08/2023

Powrót na stronę główną
This category can only be viewed by members.
Kraj

Olsztyńskie „szubienice” skazane na zburzenie

Spór o pomnik autorstwa Xawerego Dunikowskiego Wojewoda warmińsko-mazurski nakazał natychmiastową rozbiórkę pomnika autorstwa Xawerego Dunikowskiego, bo monument jest symbolem komunistycznego zniewolenia. Ale prezydent Olsztyna się nie poddaje. Granitowy, 13-metrowy pomnik składa się z dwóch pylonów, które miały symbolizować niezamknięty łuk triumfalny. Niektórym jednak kojarzą się z konstrukcją do wieszania, dlatego monument potocznie jest nazywany szubienicami. Decyzję o jego postawieniu miał podjąć ówczesny wojewoda olsztyński Mieczysław Moczar, choć budowę firmowało Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. Ze względu na brak środków obiekt był budowany kilka lat i został odsłonięty w 1954 r. jako pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej. Wyzwolenie różne ma imię Pomnik upamiętniał żołnierzy radzieckich, wyzwalających miasto od hitlerowców. Projekt wykonał legendarny rzeźbiarz Xawery Dunikowski, były więzień obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, a do zabudowy placu wykorzystano elementy z mauzoleum Hindenburga pod Olsztynkiem. Na pylonach wykuto charakterystyczne elementy: czołg, sylwetkę żołnierza, sceny odnoszące się do socrealizmu: pracy na roli i w przemyśle, oraz sierp i młot. Zwłaszcza godło ZSRR drażniło mieszkańców, szczególnie tych, którzy pamiętali pożary w mieście po przejściu frontu i gwałty sołdatów na warmińskich kobietach. Gdy po transformacji ustrojowej 1989 r., przede wszystkim na prawicy, pojawiły się głosy, żeby monument

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Nauka Wywiady

Zapadanie i wypiętrzanie

Za groźne dla ludzi uważa się trzęsienia o sile ponad 6 st., gdyż to one niszczą budynki Prof. Andrzej Konon – kierownik Katedry Tektoniki i Kartografii Geologicznej, Wydział Geologii UW Skąd wiemy, gdzie są obszary, na których może dochodzić do silnych trzęsień ziemi? Czy mamy dokładną wiedzę o tych strefach? – Granice bloków tektonicznych, płyt litosferycznych (tektonicznych) zostały określone, paradoksalnie, za sprawą trzęsień ziemi. Od lat 60., dzięki zastosowaniu maszyn liczących, mamy pełną dokumentację trzęsień ziemi i dokładnie wyznaczone w ten sposób granice płyt tektonicznych. Fizycznie obserwuje się zjawisko uwolnienia nagromadzonej przez wiele lat energii na powierzchniach uskoków, choć hipocentra trzęsień ziemi znajdują się głęboko pod ziemią. Śledzimy aktywność sejsmiczną na tych wszystkich obszarach na różnych kontynentach także przy użyciu zdjęć satelitarnych, radarowych, jak również poprzez badania terenowe prowadzone wzdłuż uskoków, które możemy prześledzić na powierzchni. Tylko tam można rozpoznać kinematykę uskoków, nawet wtedy gdy nie mamy informacji o kinematyce z danych uzyskanych podczas trzęsienia ziemi. Uskok, który się uaktywnił w czasie trzęsienia ziemi z 6 lutego, ma cechy uskoku przesuwczego. Krawędzie takich uskoków przesuwają się w przeciwnych kierunkach, np. w kierunku północ-południe. Ale to z reguły

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Od czytelników

Listy od czytelników nr 8/2023

Zatrute umysły zatruwają Polaków Wśród zagorzałych pisowców nie ma merytorycznej rozmowy. A gdy argumentów brak, zaczyna się zakrzykiwanie każdego, kto ośmieli się mieć zdanie inne niż jedynie słuszna myśl serwowana przez partię. Widać to we wszelkich programach radiowych czy telewizyjnych, w których ścierają się politycy wszystkich partii. Gdy ktoś zaczyna się wyłamywać, zaraz jest nazywany ubekiem, komunistą, resortowym dzieckiem czy – modnie dziś – ruską onucą. Nieważne, czy mówi zgodnie z rzeczywistością. Michał Czarnowski Dlaczego Polaków nie oburza uwłaszczanie się PiS? Może dlatego, że większość chciałaby być w tej grupie, która się uwłaszcza? I może dlatego, że dzięki różnym świadczeniom i zmianom wielu najuboższym żyje się jednak zamożniej? A może dlatego, że poza powrotem do tego, co było, opozycja – poza Lewicą – nie przedstawia żadnych pomysłów, które poprawiłyby np. sytuację w ochronie zdrowia czy rozwiązałyby inne poważne problemy przeciętnych obywateli. Za to serwuje się pomysły wydłużonego wieku emerytalnego (co szczególnie w pracach fizycznych jest groteskowe). To trzeba by jednak zbadać naukowo, bo tutaj piszę tylko o przypuszczeniach. Sławomir Szlinke Sto lat prof. Krawczuka W PRZEGLĄDZIE nr 6 z zainteresowaniem przeczytałem wspomnienie Leszka Konarskiego o zmarłym niedawno prof. Aleksandrze Krawczuku. Chciałbym od siebie dodać, że zimą 1988/1989 r.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Zrobieni w balona

Obiektów zestrzelonych nad USA nie wysłali obcy. Głos w sprawie zabrał nawet Biały Dom Słowa pilota z udostępnionej korespondencji radiowej brzmiały jak w filmie science fiction. „Balonem bym tego nie nazwał. Nie wiem czym. Widzę to na własne oczy. Wygląda na coś…”, skonfundowany lotnik zawiesił głos. „Jakiś przedmiot, taki rozdęty… Trudno powiedzieć jaki. Jest dość mały”, opisywał siedzący za sterami myśliwca F-16 Amerykanin. Chwilę później – zgodnie z rozkazem – posłał w stronę „rozdętego czegoś” rakietę. Tego samego dnia, w niedzielę 12 lutego br., Pentagon poinformował o zestrzeleniu czwartego obiektu latającego, licząc od początku miesiąca, który wdarł się w przestrzeń powietrzną USA. Do zdarzenia doszło nad jeziorem Huron (na granicy z Kanadą). Cel, jak wynika z oficjalnego komunikatu, poruszał się na wysokości ponad 6 km. Miał „ośmiokątną strukturę ze zwisającymi sznurkami, ale bez dostrzegalnego ładunku”. Wykryto go wcześniej, nad Montaną, i uznano za zagrożenie dla ruchu lotniczego – stąd decyzja o zestrzeleniu. Ziemianie odetchnęli Amerykański internet – a za nim sieci społecznościowe na całym świecie – spuchł od domysłów i teorii spiskowych. Spośród szalonych spekulacji największą popularnością cieszyły się twierdzenia o rychłej inwazji obcych. Tylko pierwszy strącony obiekt władze Stanów

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Opinie

Rosja z podciętymi skrzydłami

Za sprawą wojny Putina i zachodnich sankcji rosyjskie lotnictwo cywilne jest w stanie postępującej zapaści Pojęcie jesiotra drugiej kategorii świeżości – znane z „Mistrza i Małgorzaty” Michaiła Bułhakowa – jest najlepszą metaforą tego, co dzieje się ostatnio w rosyjskim lotnictwie cywilnym. Liniom lotniczym Azimut dostarczono właśnie z Irkucka 17. już egzemplarz montowanego w syberyjskich zakładach rosyjskiego samolotu pasażerskiego Suchoj Superjet – SSJ100. Był to jeden z 10 odrzutowców regionalnego zasięgu (swego czasu SSJ100 latały na trasie Moskwa-Warszawa) złożonych do końca 2022 r. z dostępnych jeszcze części i pierwszy wyposażony w silniki drugiej kategorii świeżości. Z 20 szumnie zapowiedzianych przez wicepremiera, ministra przemysłu i handlu Denisa Manturowa na pierwszy wojenny rok wyszła połowa. W 2023 r. różne rosyjskie towarzystwa lotnicze mogą się spodziewać dostaw kolejnych 10 maszyn SSJ100, w tym tych z silnikami drugiej świeżości. Rostiech, powołana przez Kreml do nadzorowania i wspomagania produkcji zaawansowanej technologicznie korporacja, którą od 2007 r. włada przyjaciel Putina Siergiej Czemiezow, podaje oficjalnie, że silniki klasy drugiej do SSJ100 są w doskonałym stanie, choć zostały zmontowane z tzw. dostępnych części zamiennych. Być może są to części po regeneracji albo wyprodukowane ad hoc własne elementy, którymi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj Wywiady

Ludziom należą się podwyżki inflacyjne

Do obniżek cen na stacjach paliwowych czy w marketach dołożył się podatnik, a zyski zgarnęły wielkie koncerny Dr Michał Możdżeń – ekonomista, politolog, doktor nauk ekonomicznych Do niedawna jeszcze straszono Polaków spiralą płacowo-inflacyjną. Tym, że rosnące płace będą się przekładać na rosnące ceny i nakręcać mechanizm, który tylko zwiększy inflację. Ty dowodzisz, że nic podobnego się nie stało, a płace Polaków spadły w skali niewidzianej od lat 90. – Ja patrzę trochę inaczej na gospodarkę. Nas, ekonomistów odwołujących się do ekonomicznej heterodoksji, zwykle wiązanej z bardziej lewicowymi poglądami, interesują inne rzeczy – mniej skupiamy się na wzroście gospodarczym lub wydajności przedsiębiorstw, choć i one są ważne. Niekoniecznie jesteśmy przekonani o znaczeniu różnych spiral wskazywanych przez modele teoretyczne. Jesteśmy bardziej ciekawi tego, jak skutki różnych procesów gospodarczych rozkładają się na różne kategorie społeczeństwa – na klasy, mówiąc wprost. Kto bierze większy kawałek tortu? – Właśnie. Trudno więc mówić o jakiejś nakręcającej się spirali podwyżek, skoro widzimy, że pracownicy dostają dziś coraz mniejszy kawałek tortu. Mimo że cały tort się powiększa, także dzięki inflacji, bo polski PKB nominalny przebije w tym roku 3 bln zł. A do brzuchów pracowników

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kraj

Porno, dzieci i dopamina

12 lat. To średnia wieku, w którym nastolatki po raz pierwszy mają styczność z pornografią Państwowy Instytut Badawczy NASK opublikował niedawno raport „Nastolatki wobec pornografii cyfrowej”. Wnioski z tego opracowania są alarmujące przede wszystkim dla rodziców, ale na zagrożenia płynące z dostępu do pornografii w tak młodym wieku zwracają uwagę zarówno fundacje zajmujące się prawami dziecka, jak i psycholodzy. – Nie jestem zaskoczona wynikami, potwierdzają one wcześniejsze badanie, które na zlecenie Ministerstwa Zdrowia w 2018 r. przeprowadziła Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę. W mojej praktyce zawodowej spotykam się z dużo młodszymi dziećmi, które, mając nieograniczony dostęp do internetu, stykają się z pornografią. Z punktu widzenia psychologii rozwojowej widzę tu kilka podstawowych zagrożeń – mówi psycholożka Justyna Żukowska-Gołębiewska. Porno wszędzie Wniosek pierwszy: pornografia jest powszechnie dostępna. „Od kilku lat systematycznie obniża się wiek inicjacji internetowej dzieci, a co za tym idzie – coraz młodsi użytkownicy sieci mają możliwość natrafienia na treści o niepożądanym charakterze. (…) Badani pierwszy raz mieli styczność z pornografią średnio w wieku 12 lat”, piszą eksperci. Podkreślają też, że „dzieci korzystające z pornografii, szczególnie tej znalezionej w internecie, mają niższy stopień integracji społecznej, a wyższy poziom

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Felietony Wojciech Kuczok

Nic, tak wiele

Kto szuka, ten nie znajdzie. To jest żelazna zasada na najbardziej pożądanych rynkach: płci i pracy. Przed 20 laty, u szczytu sławy, Jerzy Pilch wystąpił we „Wtorku” Witolda Adamka, w roli właściciela fabryki krasnali ogrodowych, ale tak naprawdę grał samego siebie, czyli 50-latka o niespożytym libido, cieszącego się zadziwiającym powodzeniem u młodych dziewcząt. Paweł Kukiz zadaje mu w filmie pytanie: „Jurek, jak ty to robisz?”, a Pilch udziela legendarnej odpowiedzi: „Nic nie robię. Ignoruję, nie zwracam uwagi, nie odbieram telefonów, nie odpowiadam na listy, nie chodzę na randki. W ogóle nic nie robię w życiu. Nie prowadzę samochodu, nie znam się na komputerze. Może przez to się znam trochę na kobietach. A poza tym, no wiesz: czasy są takie, że wystarczy nie być impotentem, a już się jest w czołówce. Europejskiej”. Skądinąd napisy czołowe tego filmu to dziś jedno wielkie epitafium – Jerzy umarł bardzo schorowany, ale na swoich zasadach: pod czułym okiem młodej i pięknej żony, reżyser Adamek też się zabrał z tego świata wkrótce po siedemdziesiątce, raper „Bolec” śmiertelnie się zaplątał w bardzo złe towarzystwo jeszcze przed czterdziestką, a Kukiz od dawna jest trupem, tyle że politycznym. Wracając jednak do skutecznej strategii „aktywnej bierności” (jeśli dawno uznano istnienie tzw. pasywnej agresji,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Kronika Dobrej Zmiany

Rau gra z Iranem

Wszystkim się wydawało, że sprawa przyschnie, że przysypią ją kolejne wydarzenia. A tu nic z tych rzeczy. 10 lutego uroczyście obchodzono 44. rocznicę rewolucji irańskiej. Obchody zostały zbojkotowane przez ambasadorów państw Unii Europejskiej oraz Wielkiej Brytanii. I nie tylko przez nich. Nie był to jednakże bojkot całkowity, wyłamało się z niego dwóch ambasadorów – Węgier i Polski, którzy wzięli udział w ceremonii i wysłuchali wystąpienia prezydenta Ebrahima Raisiego, jakby wszystko było OK. I teraz pół MSZ zastanawia się, jakaż to gra za tym stoi. Teorii jest już wiele, nie muszą one się wykluczać, więc warto je przytoczyć. Pierwsza to teoria złego ambasadora. Faktycznie, ambasador RP w Teheranie Maciej Fałkowski, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, gwiazdą dyplomacji nie jest, w MSZ nie zajmował dotąd jakichś szczególnych stanowisk. Dla jakiejś gierki lub przez nieuwagę mógł zatem wziąć udział w ceremonii. Ale to jest nieprawdopodobne, takie kwestie konsultuje się z centralą. W związku z tym pojawiła się druga teoria – ważnego interesu. Że było coś istotnego, na czym Polsce tak zależało, że gotowa była zapłacić za to twarzą ambasadora (który i tak powinien w tym roku zjechać do Warszawy). Tu nasuwa się jeden przypadek – Teheran trzymał w więzieniu prof. Walczaka, mikrobiologa, który pojechał do Iranu w 2021 r.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Agnieszka Wolny-Hamkało Felietony

Nasze życie z owadami

Nigdy nie wiadomo, która była pierwsza. A może od razu było ich dwieście? I po prostu wysypały się wszystkie naraz – jak wąglik – z jakiegoś wrogiego listu? Czasem, rano, wydaje mi się, że są halucynacją, jak małe, czarne kijanki, które w pewnym wieku mogą się pojawić w polu widzenia. Albo nieprzyjemne błyski – przejaw drobnej awarii w obwodzie. A jednak – muszki istnieją. Mimo że wydają się nie mieć ani kształtu, ani ciężaru i bardziej są zbiorem kropek albo czymś, co się prószy, czyli bardziej ruchem niż rojem. Lubię moment, kiedy się stuknie w umywalkę i ulatują na cztery strony świata, ale jakby w zwolnionym tempie. Dlatego trudno potraktować poważnie zagrożenie, które podobno niosą. Wydają się raczej rozrywką, czymś zabawnym, jak lwia paszcza albo mrówkojad. I chyba są niepoliczalne. To dla nas, ludzi, kłopotliwe, ponieważ boimy się tego, co niepoliczalne, co zatraca swój kształt. Wykorzystuje to kino gatunkowe, antagonizując nasz gatunek z ptakami, rojami pszczół, szarańczą, a także skazując nas na śmierć z powodu bezkształtnych mazi, jogurtów, śluzu i jadu. Podświadomie unikamy chaotycznego ruchu owadów, ich motorycznej nierównowagi. Tę choreografię wykorzystują horrory. W taki sposób poruszają się zombie na filmach,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.