Wykopki zwane reformą

Wykopki zwane reformą

To już prawdziwa wojna. W pisowskich mediach obraz sądownictwa jest coraz czarniejszy. Pisowscy politycy przedstawiają trzecią władzę jako ponury relikt wymagający gruntownej zmiany. Komunikaty, jakie dostajemy w ramach tej kampanii, są takie: sądy zamykają niewinnych, a wypuszczają bandytów. Czy w takim kraju można żyć? Czy nie najwyższa pora ukrócić rozpasanie ludzi, którzy nie dość, że wydają kuriozalne wyroki, to jeszcze kradną w sklepach, jeżdżą po pijanemu i na dodatek wysługiwali się poprzedniej władzy? Ta dobrze skoordynowana akcja, uporczywa i bezczelnie pomijająca realny stan i kondycję 10 tys. polskich sędziów, przynosi efekty w postaci postępującego spadku autorytetu trzeciej władzy. Jest tak przede wszystkim dlatego, że pisowska operacja, nazywana reformą sądownictwa, trafia w dużej mierze w nastroje znacznej części społeczeństwa. A biorą się one z oczywistych błędów – jeśli to były tylko błędy, a nie coś znacznie gorszego – popełnianych przy okazji Amber Gold czy warszawskiej reprywatyzacji. Postępowania wymiaru sprawiedliwości w tych i niestety wielu innych sprawach nie da się i nie wolno usprawiedliwić. Jednym z największych problemów środowiska sędziowskiego, które – moim zdaniem – w większości spełnia wszystkie wymagane kryteria, jest brak mechanizmu samooczyszczania. Sędziowie nie potrafili eliminować czarnych owiec ze swoich szeregów. Nie potrafili sami, więc zrobią to za nich politycy. Wszystkie najdrobniejsze błędy, wpadki i wadliwe procedury są teraz wykorzystywane nie po to, by przeprowadzić taką reformę, która usprawni pracę sądów i uwolni sędziów od czynności administracyjno-biurowych. Celem planowanych zmian jest podporządkowanie trzeciej władzy politykom. Naprawiać sądownictwo ma grupa oceniana zdecydowanie gorzej od sędziów. Czy patrząc na polityków, którzy te zmiany przygotowują i mają je później wprowadzać, można mieć jakieś złudzenia? I co do ich intencji, i co do kompetencji? Reformę sądownictwa zapowiadał każdy kolejny minister. Efektem czego było miotanie się od ściany do ściany. Aż wreszcie przyszła taka władza, która choć od sądownictwa powinna się trzymać z daleka, spróbuje zrobić rewolucję. I będzie jeszcze gorzej. Udostępnij: Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 08/2017, 2017

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański