Wyrok na miasto

Wyrok na miasto

Fotografia z Powstania Warszawskiego Starowka. Grupa mezczyzn i chlopcow pomagajaca w usypywaniu barykady na ul. Dlugiej przy wylocie ul. Kilinskiego. W tle po prawej narozna kamienica o adresie Długa 9 / Kilinskiego 5, po lewej fragment oficyny Palacu Raczynskich - Podwale 23 i kamienice Podwale 36, Podwale 34 i Podwale 32. ok. 5 sierpnia 1944 fot. Jozef Jerzy Karpinski „Jerzy”

Mogło nie dojść do zagłady Warszawy. Ale nie osiągnięto by takich celów politycznych, jakie dowództwo AK sobie zakładało Prof. Andrzej Leon Sowa– historyk, autor książki  „Kto wydał wyrok na miasto?”. Przez wiele lat pracował na Uniwersytecie Jagiellońskim, obecnie jest wykładowcą na Uniwersytecie Pedagogicznym im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Znawca dziejów Rzeczypospolitej szlacheckiej (XVII-XVIII w.), stosunków polsko-ukraińskich w okresie II wojny światowej oraz dziejów Polski w XX w. Ciąg dalszy wywiadu z poprzedniego numeru W książce zawarł pan stwierdzenie, że gdyby żył gen. Sikorski, nie doszłoby do powstania w Warszawie. – W książce daję przykłady, na jakiej podstawie tak sądzę. Gen. Sikorski był bardzo dobrym wojskowym, który umiał analizować sytuację i liczyć siły. Dla niego działania musiały mieć określony sens. Z jego polityki wyraźnie wynika, że on jako naczelny wódz nie wypuściłby inicjatywy z rąk i nie scedowałby decyzji o akcji zbrojnej w Warszawie na ówczesnych dowódców Armii Krajowej. Był realistą, potrafił się wycofywać z błędnych decyzji, jak chociażby z początkowej akceptacji planów powstańczych, które mu podsuwał ppłk Maciej Kalenkiewicz, zakładających zrzucenie nad krajem regularnych armii, mających nieść pomoc Polakom walczącym z okupantem. Sikorski oprócz tego, że był wojskowym, był też politykiem. Rozumiał sytuację i wiedział, że Polaków nie stać na walkę na dwa fronty, z Niemcami i Sowietami. A gen. Stefan Grot-Rowecki też nie dopuściłby do powstania w stolicy? – Jeśli chodzi o gen. Roweckiego i jego ewentualne stanowisko w sprawie powstania w Warszawie, to nie jestem już taki pewien, bo jego meldunki wykazują, że był jednak zwolennikiem legionowych, ryzykownych działań. Dla mnie dość szokujące było to, że zażądał od komendy AK we Lwowie, by nawet w kilku budynkach bronić się przed Ukraińcami. Po co? Nie za bardzo wiem. Chyba liczył, że we Lwowie dojdzie do jakiejś reakcji ludności i powtórzy się sytuacja z 1918 r. Czy wydałby rozkaz powstania w Warszawie w takich warunkach politycznych, jakie wytworzyły się latem 1944 r., tego nie potrafię powiedzieć. Powstanie nie wybuchłoby samoczynnie? Od lat słyszy się, że powstańcy byli tak pełni patriotycznego uniesienia, tak nastawieni na walkę, że do zrywu doszłoby nawet samorzutnie. – Takie stwierdzenia są niepoważne. Nawet jeżeli był pewien nastrój walki, to na AK trzeba patrzeć jako na strukturę hierarchiczną. Przecież to było jednak zdyscyplinowane wojsko. Ludzie chcieli się bić, ale z Niemcami uciekającymi, a nie z przygotowującymi się do obrony Warszawy. Nie tylko rozkazy, ale i odpowiednie wyjaśnienia, które np. tonowałyby nastroje, można było żołnierzom przekazać za pośrednictwem sieci dowódczej. Nie trafiają więc do mnie opinie o niebezpieczeństwie spontanicznego wybuchu powstania. Desant kościuszkowców Kościuszkowcy nie mogliby wziąć udziału w powstaniu bez zgody Stalina. To znaczy, że w połowie września musiało się wydarzyć coś, co spowodowało, że Stalin przystał na desant na Czerniakowie. Miał pewność, że on nic nie da, czy też liczył na coś innego? – Mało na ten temat wiemy. Moja opinia jest taka, że Stalin początkowo w sierpniu zakładał, że powstanie szybko upadnie, a wówczas Armia Czerwona zdobędzie stolicę Polski, zaskarbiając sobie wdzięczność jej ludności, zagrożonej wymordowaniem lub wysiedleniem. Będzie można wtedy zebrać propagandowe owoce uderzenia i zajęcia Warszawy. Stalin nie liczył na jakieś dalekie pójście na zachód, ale wkroczenie do stolicy Polski było w zasięgu jego wojsk. Kiedy wbrew wszystkim oczekiwaniom powstanie nie upadło, ze względu na naciski aliantów zmienił własne kalkulacje. Doszedł do wniosku, że skoro powstanie trwa, to niech walka toczy się jak najdłużej. Aby mogło tak się stać, należy wzmacniać je lokalnymi działaniami wojskowymi i dostawami dla powstańców: broni, amunicji i żywności. Ale w połowie września powstanie chyliło się już ku upadkowi. – Nie szkodzi, bo nawet z punktu widzenia taktycznego wiązało pewną liczbę oddziałów niemieckich. Proszę pamiętać, że początkowo, w sierpniu, nie było zgody Moskwy na loty wahadłowe i lądowanie samolotów amerykańskich za linią frontu, bo to za bardzo wzmacniałoby i przedłużało powstanie. Ale we wrześniu, kiedy już wiadomo było, że musi upaść, zgoda była. Wysyłanie tych samolotów oczywiście niczego nie zmieniało. Tak samo było z wysłaniem kościuszkowców za Wisłę. Stalin musiał wiedzieć o nastrojach wśród nich, o chęci niesienia pomocy powstańcom. Pod wpływem powstania pozytywne opinie o Sowietach zaczęły na Zachodzie zmieniać się na negatywne i Stalin

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 32/2016

Kategorie: Historia