Wyrok

Wyrok

Usłyszała, że śmierć chłopaka to jej wina. Pięć dni później odebrała sobie życie Gdy otwieram drzwi, schodzi do mnie po stromych, drewnianych schodach cała w czerni. O nic nie pyta, tylko patrzy. Już wie… domyśla się, łzy płyną jej ciurkiem po wymęczonej twarzy. Dzwoni do syna. Gdy ten nie odbiera, prowadzi do pokoju. Na półce obok okna w ramce zdjęcie: do czarnowłosej dziewczyny w kraciastej koszuli tuli się szczupły chłopak. Oboje patrzą prosto w obiektyw z powagą, w dziwnym skupieniu. – To ostatnie ich wspólne zdjęcie – mówi. – Resztę już pani zna. Pokłócili się. Córka myślała, że wyszedł na papierosa. Tymczasem Paweł wsiadł w jej samochód… Agnieszka próbowała go zatrzymać, wzięły z koleżanką taksówkę. Dojechały za późno. Do wypadku doszło w marcowy weekend przed drugą w nocy w okolicach Władysławowa. Jak ustaliła policja, kierowca nagle zjechał na przeciwległy pas ruchu i uderzył w drzewo. Nic nie wskazuje, by w zdarzeniu brali udział inni uczestnicy ruchu. Nie wiadomo też, czy postąpił celowo, czy stracił panowanie nad autem. W esemesie wysłanym przed wypadkiem do innej osoby winą obarczył swoją dziewczynę. Pięć dni po śmierci Pawła Agnieszka popełniła samobójstwo. Decyzja – To był czwartek – mówi jej matka. – Od tygodnia jej nie odstępowałam. Lecz tego dnia musiałam pojechać załatwić sprawy związane z nową pracą. Rano wypiłyśmy wspólnie kawę i zjadłyśmy śniadanie. Siedziała naprzeciw mnie, o, na tej kanapie – wskazuje beżowy narożnik w czarne wzory. – Z laptopem, z podwiniętymi nogami, jak zawsze. Pogadałyśmy chwilę. Wyszłam z domu za dwadzieścia dziesiąta, o jedenastej byłam już z powrotem. Z drogi dzwoniłam do córki, lecz nie odbierała. Na początku się nie denerwowałam, pomyślałam, że pewnie pojechała na policję do Pucka, zabrać swoje rzeczy, które zostały w aucie po wypadku. Drzwi wejściowe do domu zastałam otwarte. Na stole leżała jej komórka… Wtedy przez głowę przeleciała mi straszna myśl, zbiegłam do piwnicy. Córka wisiała na kablu od laptopa. Nie pamiętam, jak ją odwiązałam, upadłam z nią razem na podłogę, nie mogłam wstać. Wzywałam pomocy, przybiegli sąsiedzi, zadzwonili po pogotowie. Ludzie Zdaniem bliskich i przyjaciół Agnieszki, niektóre osoby na Facebooku miały wydać na nią wyrok. – W internecie zaczęła się na nią nagonka, lecz po jej śmierci wszystkie oskarżające ją posty wykasowano – mówi Ewa, szwagierka Agnieszki. „Widziałem komentarze ludzi, którzy wieszali na dziewczynie psy, widziałem ją w poniedziałek, miała łzy w oczach, widać było, że przeżywała osobistą tragedię”, czytam na forum jednego z portali informacyjnych. „Dziewczyna po prostu została osaczona i wykończona. Może gdybyśmy żyli w kraju, gdzie ludzie są objęci pomocą specjalistów, może gdyby był to inny region? Bo tu ludzie poza sezonem nie mają nic do roboty, a ich najlepszym zajęciem jest wpychanie nosa w prywatne życie innych”, pisze ktoś. Agnieszka z mamą codziennie jeździły na różaniec za zmarłego Pawła. O tych różańcach w okolicy krążyły różne plotki, np. że dziewczynę z nich wyproszono. Choć nic takiego nie miało miejsca, atmosfera była podczas nich trudna. Najgorzej było w środę, dzień przed samobójstwem Agnieszki. – Po modlitwie podszedł do niej jakiś chłopak. O czym rozmawiali, nie usłyszałam – mówi matka. – Pamiętam tylko, że córka po tej rozmowie strasznie się rozpłakała i przybiegła do mnie, krzycząc: „Mamo, wyjeżdżamy! Mamo, tylko się nie odzywaj!”. Żal – Tego wieczoru Agnieszka rozmawiała też z mamą Pawła. Myślę, że to również mogło wpłynąć na jej stan psychiczny – dodaje Ewa. W środę zwrócono także jej telefon zabezpieczony przez policję po wypadku. Dlaczego trafił on do rodziny chłopaka? Dlaczego bliskim Pawła zwrócono jego telefon z obciążającym Agnieszkę esemesem? Można było przewidzieć, że krewni chłopaka przejrzą zawartość obu komórek. – Agnieszka do środy jeszcze jakoś się trzymała. We wtorek pojechała nawet z teściową na zakupy. Kupiła kwiaty na pogrzeb Pawła i czarną sukienkę dla siebie. W środę wieczorem nagle zmieniła zdanie, powiedziała, że na pogrzeb nie pójdzie. Zachowywała się trochę nieobecnie, zrobiła sobie na przegubie dłoni tatuaż z datą śmierci Pawła. Potem jeszcze dostała od jego kuzynki wiadomość, że zabił się przez Agnieszkę… – Były też inne niepokojące sygnały, o których dowiedzieliśmy się dopiero

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 22/2015

Kategorie: Reportaż
Tagi: Helena Leman