37/2016

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Przebłyski

Rząd się garnie. Do nauki

Wreszcie wiadomo, dlaczego prawie ustało budownictwo drogowe, a kolej nie potrafi wydać ogromnych środków przekazanych przez Unię. Rozczarują się ci, którzy myśleli, że to jakiś stary czy nowy układ sparaliżował tę część dobrej zmiany. Ale ci, którzy wierzą w potęgę wiedzy, muszą być zadowoleni. Bo jakże nie radować się osobistym sukcesem ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka? W 57. wiośnie życia został magistrem. A przecież dopiero dwa lata temu zrobił licencjat. Do tego czasu ten wybitny polityk zadowalał się tytułem technika budownictwa. Co będzie dalej? Wariant 1. – rozpędzony umysłowo Adamczyk robi doktorat, habilitację i wchodzi w skład trustu mózgów przy Dudzie. Wariant 2. – Unia odbiera nam wiele miliardów za brak inwestycji na kolei i PiS rzuca Adamczyka na kasę przy autostradzie lub na dróżnika.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Pytanie Tygodnia

Czy trener Antiga powinien dalej pracować z siatkarzami reprezentacji Polski?

Ireneusz Mazur, były siatkarz, trener Trudno mi jednoznacznie ustosunkować się do tego pytania. Nie wiem, jakie cele założył sobie trener przed igrzyskami, nie wiem także, w jaki sposób przebiegały przygotowania. Taki raport trener Antiga będzie dopiero przedstawiał. Wówczas opowie o tym, co mu się udało zrealizować, jak postrzega przygotowania drużyny, jaką ma wizję na przyszłość. Za duży mam szacunek do reprezentacji i jej trenera, żeby bez odpowiedniej wiedzy oceniać, czy powinien zostać na stanowisku, czy też nie. Jacek Dąbrowski, dziennikarz TVP Sport Początkowo byłem zdania, że trener Antiga powinien zostać. Z biegiem czasu jednak coraz bardziej skłaniam się ku temu, że na stanowisku trenera potrzebna jest zmiana. To tak jak w szkole. Czy lepiej jest zacząć od dwóch piątek, a skończyć dwoma dwójami, czy raczej zacząć słabiej, ale potem mieć dwie piątki? W obu przypadkach średnia wychodzi 3,5, ale w drugim wariancie nauczyciel podniesie ocenę do 4. Antiga zakończył klapą na igrzyskach. Jego największym nieszczęściem było to, że na igrzyska drużyna nie zakwalifikowała się przez Puchar Świata. Gdyby to się udało, zawodnicy byliby bardziej pewni siebie oraz mniej zmęczeni. Złą decyzją była także rezygnacja z Marcina Możdżonka. W kilku momentach byłby bardzo przydatny w Rio. Dziś nie wydaje

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Publicystyka

Okupacja umysłów

Zrównywanie okupacji niemieckiej z Polską Ludową znieważa miliony ofiar nazizmu Zrównywanie okupacji niemieckiej z okresem PRL znieważa miliony ofiar nazizmu, pomniejsza najokrutniejszą zbrodnię dokonaną kiedykolwiek na ziemiach polskich, zachęca do rewizji granic i zakwestionowania porządku prawnego obecnej Polski, w tym legalności władzy Prawa i Sprawiedliwości. W dniu pogrzebu Danuty Siedzikówny i Feliksa Selmanowicza Jarosław Kaczyński powiedział dziennikarzom TVP Info: „Chodzi o to, żeby świadomość tego, że jedna straszliwa okupacja została zastąpiona przez inną, była powszechną świadomością”. O okupacji, „która nastała po 1945 r.”, mówił w czasie pogrzebu Zygmunta Szendzielarza Antoni Macierewicz. W czasie obchodów rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych minister obrony tłumaczył: „Istotą okupacji sowieckiej była marginalizacja, sprowadzenie do stanu niewolniczego narodu polskiego (…). Polacy zorganizowali się w związku zawodowym, by zrzucić okupację sowiecką”. Ten przekaz płynący z ust najważniejszych polityków rządzącej partii zapewne wkrótce znajdzie się w podręcznikach do historii w szkole zreformowanej przez Prawo i Sprawiedliwość. Nie będzie tam pewnie miejsca dla banalnej prawdy, że gdyby okupacja niemiecka trwała nie pięć, lecz – tak jak PRL – 45 lat, Polacy jako naród przestaliby po prostu istnieć. Bez miłosierdzia 22 sierpnia 1939 r. na odprawie w rezydencji na stoku

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Testament Eryka Lipińskiego

Bał się momentu, gdy władzę przejmie prawica. Uważał, że to będzie dla Polski katastrofa Tomasz Lipiński  – (ur. 1955) muzyk rockowy, lider i współzałożyciel zespołów Tilt, Brygada Kryzys i Fotoness. W 2011 r. został odznaczony przez prezydenta RP Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Jego najnowszy album nosi tytuł „To, czego pragniesz”. Obecnie nagrywa i występuje z zespołem jako Tomek Lipiński. Nakładem wydawnictwa Iskry ukazały się po raz drugi „Pamiętniki” Eryka Lipińskiego, pana taty i najbardziej znanego polskiego karykaturzysty. W „Pamiętnikach”, uzupełnionych reprodukcjami prac, Eryk Lipiński więcej miejsca poświęcił sprawom zawodowym niż rodzinie. Z czego wynikała taka postawa?  – Mam na ten temat swoją teorię. Razem z siostrą powoli zaczynamy odkrywać ojca na nowo. Ciągle natrafiamy na nieznane nam notatki, zapiski i obraz taty się zmienia. Osią tego obrazu jest pobyt taty w Auschwitz. Tknęło nas to, że zanim został wywieziony do Oświęcimia, był kompletnie innym człowiekiem. Wprawdzie udało mu się wydostać z obozu, ale spędził tam rok, a potem wrócił do okupowanej Warszawy i – jak mówił potem – żył w przeświadczeniu, że wszystko jest snem, który zaraz pryśnie, a po przebudzeniu okaże się,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kultura

Stąd do Nowego Jorku

Ranking polskich barytonów Najpopularniejszy głos męski, bo gdyby wszyscy panowie zaczęli śpiewać, pewnie 80% z nich zaliczylibyśmy do barytonów. W tej kategorii Polacy stali się kulturalną wizytówką z najwyższej półki muzycznej. Takie nazwiska jak Mariusz Kwiecień, Andrzej Dobber czy Artur Ruciński już dziś znaczą w świecie o wiele więcej niż nasza najlepsza marka z poprzedniego pokolenia – legendarny Andrzej Hiolski. Barytonami Polska stoi. Warto zobaczyć, z kogo możemy być dumni. 1. Mariusz Kwiecień To absolutna gwiazda światowej opery (ur. 1972). Udało mu się prześcignąć wszystkich konkurentów – nie tylko polskich, ale i zagranicznych. Sam mówi o sobie, że osiągnął w sztuce więcej, niż zamierzał. Jest w pierwszych obsadach w najważniejszych operach – zwłaszcza w Metropolitan Opera w Nowym Jorku – i tym samym jest najlepiej opłacanym polskim śpiewakiem. Amerykańscy melomani tytułują go polskim księciem. Chyba lubiła go Maria Fołtyn, bo to ona wytypowała go do finału konkursu moniuszkowskiego w 1995 r. i z uporem promowała po konkursie. Baryton Kwiecień nie próżnował i wraz z tenorem Piotrem Beczałą wystąpił w prestiżowej premierze „Eugeniusza Oniegina” Czajkowskiego w Metropolitan Opera, gdzie główną rolę żeńską kreowała zjawiskowa Rosjanka Anna Netrebko. Zapytana przez dziennikarzy, czy nie żałuje, że zamiast Kwietnia

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Podróż za 500+

Program rządowy nie zrewolucjonizował wakacji. Kto miał pojechać, pojechał, kto nie – jak zwykle został w domu Ponad milion dzieci wyjechało na kolonie i obozy. Ale znaczna część jak co roku bawiła się na podwórkach studniach i blokowiskach wielkich miast albo pomagała w pracach polowych. Żaden program zasilania rodziny gotówką tego nie zmieni. W wielu rodzinach wciąż kupno sofy będzie ważniejsze od wypoczynku dziecka. Musi zajść rewolucja w myśleniu o tym, co dla młodych ludzi jest istotne. Bo uczucie, kiedy po raz pierwszy stopę liże morska fala, jest niezapomniane. Czy na to doznanie powinno się czekać aż do dorosłości? PRL dopieszczała Za PRL władza dbała o to, by Polak jak najlepiej wykorzystywał urlop, a jego dzieci wakacje. I żeby nie musiał wybierać między zakupem telewizora czy pralki a wypoczynkiem. Wczasy, obozy i kolonie były tak wysoko dofinansowywane, że wakacje można było spędzić za parę groszy. – W czasach PRL na wakacje wyjeżdżało co roku 3 mln dzieci i młodzieży – mówi prezes Polskiej Izby Turystyki Młodzieżowej Ryszard Marek Szpecht. – I to były wyjazdy nie jedno- czy dwutygodniowe, jak teraz, ale trzytygodniowe. Chodziłem do szkoły TPD. Mieszkałem w Gdańsku, a na miesiąc wyjeżdżałem do Domu Wczasów Dziecięcych w Porąbce. Lekarze zalecali, by dzieci

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Wyspy nienawiści

Śmierć Polaka i przestępstwa na tle etnicznym pokazują, że Brexit to coś więcej niż decyzja o ekonomicznej przyszłości Wielkiej Brytanii Pierwsze ulotki z hasłami obrażającymi Polaków i żądaniami, by opuszczali Wielką Brytanię, były rozrzucane pod domami imigrantów w hrabstwie Cambridge kilka dni po zwycięskim dla obozu Brexitu referendum z 23 czerwca. Większość komentatorów politycznych uspokajała wówczas, że to pojedyncze wybryki. Podobne hasła stawały się jednak z każdym dniem coraz powszechniejsze przede wszystkim w mediach społecznościowych, gdzie powstawały grupy zrzeszające użytkowników pod hasłami: „Czas wyrzucić imigrantów z Europy Wschodniej” i „Odzyskajmy nasz kraj dla siebie”. Choć lewicowe i liberalne media szybko podchwyciły alarmujący ton w sprawie potencjalnego wzrostu wykroczeń i przestępstw na tle rasistowskim i etnicznym (w języku angielskim istnieje tak potrzebna również w Polsce kategoria hate crimes, przestępstw inspirowanych nienawiścią, do których zalicza się hejt internetowy), rząd długo nie chciał łączyć z tym oficjalnej retoryki kampanii brexitowej. A ta nawoływała przecież do wyjścia z Unii m.in. właśnie z powodu zagrożenia imigracją. I obrażała polskich, rumuńskich i litewskich robotników, dostawców pizzy czy nawet dzieci w szkołach. Wypieranie się tego – nie ma co się oszukiwać – bezpośredniego związku było dość oczywiste, zwłaszcza w świetle późniejszych decyzji

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Ostatni dzwonek ostrzegawczy

Wybory w Meklemburgii-Pomorzu Przednim są punktem zwrotnym dla CDU Korespondencja z Berlina Przebywająca 4 września w Chinach Angela Merkel była prawdopodobnie wdzięczna za każdy kilometr dzielący ją od zamku w Schwerinie, gdzie ogłoszono pierwsze wyniki sondażowe wyborów do landtagu w Meklemburgii-Pomorzu Przednim. Szefowa CDU do końca żywiła nadzieję na utrzymanie drugiego miejsca w zdominowanym przez socjaldemokratów kraju związkowym. Stało się inaczej. SPD obroniła wprawdzie pozycję lidera, osiągając 30,6% głosów (5% mniej niż w poprzednich wyborach), ale drugie miejsce zdobyła populistyczna AfD (20,8%), wyprzedzając nieszczęs- nych chadeków, którzy uzyskali zaledwie 19% poparcia. Rządząca dotąd w Meklemburgii „wielka koalicja” utrzymała więc teoretycznie przewagę, uzyskawszy 42 z 71 mandatów. Czy jednak SPD będzie chciała wznowić sojusz z wypaloną CDU? Czerwono-czerwony sojusz z partią Die Linke, która zdobyła 13,2% głosów, wydaje się całkiem prawdopodobny. Wykluczyć można zaś koalicję z Zielonymi, którzy nie przekroczyli progu wyborczego (4,9%). Oprócz Die Grünen marzenia o miejscach w landtagu mogą pogrzebać także liberałowie z FDP (3,8%) i neonazistowska NPD (3,2%), której część elektoratu powędrowała do AfD. Mimo że jej nadzieje na udział w rządzie są raczej płonne, Alternatywę dla Niemiec należy zaliczyć do zwycięzców. Wskutek wewnątrzpartyjnych zatargów

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Dilma zapowiada powrót

Usunięcie prezydent Rousseff to uszczerbek dla brazylijskiej demokracji Brazylijski Senat 61 głosami za i 20 przeciw 31 sierpnia ostatecznie pozbawił urzędu prezydent Dilmę Rousseff, od 12 maja zawieszoną w pełnieniu obowiązków. Oskarżono ją o brak odpowiedzialności fiskalnej, podejmowanie decyzji budżetowych bez konsultacji z parlamentem i ukrywanie złego stanu finansów publicznych w kampanii wyborczej. Chodziło m.in. o zaciągnięte przez rząd bez zgody Kongresu dwa kredyty na sumę 40 mld reali (ok. 12,5 mld dol.) na realizację zapowiedzianych programów socjalnych. Prowadzący to posiedzenie Senatu przewodniczący Najwyższego Trybunału Federalnego Ricardo Lewandowski zadecydował o osobnym głosowaniu w sprawie pozbawienia byłej prezydent praw publicznych na osiem lat. Za było 42 senatorów, 36 – przeciw, trzech wstrzymało się od głosu. Ponieważ do przyjęcia wniosku potrzeba dwóch trzecich głosów, Rousseff zachowała prawa publiczne i będzie mogła ponownie kandydować na urząd prezydenta. Gdy Dilma usłyszała wynik głosowań w Senacie, zwróciła się do zebranych przed pałacem prezydenckim: „Nie uciekałam od odpowiedzialności, starałam się pomagać biednym i głodnym, walczyć z nierównościami. (…) Nie żegnam się, powrócę tu wkrótce”. Obrona Dilmy Rousseff odwołała się jeszcze w sprawie impeachmentu do Najwyższego Trybunału Federalnego. Powołano się na niezgodność z konstytucją z 1988 r. dwóch

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Noc Ołówków

Porwanie dziesięciorga uczniów w La Placie i zamordowanie sześciorga z nich stało się symbolem zbrodni junty w Argentynie Krótko po północy 16 września 1976 r. w mieście La Plata niedaleko Buenos Aires do kilku domów wtargnęli zamaskowani i uzbrojeni ludzie. Brutalnie pobili, a następnie uprowadzili sześcioro uczniów szkół średnich. W ciągu następnych nocy porwano kolejne ofiary – w sumie dziesięć osób w wieku 16-18 lat. Wydarzenie to przeszło do historii Argentyny pod nazwą Nocy Ołówków (La Noche de los Lápices) – taki bowiem kryptonim nadał operacji dowódca argentyńskich szwadronów śmierci, gen. Rámon Camps. Sześciorga uprowadzonych nigdy nie odnaleziono. Stali się tzw. desaparecidos – tymi, którzy zniknęli. Terminem tym określano w Argentynie osoby skrytobójczo zamordowane z przyczyn politycznych podczas rządów junty (1976-1983). Pierwszy przywódca junty, gen. Jorge Rafael Videla, na pytanie o los kilkudziesięciu tysięcy więźniów politycznych i osób porwanych przez służby specjalne odpowiedział, że zniknęli, bo ich „ciała spłonęły w ogniu w czasie starć zbrojnych” lub zostali zabici przez innych „wywrotowców”. W rzeczywistości desaparecidos byli zabijani podczas tortur w tajnych ośrodkach zatrzymań lub zrzucani z samolotów i helikopterów do Oceanu Atlantyckiego. Dramat, jaki rozegrał się w La Placie pomiędzy 16

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.