Felietony {id:10, pr.90}
Duda, Duda i po Dudzie {id:177625}
Ten niepozorny tydzień na początku sierpnia będzie na pewno znaczący dla dwóch osób: Andrzeja Dudy i Karola Nawrockiego. Jeden kończy swój pobyt (sam wolałby go nazwać służbą w majestacie urzędu prezydenta) w Pałacu Prezydenckim, drugi tamże się wprowadza i rozgaszcza. Trudno znaleźć głębszą motywację do oceny dziesięciu lat dudowania. Prezydent pozostanie w pamięci jako wiernopoddańczy długopis, człowiek bez właściwości, z giętkim kręgosłupem, w uniżonym pokłonie wobec Jarosława Kaczyńskiego, niesamodzielny, bierny politycznie, przypadkowo wybrany do startu w wyborach w 2015 r., kiedy sam Kaczyński szacował jego szanse na 10%. Kaczyński, marzący w słynnym wywiadzie Teresy Torańskiej, o byciu emerytowanym zbawcą narodu, już w tamtym czasie osiągnął status „niewybieralnego”. Kandydatura Dudy miała przegraną PiS jak najmniej zaboleć, bez zbędnych roztrząsań i tłumaczeń. Niespodziewana jego wygrana z Bronisławem Komorowskim, którego mottem powinno być: „Druga kadencja prezydentury mi się po prostu należy”, wytworzyła nowy, zdegradowany, pełny służalczej zależności od naczelnika Kaczyńskiego model prezydenckiego urzędowania. Jedynym nowum był fenomen memiczny prezydenta, co jednak trudno uznać za osiągnięcie. Mimo wszystko powiedzenie, że to najlepszy komik pośród prezydentów i jedyny prezydent wśród komików, nie wytrzymuje krytyki. Andrzej [...]
Duże oczekiwania, małe zmiany {id:177729}
Robert Bąkiewicz, cham, ksenofob i idiota o fizjonomii zwyrodnialca, stał się obliczem Telewizji Republika i najbardziej widocznym politykiem PiS. W jakimś sensie bardzo dobrze. Doprawdy już tylko człowiek niemoralny lub dureń może mieć wątpliwości, czym jest PiS, skoro Bąkiewicza bierze na sztandary. Nowego ministra sprawiedliwości, sędziego Waldemara Żurka, poznałem w Wejherowie, widzieliśmy się tam nie raz, zaprzyjaźniliśmy się. Ale on jest wrażliwy i delikatny, a na PiS potrzebna jest siekiera. Bodnar nie biegał z siekierą i wszyscy mają teraz o to do niego żal. Tusk ma już niewiele czasu, by udowodnić, że jest wybitnym politykiem. Porażka Rafała Trzaskowskiego nie jest jego winą, ale spadek notowań PO może być. Dotykalny jest odpływ energii i wiary w naszym obozie. Charyzmatyczny przywódca może tu wiele zwojować. Sam trochę zwątpiłem w Tuska i mam żal do niego, że mi na to pozwolił. Zwiedzanie nowej Warszawy, tej, której nie znam. Wyprawa do Miasteczka Wilanów. Chciałem pojechać niedawno oddaną do użytku trasą tramwajową. Wiedzie ona Belwederską – to moje okolice rodzinne, a potem Sobieskiego – przy tej ulicy mieszkałem w latach 70. Zatem to podróż sentymentalna, [...]
A Marszałek by powiedział… {id:177727}
Histeria w sprawach imigrantów zapoczątkowana została przed laty przez Kaczyńskiego, który twierdził, że przywloką ze sobą zarazki nieznanych mu chorób i pierwotniaki. Już mniejsza o zarazki, ale te pierwotniaki! Samo to brzmiało złowrogo, szczególnie dla rodzimych pierwotniaków. Temat okazał się chwytliwy, a strach przed imigrantami świetnie nadawał się do administrowania, dając to, co wielu politykom jawi się jako wartość nadrzędna: wzrost słupków poparcia! Imigranci, biali z Ukrainy lub Białorusi, czy kolorowi z Afryki albo Azji, ku radości rodzimych narodowców zastąpili nieobecnych niemal w Polsce Żydów. Z kolei ogólny rasizm mógł zastąpić dotychczasowy wybiórczy, jakkolwiek by było, antysemityzm, a właściwie mało porywającą jego współczesną polską odmianę, czyli „antysemityzm bez Żydów”. Chociaż Braun robił, co mógł, a Mentzen w programowej piątce umieścił Żydów. W swoim, jak sądził, konserwatywnym programie (gdyby jeszcze wiedział, na czym konserwatyzm polega!) pisał: „Nie chcemy w Polsce Żydów, homoseksualistów…”. Co prawda z braku Żydów w Polsce antysemityzm koncentrował się raczej na Żydach z Brukseli, ale nie było to specjalnie porywające dla mas. Na szczęście pojawili się migranci. Środowiska prawicowe szczuły na imigrantów, straszyły nimi, kłamiąc, że popełniają najokropniejsze [...]
Zakwaterowanie {id:177731}
„Mam już grób, wreszcie mogę spać spokojnie”, mówi Siostra, spoglądając na parafialne zaświadczenie wykupu i rezerwacji miejsca na cmentarzu na 20 lat. Siostra, która przeżyła już wszystkie złowieszcze diagnozy i prognozy lekarskie, żyjąca od trzech lat ze złośliwym nowotworem i jego dwoma przerzutami – dzięki temu, co powszechnie zwykło się nazywać „walką z rakiem”, a co oznacza mozolne poznawanie nowych progów bólu, nowych wymiarów własnej cierpliwości, czyli w tym wypadku zdolności do znoszenia cierpień, a także wolę życia, pozwalającą wytrzymywać rekordowe ilości wlewów chemii paliatywnej i jej konsekwencje. Siostra trzyma się życia tak mocno, że nawet śmierć ją podziwia i wciąż przygląda się jej z bezpiecznej odległości. Siostra, która jest już legendą oddziału onkologicznego, pociechą dla strapionych pacjentów, ulubienicą pielęgniarek i zagwozdką lekarzy, poszła osobiście do proboszcza pobliskiej parafii, aby „przed śmiercią pozałatwiać kilka spraw”. „Chodź ze mną na cmentarz, zobaczmy, gdzie będę sobie leżała”, mówi i podaje mi papier, na którym widnieje sektor, rząd i numer miejsca. Idziemy; cmentarz ładnieje im dalej od bramy wejściowej, bo więcej miejsca, zielono, a tujowa aleja nie zasłania widoku na Klimczok. „Popatrz jak [...]
Bodnar zaczął, Żurek dokończy {id:177617}
Nic nie jest wieczne. Zwłaszcza w polityce. Terminy przydatności partii są coraz krótsze. Za każdy błąd trzeba prędzej czy później zapłacić. W przypadku PiS pogrywanie interesem państwa i losem jego obywateli trwało tak długo, bo polityczna konkurencja nie potrafiła się ogarnąć. Trwała w letargu, jakby ją prezes K. zahipnotyzował. Gdy anty-PiS stał się władzą, miano rozliczyć złodziejskie rządy dojnej zmiany. Na razie za wiele z tego nie wyszło, więc sporo wyborców pokazało koalicji plecy. Jest jednak szansa, że wrócą. Nareszcie prezes Kaczyński będzie mógł poznać prawdziwy sens słów, które opisują jego partię. Przypomni sobie, co naprawdę znaczą prawo i sprawiedliwość. Bo to on, przy udziale prezydenta Dudy i ministra Ziobry, wywrócił do góry nogami praworządność. Zasady, na których opiera się każdy system demokratyczny, zastąpiono neopraworządnością. Czymś, co miało gwarantować bezkarność rządom nazwanym dojną zmianą. Rachunek za powszechne złodziejstwo, afery, przestępcze układy jest długi. Pora więc na rozliczenie sprawców. Równie surowe jak ich czyny. Ku pamięci tych, których może kusić łatwy dostęp do majątku państwowego. Bezkarność dojnej zmiany oznaczałaby szybki powrót tej szarańczy. Ośmieleni nieskutecznością koalicji w rozliczaniu przestępstw stali się, [...]
Mój prezydent Lech Kaczyński {id:177643}
Zaciskam zęby, wystukując na klawiaturze ten tytuł, lecz czy naprawdę jest w nim coś dziwnego? Jestem obywatelem Rzeczypospolitej, więc każdy jej prezydent jest „mój”. Oczywiście sprawa się komplikuje w praktyce, bo określenie takie powinno odnosić się tylko do osób dysponujących demokratycznym mandatem i sprawujących swój urząd zgodnie z konstytucją. Te dwa warunki spełniał właściwie tylko Aleksander Kwaśniewski. Wojciecha Jaruzelskiego wybrało Zgromadzenie Narodowe niedysponujące pełnym demokratycznym mandatem, Lech Wałęsa falandyzował prawo, Bronisław Komorowski ustanowił antypaństwowy Dzień Żołnierzy Wyklętych... Ale czy ma to znaczyć, że cała powyższa trójka to prezydenci niepełni, ułomni, nieprawdziwi? W takim razie trzeba by zdelegitymizować Ignacego Mościckiego! A Lech Kaczyński? Na pewno nie był prezydentem wszystkich Polaków. Na pewno dokonał upartyjnienia swego urzędu, obniżył jego godność i autorytet. Taki był od samego początku, od wieczoru wyborczego, gdy meldował bratu-prezesowi „wykonanie zadania”. Pod pewnym względem był nawet gorszy od brata, bo manipulował historią. Był przy tym nieporadny i nieobyty, a przede wszystkim nieodpowiedzialny: w roku 2008, w Tbilisi, wypowiedział Rosji jakąś dziwaczną wojnę-nie-wojnę („Jesteśmy tu, aby podjąć walkę!”). Ale czy również takie okoliczności mają wystarczyć, by nie był to [...]
Kraj {id:1, pr.88}
Talib PiS dostał po nosie {id:177670}
Maciej Świrski: Trzeba być gorącym jak rozgrzany do czerwoności miecz Latem 2010 r., gdy w centrum uwagi był spór o krzyż smoleński na Krakowskim Przedmieściu, Maciej Świrski napisał o sobie: „Jestem talibem, bo tak jak prawdziwi talibowie jestem przywiązany do mojej wiary i tradycji, fundamentu polskiej cywilizacji. Innej drogi jak radykalizm religijny nie ma. Trzeba być gorącym jak rozgrzany do czerwoności miecz”. Potem tłumaczył, że słowa te oznaczają, że należy twardo bronić swojej wiary. I że taki właśnie jest – twardo broniący. A Patrykowi Michalskiemu z Wirtualnej Polski w niedawnej rozmowie objaśniał z emfazą: „Żeby walczyć o Polskę, trzeba mieć trzy cechy: twardą dupę, skórę nosorożca i jaja ze stali”. W czasach PiS taka deklaracja była jak przepustka do lepszego świata. Wśród licznych posad, które wtedy dostał, Świrski może wymienić stanowisko wiceprezesa Polskiej Fundacji Narodowej, dotowanej przez 17 spółek skarbu państwa. Wyposażona w miliony PFN miała propagować Polskę w świecie, ale pamiętamy ją z licznych skandali. Chociażby z kampanii bilbordowej prowadzonej w… Polsce (!) pod nazwą „Sprawiedliwe sądy”. Za ponad 8 mln zł rozkręcono przeciwko sędziom kampanię krytykowaną jako przykład [...]
Stracone 10 lat {id:177619}
Duda przyzwyczaił nas, żeby od prezydenta zbyt wiele nie oczekiwać. I że może nim być byle kto Wreszcie koniec. Kończy się nam prezydentura Andrzeja Dudy. I dobrze, że się kończy, bo była dla polskiej demokracji czasem straconym. Gdy Andrzej Duda obejmował urząd, inne było postrzeganie pozycji prezydenta RP i inne oczekiwania wobec niego. Myśleliśmy, że prezydent to postać godna, poważna, górująca na scenie politycznej. Najważniejszy Polak! Dziś nikt tak prezydenta RP nie postrzega. Poprzeczka oczekiwań ustawiona jest dużo niżej. 10 lat Dudy zrobiło swoje. Od prezydenta RP niczego już nie chcemy i niczego po nim się nie spodziewamy. Wiemy, że jego rola w polityce to być hamulcowym. Przeszkadzaczem. Podpisuje ustawy albo je wetuje. Jest adwokatem jednej politycznej strony. Tyle! Dla zwolenników strony liberalno-lewicowej jest postacią miałką, długopisem Kaczyńskiego, Adrianem czekającym na machnięcie ręką prezesa. Dla zwolenników PiS – również postacią z trzeciego szeregu. Dobrą, gdy podpisuje. Gdy nie podpisuje – złą. Nikt nie traktuje go jako osobowości, wokół której powinna krążyć polityka, wokół której mogą być definiowane polska racja stanu, nasz interes i życie narodu. Ba! Nikt nawet nie traktuje [...]
Bitwa o wielką kasę {id:177640}
Abp Jędraszewski walczy nie tylko z lewactwem i Unią Europejską, ale też z duchownymi i wiernymi Wszystko zaczęło jesienią 2023 r., a dokładnie w poniedziałek 13 listopada. Wtedy odbyło się pierwsze posiedzenie nowego Sejmu i tego też dnia metropolita krakowski sporządził list do ks. Dariusza Rasia, w którym wezwał go „po ojcowsku do złożenia rezygnacji z urzędu proboszcza parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Krakowie”. Zdaniem Jędraszewskiego Raś miał się dopuścić wielu nieprawidłowości w zarządzaniu jedną z najbogatszych parafii w Polsce, która – oprócz bazyliki Mariackiej tłumnie odwiedzanej przez turystów – administruje licznymi nieruchomościami, w tym kamienicami, hotelem i pensjonatem. Ks. Dariusz Raś uchodzi za człowieka kard. Stanisława Dziwisza. Nie jest tajemnicą, że hierarcha ten nie przepada za Jędraszewskim, a frakcje obu dostojników zwalczają się. Raś był osobistym sekretarzem kardynała, a potem ten powierzył mu (w 2011 r.) funkcję proboszcza parafii mariackiej. Duchowny jest bratem Ireneusza Rasia, wpływowego krakowskiego posła (mandat dzierży nieprzerwanie od 20 lat), który polityczną karierę zaczynał u boku braci Kaczyńskich w Porozumieniu Centrum, potem kontynuował ją w PiS, a po „zdradzie” przeszedł na stronę PO. W ostatnich [...]
Skazaniec polityczny {id:177665}
Senator Stanisław Gawłowski został skazany na pięć lat więzienia za przestępstwa korupcyjne Wyrok jest niezwykle surowy, biorąc pod uwagę kontekst, jaki sprawie nadał wpływowy polityk Koalicji Obywatelskiej. A zdaniem Stanisława Gawłowskiego była to intryga uknuta przez ludzi PiS na zlecenie Tadeusza Rydzyka! W rozmowie z „Rzeczpospolitą” (30 lipca 2018 r.) Gawłowski mówił: „Wiele lat temu, jako przewodniczący rady nadzorczej w Narodowym Funduszu Ochrony Środowiska i jednocześnie sekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska, interesowałem się dotacją przeznaczoną dla ojca Rydzyka na tzw. geotermię toruńską, wyjaśniałem wszystkie procedury, które zostały złamane w tamtym czasie, i po tych już wszystkich dyskusjach zarząd NFOŚ zdecydował o cofnięciu dotacji. Rydzyk, a później Jan Szyszko i obecny prezes Narodowego Funduszu Kazimierz Kujda zgłosili mnie do prokuratury, że złamałem prawo, cofając dotację dla Rydzyka… (…) Rzeczywiście to jest praprzyczyna. Bo wtedy usłyszałem od jednego z ważnych biskupów, dzisiaj kardynała, że będę tego żałował, że Rydzyk mi nie odpuści, że muszę działać zgodnie z prawem, on to rozumie, ale że będę tego żałował, bo on będzie się mścił na mnie. Dzisiaj… Jak słyszałem potem od dziennikarzy, jak PiS wygrał [...]
Krasnystaw – niewykorzystany potencjał {id:177653}
Amerykański film miał rozsławić miasto. Na razie turystów nie przybyło – Od lat mieszkańcy powtarzają nieco krzywdzącą opinię, że Krasnystaw to rondo między Zamościem, Chełmem i Lublinem. Niestety, jest w tym trochę prawdy – mówi dr Konrad Grochecki z Muzeum Regionalnego w Krasnymstawie. Faktycznie, gdy popatrzeć na mapę, Krasnystaw znajduje się w środku trójkąta, który tworzą te trzy miasta. Leży na drodze z Lublina do Zamościa, a droga ta, jak w Ameryce: szeroka, z poboczem, za poboczem rów, potem barierki i dopiero dalej chodnik. Też szeroki. Ciągnie się ta droga, tak że widać ją aż po horyzont, a na niej samochody, bo na Lubelszczyźnie panuje wykluczenie komunikacyjne, więc każdy musi mieć samochód. Lubelszczyzna, nasza mała Ameryka, gdzieś z dala od Zachodniego i Wschodniego Wybrzeża, coś w rodzaju Arkansas czy Karoliny Południowej. I gdy w Ameryce króluje wysoki szyld KFC czy Wendy’s, to przy zjeździe do Krasnegostawu pnie się wysokie po samo niebo żółte M od McDonalda, a obok czerwone kontury orła z Orlenu. – W ciągu ostatnich lat centrum miasta przeniosło się z rynku do miejsca, gdzie powstały markety – [...]
Wielojęzyczni {id:177721}
Uczą się języków od najmłodszych lat – codziennie Natalia Wieczorek – nauczycielka z Międzychodu, absolwentka czterech filologii (angielskiej, rosyjskiej, hiszpańskiej i włoskiej) na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, planuje dwie kolejne. Ma osiem certyfikatów szkół językowych. Aleksander Sikorski – maturę w Gnieźnie zdał na poziomie rozszerzonym z czterech języków obcych, obecnie komunikuje się w 15. Student hebraistyki na Wydziale Etnolingwistyki UAM, lektor i trener nauki języków. Opowiedzcie o sobie. Aleksander Sikorski: Jestem 21-letnim poliglotą samoukiem. Tego lata ukończyłem licencjat na poznańskiej hebraistyce, przede mną studia magisterskie z tego zakresu oraz kolejne kierunki studiów (oczywiście filologie). Od ponad 10 lat zajmuję się nauką języków obcych, interesuję się szeroko pojętymi naukami humanistycznymi: historią, literaturą, filozofią czy religią. Na co dzień jestem też dumnym przewodniczącym prężnie działającego Koła Naukowego Hebraistów UAM. Natalia Wieczorek: Samorozwój i samorealizacja w sferze filologiczno-pedagogicznej to moja pasja i powołanie. Jestem nie tylko filologiem i nauczycielem, ale także oligofrenopedagogiem, logopedą klinicznym, neurologopedą, psychologiem, doradcą zawodowym, pedagogiem szkolnym i specjalnym, certyfikowanym terapeutą behawioralnym w nurcie CBT i terapeutą TUS, terapeutą ręki i stopy, trenerem edukacji włączającej i trenerem grafomotoryki. [...]
Opinie {id:9, pr.82}
Dlaczego Donald Trump wciąż zdradza swoich wyborców? {id:177649}
Nie ma potrzeby przedstawiać Czytelnikom sylwetki Stephena M. Walta. Kilkukrotnie już gościł na łamach „Przeglądu”. Ostatnio (28 kwietnia) można było zapoznać się z jego bardzo ostrą krytyką administracji Donalda Trumpa zatytułowaną „Jak zrujnować kraj. Przewodnik krok po kroku”. Nie tylko godna odnotowania, ale przede wszystkim uważnej lektury jest najnowsza książka Walta „The Hell of Good Intentions. America’s Foreign Policy Elite and the Decline of U.S. Primacy” (Piekło dobrych intencji. Elita amerykańskiej polityki zagranicznej i upadek prymatu USA). Tekst, którego fragmenty prezentujemy (ukazał się 21 lipca br. w witrynie Foreign Policy całość: foreignpolicy.com/2025/07/21/trump-betray-base-foreign-policy-epstein-putin-ukraine-iran-syria-war/), jest próbą wyjaśnienia gwałtownych zmian w polityce zagranicznej USA, zachodzących podczas drugiej kadencji Trumpa. Ściślej rzecz biorąc, Walt analizuje trzy możliwe odpowiedzi na nurtujące wszystkich pytanie o ciągłe wolty amerykańskiej administracji pod egidą obecnego prezydenta. Wolty, które obecnie zdają się iść w poprzek oczekiwaniom zwolenników ruchu Trumpa Make America Great Again. Wszyscy wszakże rozumiemy, że za moment sprawy mogą wyglądać zupełnie inaczej. (…) Donald Trump obiecuje Kijowowi zwiększenie pomocy wojskowej – zachęcał nawet Wołodymyra Zełenskiego do bezpośredniego ataku na Moskwę (wycofał się później ze swoich słów, gdy sprawa [...]
Świat {id:3, pr.80}
Wszyscy ludzie Zełenskiego {id:177633}
Próba podporządkowania NABU i SAP to największy błąd w politycznej karierze prezydenta Ukrainy Rada Najwyższa Ukrainy przyjęła 22 lipca br. (przy 263 głosach za i 13 przeciw) ustawę likwidującą niezależność Narodowego Biura Antykorupcyjnego (NABU) i Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAP) poprzez podporządkowanie ich Prokuratorowi Generalnemu (PG). Wieczorem tego samego dnia ustawę podpisał prezydent Zełenski. Po kilku godzinach została opublikowana i weszła w życie. Gwarant ukraińskiej konstytucji oświadczył, że było to niezbędne ze względu na konieczność walki z rosyjską agenturą. Przyjęcie ustawy poprzedziły rewizje w mieszkaniach należących do funkcjonariuszy obu antykorupcyjnych instytucji, przeprowadzone przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU). Czego szukano? Na pewno nie dowodów na agenturalną działalność na rzecz Kremla. Następnego dnia w kluczowych miastach Ukrainy doszło do największych od rozpoczęcia przez Rosję agresji w 2022 r. protestów przeciwko działaniom administracji prezydenta Zełenskiego. Policja nie interweniowała. Być może dlatego, że wszyscy wiedzieli, o co chodzi. Ku zaskoczeniu Bankowej – tak Ukraińcy nazywają biuro prezydenta, które mieści się w Kijowie przy ulicy o tej nazwie – w mediach zachodnich pojawiły się publikacje, których nie powstydziłaby się „Russia Today” i czołowi kremlowscy propagandyści. Pisano [...]
Prawo do godnej śmierci {id:177646}
Włochy, jako jedyny kraj w Europie, umożliwiły dokonanie samobójstwa wspomaganego mimo luki ustawodawczej Eutanazja a samobójstwo wspomagane Choć oba pojęcia dotyczą zakończenia życia w sytuacji nieuleczalnej choroby i cierpienia, różnią się formą wykonania. W przypadku eutanazji to osoba trzecia – najczęściej lekarz – bezpośrednio podaje śmiertelną substancję, kończąc życie pacjenta. Natomiast przy samobójstwie wspomaganym lekarz jedynie udostępnia środek farmakologiczny, a samą czynność jego przyjęcia wykonuje pacjent, z własnej woli i decyzji. Kluczowa różnica polega na tym, kto dokonuje ostatecznego aktu – pacjent czy osoba trzecia. Eutanazja jest legalna tylko w kilku krajach, pod ściśle określonymi warunkami. Samobójstwo wspomagane (asystowane) jest dozwolone w 28 krajach na świecie. W Europie są to: Hiszpania, Portugalia, Francja, Holandia, Belgia, Luksemburg, Niemcy, Szwajcaria, Austria i Włochy. Korespondencja z Rzymu „Każde życie – nawet w najbardziej skrajnych warunkach – jest warte przeżycia. Ale to my i tylko my mamy prawo wybierać”, powiedziała Laura Santi, dziennikarka z Perugii, od lat chora na stwardnienie rozsiane. 21 lipca 2025 r., w wieku 50 lat, Laura zmarła we własnym domu po samodzielnym podaniu sobie śmiertelnej dawki środka farmakologicznego. [...]
Święty Graal wraków nadal na dnie {id:177658}
Potwierdzono lokalizację wraku legendarnego hiszpańskiego galeonu San José. I zaczęła się wielka awantura dyplomatyczna Już na pierwszy rzut oka widać, że to doskonała historia na filmową opowieść, oferująca co najmniej kilka perspektyw. Można ją opowiedzieć w stylu „Titanica” Jamesa Camerona, gdzie współcześni badacze, wykorzystując nowoczesną technologię, rekonstruują wydarzenia z odległej przeszłości, dodając potrzebną filmowi dramaturgię. Wówczas akcja nie działaby się na początku XX w., jak w wyciskaczu łez z Leo DiCaprio i Kate Winslet, ale dwa stulecia wcześniej. Prawdopodobnie po części na Karaibach, gdzie 8 czerwca 1708 r. stoczono bitwę morską. Po części w ciemnych korytarzach Escorialu, hiszpańskiego pałacu królewskiego, gdzie nerwowo przeliczano stan kont monarchii, próbując oszacować, jak długo Burbonowie będą w stanie prowadzić działania wojenne przeciwko sojuszowi Wielkiej Brytanii, Austrii i Prus. Fabuła non-fiction Można też zamienić tę opowieść w thriller polityczny, w którym partyjne interesy, luźno definiowane dobro narodowe i zwykły koniunkturalizm ścierają się ze zwykłą chciwością. Wówczas protagonistami byliby Juan Manuel Santos, były kolumbijski prezydent, noblista z nagrodą za doprowadzenie do zakończenia wojny domowej w swoim kraju, oraz Gustavo Petro, obecna głowa państwa, pierwszy w historii [...]
Kultura {id:4, pr.76}
Drogie mgnienia Hockneya {id:177662}
Wielkie malarstwo ma zdolność ukazywania tego, czego sami byśmy nigdy nie zauważyli Paryska wystawa malarstwa Davida Hockneya jest nadspodziewanie duża. Zajmuje aż 11 obszernych sal na czterech poziomach galerii Fundacji Louis Vuitton i obejmuje 400 prac. Chwilami jest nużąca, ale częściej – fascynująca. Nużąca, ponieważ jej zwiedzanie w tłumie trwa i trwa, a w kolejnych salach znajduje się bardzo wiele podobnych obrazów. Fascynująca, bo została wspaniale zaaranżowana, we wszystkich działach odkrywamy coś zaskakującego. Ekspozycję tę oglądałem jak wystawę kilku różnych autorów. I im dłużej to trwało, tym trudniej było z niej wyjść. Nie sposób opowiedzieć o wszystkim. David Hockney, Brytyjczyk i Amerykanin, 88-letni pogodnie uśmiechnięty pan w kaszkiecie, jest dziś uznawany za najważniejszego i najdroższego żyjącego malarza świata. Stworzył setki obrazów i tworzy je nadal! Najgłośniejsze jego dzieło „Portrait of an Artist (Pool with Two Figures) [Portret artysty (Basen z dwoma postaciami)]” z 1972 r. został sprzedany przed siedmioma laty za ponad 90 mln dol. Spora część prac pokazywanych na wystawie „David Hockney 25” namalowana została już po 2000 r.Kształt paryskiej prezentacji nadzorował sam twórca. Każdy z nas, zwykłych widzów, [...]
Żegnaj, smutku {id:177622}
Wypieramy melancholię, która jest naturalną odpowiedzią na szaleństwa świata Robert Gonera – aktor filmowy, telewizyjny i teatralny. Serca widzów podbił kreacją w dramacie psychologicznym „Dług” Byłeś radosnym dzieckiem czy smutnym? – Mama mówi, że byłem wesołym chłopcem. A zdjęcia z dzieciństwa to potwierdzają. Jedno z moich ulubionych – siedzę na koniu i uśmiecham się szeroko. To moje pierwsze zwycięstwo, udało mi się utrzymać w siodle. Byłem dzieckiem, które sobie radziło. Miałem dużo wdzięku, którym często załatwiałem sprawy. Nadużywałem tego wdzięku, ale to działało. Pamiętam też moment smutny. Znaleźliśmy z kuzynką martwego ptaka i postanowiliśmy zrobić mu pogrzeb. Ale to był smutek rytualny, więc się nie liczy (śmiech). Później przyszedł smutek z pogrzebu prababci. Czy był bardzo głęboki, wynikający z poczucia straty? Kochałem prababcię, ale myślę, że udzielił mi się smutek innych żałobników. Patrzyłem na ich reakcje i czułem ten ciężar. Pierwszy większy smutek ogarnął mnie, kiedy moja licealna miłość wyjechała do Stanów. Czy ten był prawdziwy? – Był osnuty poezją, którą wtedy czytałem. Melancholia była figurą w moim życiu, pozą wrażliwca reagującego na różne sprawy. Prawdziwy smutek przyszedł dopiero w [...]
Sport {id:323, pr.66}
Czerwony gwiazdozbiór {id:177724}
Polska piłka klubowa wychodzi zza żelaznej kurtyny niemocy i partactwa Nasze kluby wygrały w minionym tygodniu wszystkie mecze i awansowały w komplecie do kolejnych rund eliminacji pucharowych. Dla kibiców znękanych wieloletnią smutą pucharową tak szalone wieczory jak ten, w miniony czwartek, kiedy jedynie zaawansowani adehadowcy mieli szanse na satysfakcję, śledząc jednocześnie trzy mecze polskich drużyn, zachodzące na siebie czasowo, to coś wyjątkowego. W każdym z nich nasi strzelali, trafiali i zwyciężali – można od tego postradać zmysły, choć nie można się przejeść. Czuję się trochę jak w lipcu 1986 r., kiedy wraz z rodziną po raz pierwszy przekroczyliśmy żelazną kurtynę przy okazji odwiedzin u znajomych ojca w Wiedniu. Pierwszy z brzegu supermarket i nagle feeria zapachów, kolorów, zarazem oszałamiająca i upokarzająca, bo sobie człowiek w kilka sekund uświadomił, jak żyją ludzie w normalnym świecie. Otóż polska piłka klubowa wychodzi zza żelaznej kurtyny niemocy i partactwa, dlatego ekscytujemy się każdym meczem, w którym nasi nie tylko unikają wpadek, ale pokonują rywali z polotem i finezją. Jest pięknie, coraz piękniej, choć przynajmniej dla Lecha zaczynają się teraz schody. Wiadomo, że w drodze [...]
Obserwacje {id:2282, pr.62}
Światowy fenomen {id:177733}
Seriale znad Bosforu to społeczne, historyczne i propagandowe lustro współczesnej Turcji Czym się różnią skwery z osiedlowymi ławkami w bośniackim Mostarze, Władywostoku, Santiago de Chile czy Piotrkowie Trybunalskim? Na pierwszy rzut oka – wszystkim. Inne otoczenie, pogoda i przyroda, inne języki plotkujących na ławeczkach mieszkańców. Jest jednak coś, co od kilkunastu lat, tych znudzonych codziennością ludzi, łączy. Tym międzykontynentalnym spoiwem są tureckie seriale. W wielu krajach te tasiemcowe produkcje, jak „Wspaniałe stulecie” (139 odcinków), nazywane są operami mydlanymi. W Turcji takie określenia spotykają się z – mniej lub bardziej gwałtownym – sprzeciwem. Dr Arzu Özturkmen, historyczka i socjolożka z Uniwersytetu Boğaziçi w Stambule, w wywiadzie dla brytyjskiego „Guardiana” tak określiła te produkcje: „To, co Turcja daje współczesnej telewizji, to na pewno nie opera mydlana, telenowela ani jakiś dramat kostiumowy. To nic innego jak dizi, co po turecku znaczy po prostu serial. To »gatunek w trakcie rozwoju«. Cechuje go wielka różnorodność tematyczna, unikatowa narracja, wykorzystanie przestrzeni i muzyka. I w tym tkwi tajemnica popularności naszych seriali”. Kosmiczne zyski i niechęć prezydenta Od lat 2005-2006 tureckie seriale przeżywają prawdziwy bum. Ich sukces [...]
Od czytelników {id:52, pr.}
Listy od czytelników nr 32/2025 {id:177743}
Jak zadziwiliśmy inne nacje W numerze 29. „Przeglądu”, który kupiłem, nie mogąc doczekać się zaprenumerowanego egzemplarza, znalazłem artykuł „1955 – dwa tygodnie radości. V Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów”. Festiwal odbył się w Warszawie 10 lat po wyzwoleniu miasta, które po lewej stronie Wisły prawie w całości zostało zrujnowane. „Cały naród buduje swoją stolicę” to nie tylko hasło, to ówczesny stan działania Polski i Polaków, który zadziwiał inne nacje. Podczas tej dekady odbudowano wiele zabytkowych części miasta – to te widoczne na zdjęciach w artykule. Wzniesiono wiele nowych domów, głównie na obszarach o niskiej przedwojennej zabudowie. Jednak zasadnicze spotkania, występy i odczyty odbywały się w Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina i na placu Defilad. Obszar pomiędzy Al. Jerozolimskimi oraz ulicami Marszałkowską, Świętokrzyską i Emilii Plater był prawie w całości zrujnowany i wypalony przez stacjonujące tam po powstaniu warszawskim wojsko niemieckie. Zaprzyjaźniony wówczas z nami Związek Radziecki jako swój wkład w odbudowę Warszawy zaproponował zbudowanie na jej obszarze kompleksu mieszkań dla 20 tys. osób lub właśnie takiego obiektu, który miał zapewniać najpotrzebniejsze w tym czasie pomieszczenia dla nauki, kultury [...]
Zwierzęta {id:16692, pr.}
Bociany na świeczniku {id:177740}
W Pentowie wszystko kręci się wokół tych ptaków Podlaski Szlak Bociani nie biegnie wzdłuż Narwi. Jego trasa tylko zahacza o narwiańską dolinę, gdy plącze się wzdłuż wschodniej granicy, od jednego obiektu uchodzącego za turystyczną atrakcję do drugiego. Bo to szlak turystyczny, nie bociani. Za to Narew jest prawdziwym szlakiem bocianim, a może raczej – rozciągniętą w przestrzeni metropolią tych ptaków, licznie i chętnie gniazdujących w jej dolinie. Bociany w ogóle skupiają się w dolinach rzek i w ich pobliżu, bo tu znajdują zapewniającą im wyżywienie mozaikę terenów podmokłych i suchych. Mapa obrazująca obszar projektu LIFEciconiaPL – „Ochrona bociana białego w dolinach rzek wschodniej Polski”, prowadzonego w latach 2016-2020 przez Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, obejmuje długie odcinki podlaskich rzek: Bugu, Biebrzy i Narwi (a także Omulwi i Płodownicy oraz Liwca), które stały się ostojami obszaru Natura 2000. Kropkami zaznaczono tu miejsca gnieżdżenia się tych ptaków. Widać ich wyraźne skupiska, czasem wyglądające jak sznury koralików. To bocianie wioski. Typowa w tych stronach wioska bociania to długa ulicówka, uczepiona skarpy wysokiego brzegu rzeki albo granicy terenów zalewowych i stałego lądu przy niskich brzegach. [...]
Aktualne {id:5660, pr.}
Listy od czytelników nr 32/2025 {id:177743}
Jak zadziwiliśmy inne nacje W numerze 29. „Przeglądu”, który kupiłem, nie mogąc doczekać się zaprenumerowanego egzemplarza, znalazłem artykuł „1955 – dwa tygodnie radości. V Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów”. Festiwal odbył się w Warszawie 10 lat po wyzwoleniu miasta, które po lewej stronie Wisły prawie w całości zostało zrujnowane. „Cały naród buduje swoją stolicę” to nie tylko hasło, to ówczesny stan działania Polski i Polaków, który zadziwiał inne nacje. Podczas tej dekady odbudowano wiele zabytkowych części miasta – to te widoczne na zdjęciach w artykule. Wzniesiono wiele nowych domów, głównie na obszarach o niskiej przedwojennej zabudowie. Jednak zasadnicze spotkania, występy i odczyty odbywały się w Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina i na placu Defilad. Obszar pomiędzy Al. Jerozolimskimi oraz ulicami Marszałkowską, Świętokrzyską i Emilii Plater był prawie w całości zrujnowany i wypalony przez stacjonujące tam po powstaniu warszawskim wojsko niemieckie. Zaprzyjaźniony wówczas z nami Związek Radziecki jako swój wkład w odbudowę Warszawy zaproponował zbudowanie na jej obszarze kompleksu mieszkań dla 20 tys. osób lub właśnie takiego obiektu, który miał zapewniać najpotrzebniejsze w tym czasie pomieszczenia dla nauki, kultury [...]
Rekonstrukcja {id:177745}
No to znów UKIE będzie w MSZ… Dwa dni po rekonstrukcji rządu grono urzędników zastanawiało się nad tym przy herbacie. Bo co oznacza powrót pionu europejskiego do MSZ? W historii III RP sprawy unijne miały różne ramy organizacyjne. Jako samodzielny urząd, jako pion w MSZ, jako pion w Kancelarii Premiera. Każde rozwiązanie ma swoje wady i zalety, choć to ostatnie – kiedy sprawy wdrażania unijnych decyzji przechodziły przez Kancelarię Premiera – wydawało się wszystkim najlepsze. A teraz się okazało, że jest inaczej. Co ciekawe, w MSZ informacja, że trafi tu pion unijny, nie wywołała wielkiej radości. Przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, to jest jednak coś innego niż polityka zagraniczna, sprawy europejskie dotyczą bowiem niemal wszystkich ministerstw, więc chyba lepszym rozwiązaniem jest, by były przekazywane via Kancelaria Premiera, a nie poprzez MSZ. Wiadomo, z większą uwagą przyjmuje się to, co przychodzi z Kancelarii Premiera niż z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, nawet kierowanego przez wicepremiera. Po drugie, zawsze przy okazji takich połączeń tworzy się organizacyjny bałagan, a to utrudnia pracę. Weźmy pod uwagę takie „drobiazgi” jak sprawy logistyczne: pracownicy będą musieli zdać [...]
Pechowy posłaniec {id:177750}
Człowiek, który wie wszystko i nie waha się o tym mówić. Sławek Sierakowski, ciągle młody 46-latek, jest szczęściarzem. I pechowcem w jednym. Jak to? Szczęściarz, bo w liczbie ekskluzywnych stypendiów, jakie zaliczył, nie ma w Polsce konkurentów. Był stypendystą German Marshall Fund, wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku, uniwersytetów Yale, Princeton i Harvarda oraz Robert Bosch Academy w Berlinie. Zazdrościmy. Choć zarazem wiemy, że nie ma darmowych obiadów. A pechowiec? Był na wielu protestach. Od Białorusi do Hongkongu. Pamiętamy, jak się skończyły. Miejscowi zostali. Wielu jeszcze siedzi z długimi wyrokami. Posłańców demokracji nie wspominają najlepiej. Ale oni na oku mają już inne kraje.
Za zieloną kanapą VeloBank {id:177752}
Głupio, głupiej, VeloBank. Tak można najkrócej opisać kampanię wizerunkowo-produktową tego banku. Tym, którzy jeszcze oglądają telewizję, reklamy VeloBank wdzierają się do domów. Bez zaproszenia. Namolnie. Raz po raz. Tak jakby z VeloBanku spadał na nas złoty deszcz i kasa rozdawana prawie za darmo. W amerykańskim banku (80,2% udziałów ma amerykański fundusz SEC Cerberus Capital Management) prawie za darmo oznacza pożyczkę gotówkową 9,9% na dowolny cel. W USA taką ofertę by wyśmiali, ale co szkodzi spróbować z Polakami. Słyszeli przecież, że nad Wisłą ciemny lud kupi, bo „amerykańskie”. VeloBank pojawił się w Polsce we wrześniu 2022 r., gdy Bankowy Fundusz Gwarancyjny przeprowadził restrukturyzację Getin Noble Bank SA. W styczniu tego roku Wojewódzki Sąd Administracyjny orzekł, że było to niezgodne z prawem. Czyli wątpliwa jest podstawa prawna przejęcia przez VeloBank najwartościowszych części Getinu. VeloBank ściga złotówkowych klientów byłego Getinu dziesiątkami telefonów, nęka wezwaniami. I stuzłotowymi karami za dzień zwłoki w spłacie kredytów. Takie są kulisy reklam z piękną zieloną kanapą, na której siedzi znana aktorka.
Rektor komendant od Ziobry {id:177751}
Dość powszechne jest narzekanie na poziom absolwentów uczelni. I słusznie. Bo czegóż mogą uczyć w wyższych szkołach niczego albo gotowania na gazie? Studentki mają tam jeszcze gorzej, bo muszą uciekać przed wykładowcami – dewiantami mylącym uczelnie z agencjami towarzyskimi. Jak to było w Akademii Wymiaru Sprawiedliwości (AWS), powołanej w 2018 r. przez Zbigniewa Ziobrę. Tamże po zeznaniach 28 osób pogoniono dr. hab. Jarosława Szczepańskiego. W kuźni politycznych kadr dla partyjki Ziobry za wyższą ocenę pan doktor dawał dziewczynom trzy klapsy w pupę. I proponował dużo więcej czułości. Na czele tej uczelni stoi rektor komendant dr Michał Sopiński. Jeszcze rektor. Bo AWS ma być zlikwidowana i zastąpiona Akademią Służby Więziennej. Jeśli prezydent podpisze ustawę likwidacyjną, to skończy się ten kuriozalny eksperyment z rektorem komendantem.
Co mnie ostatnio najbardziej rozśmieszyło? {id:177747}
AGNIESZKA MATAN, stand-uperka, improwizatorka, aktorka Jechałam pociągiem linii Gdańsk-Warszawa. Wakacje, dużo ludzi, dużo dzieci. Jedna dziewczynka głośno śpiewała różne przeboje przedszkolne. Jednak jej tata, w obawie, że zostaną wykluczeni przez społeczeństwo, użył koronnego argumentu: „Bądź grzeczna, bo cię pani zabierze”. A następnie wskazał na mnie. Rozbawiło mnie to, bo nie wiem, co takiego mam w twarzy, że można mną postraszyć dziecko. To już się zdarzało wcześniej, więc szanowni rodzice, nie rzucajcie słów na wiatr, bo w końcu będę musiała tak zrobić. Przy kolejnej propozycji aby zabrać dziecko, po prostu wstanę i je wezmę. Pójdziemy sobie do Warsu, będziemy jeść wszystkie zakazane przez was rzeczy i głośno śpiewać. Aż w końcu porwane przeze mnie dziecko samo mi zagrozi, żebym się uspokoiła, bo mnie (i tutaj wskazuje na kolejnego pasażera) ktoś zabierze. Może to jakiś nowy sposób na podróżowanie? ALEK ROGOZIŃSKI, pisarz, dziennikarz Często śmieszą mnie sytuacje w sklepach. Niedawno byłem świadkiem tego, jak dwoje ludzi, na oko w okolicach trzydziestki, robiło zakupy w sieciówce odzieżowej. Stali już przy kasie, kiedy ona nabrała wątpliwości wyrażonych słowami: „Ale tę sukienkę to chyba [...]
Pytanie Tygodnia {id:591, pr.}
Co mnie ostatnio najbardziej rozśmieszyło? {id:177747}
AGNIESZKA MATAN, stand-uperka, improwizatorka, aktorka Jechałam pociągiem linii Gdańsk-Warszawa. Wakacje, dużo ludzi, dużo dzieci. Jedna dziewczynka głośno śpiewała różne przeboje przedszkolne. Jednak jej tata, w obawie, że zostaną wykluczeni przez społeczeństwo, użył koronnego argumentu: „Bądź grzeczna, bo cię pani zabierze”. A następnie wskazał na mnie. Rozbawiło mnie to, bo nie wiem, co takiego mam w twarzy, że można mną postraszyć dziecko. To już się zdarzało wcześniej, więc szanowni rodzice, nie rzucajcie słów na wiatr, bo w końcu będę musiała tak zrobić. Przy kolejnej propozycji aby zabrać dziecko, po prostu wstanę i je wezmę. Pójdziemy sobie do Warsu, będziemy jeść wszystkie zakazane przez was rzeczy i głośno śpiewać. Aż w końcu porwane przeze mnie dziecko samo mi zagrozi, żebym się uspokoiła, bo mnie (i tutaj wskazuje na kolejnego pasażera) ktoś zabierze. Może to jakiś nowy sposób na podróżowanie? ALEK ROGOZIŃSKI, pisarz, dziennikarz Często śmieszą mnie sytuacje w sklepach. Niedawno byłem świadkiem tego, jak dwoje ludzi, na oko w okolicach trzydziestki, robiło zakupy w sieciówce odzieżowej. Stali już przy kasie, kiedy ona nabrała wątpliwości wyrażonych słowami: „Ale tę sukienkę to chyba [...]
Wywiady {id:2, pr.}
Uzależnieni gonią za mirażem {id:177636}
Nikt nie siada do picia z myślą: o fajnie, teraz zostanę sobie alkoholikiem Dr Ewa Woydyłło--Osiatyńska – doktor psychologii i terapeutka uzależnień. Od 1987 r. związana z Ośrodkiem Terapii Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Pracuje w Fundacji im. Stefana Batorego, gdzie koordynuje Regionalny Program Przeciwdziałania Uzależnieniom. Zajmuje się pani kwestią uzależnień od ponad 30 lat, edukowała się pani m.in. na Antioch University w Los Angeles. – To właśnie ze Stanów Zjednoczonych przywiozłam wiedzę o leczeniu uzależnień, zwłaszcza alkoholizmu. I przez całą karierę zawodową prowadzę ludzi uzależnionych. Alkoholicy to najinteligentniejsi ludzie jakich znam. Mają mnóstwo usprawiedliwień dla swojego nałogu i przy tym ogromną kreatywność. Niestety, to trudna choroba, która dotyka coraz większą liczbę osób. Naraża na straty materialne, wypadki, ciężkie choroby. Ale uzależnieniem jest też obsesja władzy, kłamanie. Mogę zaryzykować twierdzenie, że kłamca niczym nie różni się od narkomana – ma taką samą słabość i takie samo przyzwyczajenie do czegoś, co jest dla niego destrukcyjne, co mu szkodzi. O ile daliśmy się przekonać, że depresja jest chorobą, która dopada człowieka bez jego winy, o tyle nałogowe picie, surfowanie po [...]
Żegnaj, smutku {id:177622}
Wypieramy melancholię, która jest naturalną odpowiedzią na szaleństwa świata Robert Gonera – aktor filmowy, telewizyjny i teatralny. Serca widzów podbił kreacją w dramacie psychologicznym „Dług” Byłeś radosnym dzieckiem czy smutnym? – Mama mówi, że byłem wesołym chłopcem. A zdjęcia z dzieciństwa to potwierdzają. Jedno z moich ulubionych – siedzę na koniu i uśmiecham się szeroko. To moje pierwsze zwycięstwo, udało mi się utrzymać w siodle. Byłem dzieckiem, które sobie radziło. Miałem dużo wdzięku, którym często załatwiałem sprawy. Nadużywałem tego wdzięku, ale to działało. Pamiętam też moment smutny. Znaleźliśmy z kuzynką martwego ptaka i postanowiliśmy zrobić mu pogrzeb. Ale to był smutek rytualny, więc się nie liczy (śmiech). Później przyszedł smutek z pogrzebu prababci. Czy był bardzo głęboki, wynikający z poczucia straty? Kochałem prababcię, ale myślę, że udzielił mi się smutek innych żałobników. Patrzyłem na ich reakcje i czułem ten ciężar. Pierwszy większy smutek ogarnął mnie, kiedy moja licealna miłość wyjechała do Stanów. Czy ten był prawdziwy? – Był osnuty poezją, którą wtedy czytałem. Melancholia była figurą w moim życiu, pozą wrażliwca reagującego na różne sprawy. Prawdziwy smutek przyszedł dopiero w [...]
Wielojęzyczni {id:177721}
Uczą się języków od najmłodszych lat – codziennie Natalia Wieczorek – nauczycielka z Międzychodu, absolwentka czterech filologii (angielskiej, rosyjskiej, hiszpańskiej i włoskiej) na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, planuje dwie kolejne. Ma osiem certyfikatów szkół językowych. Aleksander Sikorski – maturę w Gnieźnie zdał na poziomie rozszerzonym z czterech języków obcych, obecnie komunikuje się w 15. Student hebraistyki na Wydziale Etnolingwistyki UAM, lektor i trener nauki języków. Opowiedzcie o sobie. Aleksander Sikorski: Jestem 21-letnim poliglotą samoukiem. Tego lata ukończyłem licencjat na poznańskiej hebraistyce, przede mną studia magisterskie z tego zakresu oraz kolejne kierunki studiów (oczywiście filologie). Od ponad 10 lat zajmuję się nauką języków obcych, interesuję się szeroko pojętymi naukami humanistycznymi: historią, literaturą, filozofią czy religią. Na co dzień jestem też dumnym przewodniczącym prężnie działającego Koła Naukowego Hebraistów UAM. Natalia Wieczorek: Samorozwój i samorealizacja w sferze filologiczno-pedagogicznej to moja pasja i powołanie. Jestem nie tylko filologiem i nauczycielem, ale także oligofrenopedagogiem, logopedą klinicznym, neurologopedą, psychologiem, doradcą zawodowym, pedagogiem szkolnym i specjalnym, certyfikowanym terapeutą behawioralnym w nurcie CBT i terapeutą TUS, terapeutą ręki i stopy, trenerem edukacji włączającej i trenerem grafomotoryki. [...]
Przebłyski {id:19, pr.}
Pechowy posłaniec {id:177750}
Człowiek, który wie wszystko i nie waha się o tym mówić. Sławek Sierakowski, ciągle młody 46-latek, jest szczęściarzem. I pechowcem w jednym. Jak to? Szczęściarz, bo w liczbie ekskluzywnych stypendiów, jakie zaliczył, nie ma w Polsce konkurentów. Był stypendystą German Marshall Fund, wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku, uniwersytetów Yale, Princeton i Harvarda oraz Robert Bosch Academy w Berlinie. Zazdrościmy. Choć zarazem wiemy, że nie ma darmowych obiadów. A pechowiec? Był na wielu protestach. Od Białorusi do Hongkongu. Pamiętamy, jak się skończyły. Miejscowi zostali. Wielu jeszcze siedzi z długimi wyrokami. Posłańców demokracji nie wspominają najlepiej. Ale oni na oku mają już inne kraje.
Za zieloną kanapą VeloBank {id:177752}
Głupio, głupiej, VeloBank. Tak można najkrócej opisać kampanię wizerunkowo-produktową tego banku. Tym, którzy jeszcze oglądają telewizję, reklamy VeloBank wdzierają się do domów. Bez zaproszenia. Namolnie. Raz po raz. Tak jakby z VeloBanku spadał na nas złoty deszcz i kasa rozdawana prawie za darmo. W amerykańskim banku (80,2% udziałów ma amerykański fundusz SEC Cerberus Capital Management) prawie za darmo oznacza pożyczkę gotówkową 9,9% na dowolny cel. W USA taką ofertę by wyśmiali, ale co szkodzi spróbować z Polakami. Słyszeli przecież, że nad Wisłą ciemny lud kupi, bo „amerykańskie”. VeloBank pojawił się w Polsce we wrześniu 2022 r., gdy Bankowy Fundusz Gwarancyjny przeprowadził restrukturyzację Getin Noble Bank SA. W styczniu tego roku Wojewódzki Sąd Administracyjny orzekł, że było to niezgodne z prawem. Czyli wątpliwa jest podstawa prawna przejęcia przez VeloBank najwartościowszych części Getinu. VeloBank ściga złotówkowych klientów byłego Getinu dziesiątkami telefonów, nęka wezwaniami. I stuzłotowymi karami za dzień zwłoki w spłacie kredytów. Takie są kulisy reklam z piękną zieloną kanapą, na której siedzi znana aktorka.
Rektor komendant od Ziobry {id:177751}
Dość powszechne jest narzekanie na poziom absolwentów uczelni. I słusznie. Bo czegóż mogą uczyć w wyższych szkołach niczego albo gotowania na gazie? Studentki mają tam jeszcze gorzej, bo muszą uciekać przed wykładowcami – dewiantami mylącym uczelnie z agencjami towarzyskimi. Jak to było w Akademii Wymiaru Sprawiedliwości (AWS), powołanej w 2018 r. przez Zbigniewa Ziobrę. Tamże po zeznaniach 28 osób pogoniono dr. hab. Jarosława Szczepańskiego. W kuźni politycznych kadr dla partyjki Ziobry za wyższą ocenę pan doktor dawał dziewczynom trzy klapsy w pupę. I proponował dużo więcej czułości. Na czele tej uczelni stoi rektor komendant dr Michał Sopiński. Jeszcze rektor. Bo AWS ma być zlikwidowana i zastąpiona Akademią Służby Więziennej. Jeśli prezydent podpisze ustawę likwidacyjną, to skończy się ten kuriozalny eksperyment z rektorem komendantem.
Psychologia {id:2389, pr.}
Uzależnieni gonią za mirażem {id:177636}
Nikt nie siada do picia z myślą: o fajnie, teraz zostanę sobie alkoholikiem Dr Ewa Woydyłło--Osiatyńska – doktor psychologii i terapeutka uzależnień. Od 1987 r. związana z Ośrodkiem Terapii Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. Pracuje w Fundacji im. Stefana Batorego, gdzie koordynuje Regionalny Program Przeciwdziałania Uzależnieniom. Zajmuje się pani kwestią uzależnień od ponad 30 lat, edukowała się pani m.in. na Antioch University w Los Angeles. – To właśnie ze Stanów Zjednoczonych przywiozłam wiedzę o leczeniu uzależnień, zwłaszcza alkoholizmu. I przez całą karierę zawodową prowadzę ludzi uzależnionych. Alkoholicy to najinteligentniejsi ludzie jakich znam. Mają mnóstwo usprawiedliwień dla swojego nałogu i przy tym ogromną kreatywność. Niestety, to trudna choroba, która dotyka coraz większą liczbę osób. Naraża na straty materialne, wypadki, ciężkie choroby. Ale uzależnieniem jest też obsesja władzy, kłamanie. Mogę zaryzykować twierdzenie, że kłamca niczym nie różni się od narkomana – ma taką samą słabość i takie samo przyzwyczajenie do czegoś, co jest dla niego destrukcyjne, co mu szkodzi. O ile daliśmy się przekonać, że depresja jest chorobą, która dopada człowieka bez jego winy, o tyle nałogowe picie, surfowanie po [...]
Notes dyplomatyczny {id:33831, pr.}
Rekonstrukcja {id:177745}
No to znów UKIE będzie w MSZ… Dwa dni po rekonstrukcji rządu grono urzędników zastanawiało się nad tym przy herbacie. Bo co oznacza powrót pionu europejskiego do MSZ? W historii III RP sprawy unijne miały różne ramy organizacyjne. Jako samodzielny urząd, jako pion w MSZ, jako pion w Kancelarii Premiera. Każde rozwiązanie ma swoje wady i zalety, choć to ostatnie – kiedy sprawy wdrażania unijnych decyzji przechodziły przez Kancelarię Premiera – wydawało się wszystkim najlepsze. A teraz się okazało, że jest inaczej. Co ciekawe, w MSZ informacja, że trafi tu pion unijny, nie wywołała wielkiej radości. Przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, to jest jednak coś innego niż polityka zagraniczna, sprawy europejskie dotyczą bowiem niemal wszystkich ministerstw, więc chyba lepszym rozwiązaniem jest, by były przekazywane via Kancelaria Premiera, a nie poprzez MSZ. Wiadomo, z większą uwagą przyjmuje się to, co przychodzi z Kancelarii Premiera niż z Ministerstwa Spraw Zagranicznych, nawet kierowanego przez wicepremiera. Po drugie, zawsze przy okazji takich połączeń tworzy się organizacyjny bałagan, a to utrudnia pracę. Weźmy pod uwagę takie „drobiazgi” jak sprawy logistyczne: pracownicy będą musieli zdać [...]
Zamknij oknoCzekaj, trwa ładowanie!
To może potrwać sekundę lub dwie.




























