Wygłodować ustawę

Wygłodować ustawę

Do trzech razy sztuka? Wałbrzyscy górnicy pozbawieni rent zawodowych znów przystąpili do protestu

Można by powiedzieć, że to prawie jak kabaret (głodują – nie głodują), gdyby nie autentyczne narażanie zdrowia (jednemu z nich lekarz zapowiedział, że każdy taki dzień to pół roku życia mniej) i determinacja: jeżeli teraz ich zostawią w takiej sytuacji prawnej, to zamkną się tu i zagłodzą na śmierć.
– Wszystko jedno, czy umrzemy tu, czy pojedynczo we własnych domach, bo naprawdę nie mamy środków do życia – podkreśla Ryszard Jaśkowski (protestuje w tej sprawie po raz trzeci w tym roku).

Kuć, póki gorące

Zeszłego lata był wokół nich szum: ekipy telewizyjne, marsze poparcia, wizyty polityków z pierwszych stron gazet (zbliżały się wówczas wybory). Wtedy jednak pokpili sprawę – tak uważa Ryszard Buszka, który od początku towarzyszy protestom. Trzeba było walczyć do końca dla wszystkich byłych wałbrzyskich górników, którzy znaleźli się bez środków do życia po zabraniu im renty zawodowej. Dziś nawet nie chce mówić o kolegach, którzy w zeszłym roku zostawili ich z plikiem dokumentów, bo dostali swoje. Przyjęte rozwiązania legislacyjne dawały im prawo do emerytury. Przepracowali co najmniej 10 lat pod ziemią i równie długo pobierali rentę zawodową.
Pozostała jednak garstka takich jak Mieczysław Wojciechowski. Choroba szybko go dopadła, pracował pod ziemią niespełna osiem lat, a potem ZUS spektakularnie go uzdrowił.
Mieczysław Wojciechowski został przewodniczącym Stowarzyszenia Ubezpieczonych, którego siedziba – mały pokoik w starej kamienicy przy wałbrzyskim Rynku – jest miejscem górniczych głodówek. Ilu? Można się pogubić. Po ubiegłorocznym zwycięstwie ta garstka nieobjętych dobrodziejstwem ustawy urosła wraz z \”ozdrowieńcami\” do pięćdziesięciu kilku osób. Z tego powodu grupa byłych górników głoduje z przerwami od maja br.

Pięć lat pod ziemią

Chcą zmiany ustawy, tak by wystarczyło pięć lat przepracować pod ziemią i 10 lat być rencistą z powodu choroby zawodowej. Parlamentarzyści, głównie wałbrzyscy, przygotowali projekt stosownej nowelizacji i zapewniali, że szybko trafi on pod obrady Sejmu, gdzie prawie na pewno zyska przychylność. Głodujący przerywali protest, podczas kolejnych posiedzeń oczekiwany projekt nie pojawiał się, oni wracali do małego pokoiku w starej kamienicy, parlamentarzyści znów ich przekonywali o życzliwości Sejmu, oni przerywali protest itd.
W tym czasie ich przedstawiciele, Andrzej Byra, Janusz Galas i Mieczysław Wojciechowski, zostali zaproszeni na posiedzenie sejmowej Komisji Polityki Społecznej, gdzie sami mogli się przekonać, że posłowie naprawdę są im przychylni. – Dobrze się przygotowaliśmy, nasi ludzie pojechali z kompletem dokumentów o stanie zdrowie (pylica nigdy się nie cofa) i z plikami zaświadczeń, z ilu zakładów odsyłano nas z kwitkiem, bo nikt byłego górnika ze stwierdzoną chorobą zawodową nie przyjmie do pracy – wspomina Ryszard Buszka.
I tak pod koniec maja uwierzyli w zapewnienia senatora Mieczysława Szyszki (PiS) i posłanki Katarzyny Mrzygłockiej (PO), że marszałek Marek Jurek już, już akceptuje projekt i tylko czekać na 7 czerwca, by znalazł się w porządku obrad.

Jakby zapomniano

Mijał czerwiec, kolejne posiedzenia Sejmu, parlamentarne wakacje… Ich projekt jakby się zagubił. Kilkanaście dni temu znów wrócili do małego pokoiku, tylko plakat informujący o ich proteście był jeszcze skromniejszy niż ten sprzed wakacji. Za to warunki głodowania wyraźnie się poprawiły, nie muszą już leżeć na styropianowych płytach, tylko na wygodnych polowych łóżkach. Prezydent miasta zadbał też o napoje. To pewnie z poczucia winy, żartują górnicy, bo rok temu podczas ich głodówki bawił się wesoło na pikniku na Rynku, do nich zaś przez otwarte okno docierały smakowite zapachy grillowanych potraw.
Prezydent Piotr Kruczkowski próbuje pomóc, przyjmując również rolę mediatora. Kolejny raz w ratuszu w obecności dziennikarzy spotkali się przedstawiciele górników i parlamentarzyści. Znów padły zapewnienia, że wszystko jest na dobrej drodze, że kiedy dojdzie do głosowania, to kluby opozycyjne generalnie będą \”za\” i jeszcze ma ich poprzeć spora część klubu PiS.

Za nimi pójdą inni?

Rzeczywistość zaskrzeczała w wypowiedzi Jana Dydy, który na spotkanie w ratuszu przyjechał z Ząbkowic Śląskich i przypomniał o tragicznej sytuacji byłych hutników ze Szklar. Ich jest kilkunastu, więc mają szansę na specjalne renty przyznawane przez premiera. Parlamentarzyści zapewnili go, że wszystko jest na jak najlepszej drodze…
Głodujący zaś znają ich sytuację. – Hutników zabijał azbest. Z 1,5 tys. żyje do dziś 150 osób. To przerażające – mówi Ryszard Jaśkowski – my ze swoją pylicą jakoś żyjemy.
Wałbrzyscy głodujący są zdesperowani. Sejm musi się zająć ich projektem. To ostatni moment, przypomina Andrzej Byra, z końcem tego roku w ogóle przestanie obowiązywać korzystna dla nich ustawa emerytalna – ta, którą ich posłowie starają się znowelizować. A jeśli za kilka dni okaże się, że nic z tego – to oni już powiedzieli, że zamkną się tu i zagłodzą.

Wydanie: 2006, 36/2006

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy