Z punktu widzenia finansów państwa to może dobre rozwiązanie. Ale dla mnie, jeszcze studenta, który za półtora roku wejdzie na rynek pracy, to zły pomysł. Pracodawcy będą przecież

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Notes dyplomatyczny

Od czasu przejęcia władzy przez Platformę będziemy mieli już szóstą reorganizację w MSZ. No to minister Sikorski znalazł wiceministrowi Jerzemu Pomianowskiemu najbardziej odpowiadające mu zajęcie. A szukał dosyć długo – wcześniej np. uczynił Pomianowskiego odpowiedzialnym za prace Departamentu Europy Wschodniej. Nie mogło to się powieść. I Sikorski szybko z tego się wycofał. Chyba już wówczas wiedział, że Pomianowski ma dość ograniczony wachlarz umiejętności. Może się zajmować portretami byłych ministrów spraw zagranicznych. I np. zdjąć ze ściany w ministerstwie tych z czasów PRL. Tak jakby on sam nie wiedział, gdzie w tamtych czasach był… Może się zajmować remontem bądź budową ambasady. A zajmował się tym w Tokio. W Warszawie zaś może przeprowadzić reorganizację. I to właśnie jest jego nowe zadanie. Ma przeprowadzić w MSZ reorganizację. A w zasadzie reorganizacje – bo w tym roku mają być dwie. Jedna teraz, a druga za pół roku. I będzie to, od czasu przejęcia władzy przez Platformę, szósta reorganizacja w tym ministerstwie. Pierwsze trzy przeprowadzał dyrektor generalny Rafał Wiśniewski, czwarta jakoś zrobiła się sama, teraz będą dwie Pomianowskiego. Wychodzi jedna na 10 miesięcy. Są już oznaki, w jakim kierunku to wszystko będzie szło. Zawieszono np. niektóre konkursy.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Książki

Kresowe Węzły gordyjskie

Michał Jagiełło pokazuje genezę naszych wschodnich uprzedzeń Pod koniec 2010 r. nakładem Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego ukazała się książka Michała Jagiełły „Narody i narodowości. Przewodnik po lekturach”. Opowieść o postrzeganiu Ukraińców, Litwinów i Białorusinów przez polską publicystykę od schyłku XVIII w. do początków XX w. wywołała duże zainteresowanie. Omawiając tę pracę na łamach „Przeglądu” (nr 48/2010), wyraziłem nadzieję, że niebawem doczekamy się publikacji drugiej części. I oto pod koniec 2011 r. otrzymaliśmy drugi tom zatytułowany „Razem czy osobno?”, z tym samym co poprzednio podtytułem: „Przewodnik po lekturach”. Pozostając wierny przyjętej konwencji, autor w drugim tomie omówił ogromną liczbę artykułów w czasopismach, broszur, a nawet dzieł literackich. Wiele przywołanych materiałów wykorzystywano już w literaturze naukowej, z konieczności przytaczając jedynie niewielkie ich fragmenty. Michał Jagiełło pozwolił przemawiać źródłom, zamieszczając liczne i obszerne cytaty, z ograniczonym komentarzem. Dzięki temu czytelnik może sobie wyrobić własną opinię, a nie ograniczać się do poznania (choćby najbardziej kompetentnej, ale sugerowanej) interpretacji. Negatywne emocje Już w pierwszej części tej miniantologii autor pokazał, że w XIX w. opinia publiczna była przekonana o odwiecznie i na trwałe polskim charakterze tzw. Kresów Wschodnich. Dlatego rozwój narodowego ruchu ukraińskiego, następnie także

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Faust naszych czasów

Świat w moim filmie to świat bez duchowości i moralności. To rzeczywistość, w której liczą się zysk i status materialny Nagroda Złotego Lwa dla „Fausta” w reżyserii Aleksandra Sokurowa na festiwalu w Wenecji w 2011 r. wzbudziła liczne kontrowersje. Według wielu krytyków to przez Sokurowa przegrał Polański z „Rzezią”. Po projekcji jedni bili brawo, drudzy buczeli. Pierwsi – przekonani, że „Faust” to genialna wizja artysty, drudzy – że to popis artystycznej megalomanii. Hołd dla kina osobnego, artystycznego, hermetycznego czy dla pozbawionego jądra, bełkotliwego odautorskiego monologu? Jurorzy obejrzeli „Fausta” dwukrotnie. – Są filmy, które pozwalają śnić na jawie, takie, które wywołują płacz lub śmiech, i takie, które po jednym obejrzeniu odmienią cię na zawsze. To właśnie jeden z tych filmów – powiedział w uzasadnieniu werdyktu Darren Aronofsky, przewodniczący jury. Kontrowersyjny „Faust” Aleksandra Sokurowa wchodzi na ekrany polskich kin 24 lutego. Rozmawia Mariola Wiktor, Wenecja Jak przyjął pan nagrodę Złotego Lwa dla „Fausta”? – Jestem nią wzruszony. Robienie kina poważnego, głębokiego, dotykającego spraw ostatecznych jest dziś w skomercjalizowanym biznesie filmowym bardzo trudne. Praca nad „Faustem” zabrała mi wiele lat życia. Chcę podziękować jury, że podjęło się wysiłku

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Czy słuszny jest pogląd, że każdy naród ma taki rząd, na jaki zasługuje?

Prof. Andrzej Łoś, socjologia historyczna, Dolnośląska Szkoła Wyższa W demokratycznych państwach to jednak obywatele decydują, kto otrzymuje mandat do sprawowania władzy, jakkolwiek współczesna demokracja, zwana przez niektórych telewizyjną, ma wiele wad. Dość często głosi się, że jest ona tak naprawdę przestrzenią wyrafinowanych manipulacji elektoratem. Pogląd ten był być może uprawniony kilka lat temu, kiedy głównym kanałem oddziaływania na wyborców była telewizja. Obecnie coraz większą rolę odgrywa internet, który ze swojej natury zachęca do większej aktywności jego użytkowników. Jedni wyborcy z tej możliwości korzystają (vide zwolennicy Baracka Obamy w 2008 r.), a drudzy nie. Jeszcze inni, nie uczestnicząc w wyborach, też w gruncie rzeczy obiektywnie sprzyjają zwycięskiej w danym momencie opcji politycznej. W ostatecznym rozrachunku narody mają więc rządy, na jakie zasługują. Prof. Wiesław Caban, prorektor Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach Jest mi bardzo przykro, ale ja z tym poglądem całkowicie się zgadzam. Wiem, że to świadczy o moim pesymizmie jako historyka. Nic jednakże nie mogę poradzić. Myślenie kategoriami państwa jest nam obce. Rację miał Cyprian Kamil Norwid, powiadając, że jesteśmy wielkim narodem, ale żadnym społeczeństwem. Prof. Anna Siwik, najnowsza historia Polski, Wydział Humanistyczny Akademii Górniczo-Hutniczej Generalnie

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.