Wygrał z rakiem, przegrał ze światem

Wygrał z rakiem, przegrał ze światem

Wątpliwości rozwiały się na pogrzebie

„Komu i dlaczego naraził się Krzysztof Ortmann, że musiał zapłacić największą cenę? Uważam, że mamy prawo poznać przyczyny jego zwolnienia z pracy. Jako dyrektor był osobą publiczną w rozumieniu prawa, więc nie może być prywatną tajemnicą burmistrza Gołuńskiego, dlaczego pozbawia ludzi pracy. Ta tragedia wymaga wyjaśnienia. Jej wyjaśnienie nie może skończyć się na zwykłym »tak nam przykro«”, apelowała w liście do radnych 4 grudnia Mirosława Lehman.

– Jestem przekonana – mówi – że Krzysztof odebrał sobie życie z powodu prześladowania w pracy. Należał do osób szczerych, pozytywnie zakręconych. Tak, popierał mnie w wyborach. Lecz to nie znaczy, że można człowieka zaszczuć tylko dlatego, że komuś nie podobają się jego sympatie polityczne. Jeśli miałam jakiekolwiek wątpliwości, to rozwiały się one na pogrzebie. Wtedy podeszły do mnie nauczycielki z jego szkoły, dziękowały mi za mowę, płakały i mówiły, że same powinny ją wygłosić, ale zabrakło im odwagi. Potwierdziły, że Krzysztof był szykanowany, że został odseparowany od grona. Rozmawiała też ze mną kobieta, której córka była nakłaniana do zeznań. Wiem, że potem się zgłosiła do prokuratury. Niedawno skazano nauczyciela z Chmielna w podobnej sprawie. Myślę, że ta historia posłużyła komuś za wzór, jak ostatecznie pozbyć się Krzysztofa.

Przemysław Łagosz, dyrektor małej, niepublicznej szkoły w Szopie, we wspomnieniu zamieszczonym w internecie pisze: „Z Krzysztofem spotkałem się kilka lat temu na eliminacjach powiatowych Turnieju Bezpieczeństwa w Ruchu Drogowym. Potem przyjeżdżał ze swoimi uczniami do nas, trenowali na naszych rowerowych przeszkodach. Jak mało kto, był na 150 procent zaangażowany w swoją pracę. Pewnie największym jego wyczynem było dojechanie do Częstochowy z Kartuz w 24 godziny. Ostatnie jego miesiące to walka z burmistrzem Kartuz o godność, jaka została mu odebrana. Krzysztof został zaszczuty… Chyba nie wytrzymał… Uciekł”.

– Sam od lat jestem w niełatwych relacjach z gminą Sierakowice, która próbuje doprowadzić do zamknięcia naszej szkoły – opowiada Łagosz. – Doskonale znam mechanizmy niszczenia ludzi, którzy chcą zrobić coś więcej, którzy nie wpisują się w lokalną poprawność, są osobni, odmienni. Gdy tworzyliśmy gimnazjum, miałem w placówce wszystkie możliwe kontrole. Do dziś funkcjonuję pod presją. Jakiś czas temu poszła nawet fama, że się powiesiłem… Nie wierzę w tę historię z molestowaniem, Krzysztof zbyt długo pracował w oświacie, nie tylko w Łapalicach, lecz także w wielu innych szkołach, i nigdzie nie było zastrzeżeń. Aż nagle, gdy został dyrektorem, zaczęły się problemy. Jest zawieszony, więc jest winny, takie panuje myślenie. Nikt tu nie waży słów ani zachowań. Społeczeństwo chce krwi, chce igrzysk, więc trzeba mu dać ofiarę.

Strony: 1 2 3 4 5

Wydanie: 17/2016, 2016

Kategorie: Reportaż

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy