215 sportowców będzie reprezentować Polskę w czasie igrzysk olimpijskich w Londynie. Cztery lata temu w Pekinie zdobyliśmy 10 medali, w tym trzy złote. Teraz ma ich być więcej. Do stałych faworytów dołączyli siatkarze i Agnieszka Radwańska, która kilka tygodni temu świetnie radziła sobie na kortach Wimbledonu. Sekretarz generalny PKOl Adam Krzesiński mówi wprost: zaczęło się pompowanie balonu. Jeszcze kilka tygodni temu żyliśmy Euro 2012, dzisiaj zastanawiamy się, ile medali przywiozą z Londynu nasi sportowcy. Z jednej strony, dużo jest optymizmu, z drugiej – podaje się twarde dane wskazujące, że w ostatnich latach na igrzyskach reprezentanci zdobywają dwa razy mniej medali niż w roku poprzedzającym imprezę. Gdyby tak się stało, mielibyśmy powody do narzekania. Skoro w Atenach i w Pekinie zdobyliśmy po 10 medali, teraz byłoby ich trochę mniej. – Tendencje mają to do siebie, że lubią się zmieniać. Nie przywiązywałbym do tego wagi – mówi Artur Partyka, srebrny medalista z Atlanty w skoku wzwyż. – Myślę, że stać nas na przekroczenie bariery 10 krążków. Każde wyjście poza dychę będzie sukcesem. Takie jest odzwierciedlenie poziomu polskiego sportu. Mamy dużo problemów strukturalnych, które na wyjście poza dwudziestkę na pewno nam nie pozwolą. Skazani na sukces Rzeczywistość jeszcze lepiej pokazują angielscy bukmacherzy. Raczej nie liczą na to, że polska ekipa zdobędzie więcej niż 12 medali. Największa amerykańska gazeta „USA Today” jest trochę łagodniejsza. Mówi o 14, z tym, że szansę na złoto ma według niej tylko Adrian Zieliński, ciężarowiec w kategorii do 84 kg. Poza czołową trójkę wypadli uważani w Polsce za nadzieje medalowe mistrz świata z Daegu Paweł Wojciechowski (skok o tyczce), Anita Włodarczyk (rzut młotem) i Anna Rogowska (skok o tyczce). – Czytałem te wyliczenia. Czternastka byłaby świetnym wynikiem. Nie będę jednak rozpaczał, jeśli będzie gorzej. Porażka jest normalną rzeczą. Muszą być przegrani. Jak mawiał Bohdan Tomaszewski, ten przegrany jest ciekawszą postacią niż zwycięzca – twierdzi Andrzej Zydorowicz, który komentował igrzyska olimpijskie dziewięć razy. Swoje szacunki mają też działacze Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Adam Krzesiński mówi o 28 nadziejach medalowych, co przy standardowej sprawdzalności na poziomie 35% nie jest złym wynikiem. – Mamy dzisiaj większe szanse niż w Pekinie. Mniej więcej powtarzają się te same dyscypliny, ale ostatnio doszły kolejne: tenis – krótko mówiąc, Agnieszka Radwańska – oraz siatkarze. To drużyna, którą stać na medal – mówi Krzesiński. Nad olimpijskim zespołem siatkarzy pieją z zachwytu również zagraniczne media. Pisze się, że Andrea Anastasi nadał szlif temu, co przez lata wypracowali Raul Lozano oraz Daniel Castellani. Że ma niesamowitą umiejętność motywowania zawodników. W czterech ostatnich imprezach siatkarskich jego drużyna nie zeszła poniżej trzeciego miejsca. Po wygraniu Ligi Światowej padły słowa, że ta kadra jest na sukces po prostu skazana. Gdyby się udało stanąć na podium, byłby to pierwszy polski medal w grach zespołowych od 20 lat, gdy w Barcelonie srebro wywalczyli piłkarze pod wodzą Janusza Wójcika. – Ostatnio zawsze byliśmy na pudle. Niektórzy mówią, że w tym roku Ligę Światową kilka zespołów potraktowało ulgowo, ale ja bym nie umniejszał zasług chłopaków. Mają naprawdę silną drużynę, oby tylko forma była. Nie chcę teraz prognozować, jaki medal zdobędą. Powiem tak: jakiegokolwiek będzie on koloru – i tak będą zwycięzcami. Miejsce poza podium byłoby dużym rozczarowaniem – mówi Paweł Papke, były reprezentant Polski. Plany mogą pokrzyżować Rosjanie i Brazylijczycy. Marian Kardas, były reprezentant, zwraca jednak uwagę, że ci ostatni od dłuższego czasu nie mogą znaleźć na nas sposobu. – W Sofii poza drugim setem mieli niewiele do powiedzenia – mówi. – Bardziej obawiałbym się Rosjan – dodaje Papke. – Niezależnie od tego, co się u nich dzieje, jakie mają kontuzje, kto jest trenerem, zawsze są groźni. Potrafimy z nimi wygrywać, co pokazały mistrzostwa Europy, ale czasem też przegrywamy. Trudno powiedzieć, jak będzie w Londynie. Zwróciłbym jeszcze uwagę na Włochów, którzy nam nie leżą, na Niemców
Tagi:
Paweł Grabowski









