Doświadczyłam emigracji. To pomogło mi zrozumieć Marię Skłodowską-Curie Karolina Gruszka – aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna, absolwentka Akademii Teatralnej w Warszawie, laureatka prestiżowych nagród aktorskich. Jej mężem jest rosyjski dramaturg, aktor i reżyser Iwan Wyrypajew. Właśnie możemy ją oglądać w roli Marii Skłodowskiej-Curie w filmie Marie Noëlle. Maria Skłodowska-Curie w pani wykonaniu nie przypomina bojowniczki o prawa kobiet. Nie postrzega jej pani w ten sposób? – Nie chciałam robić ze Skłodowskiej-Curie naczelnej feministki, niewątpliwie jednak kwestia równouprawnienia była dla niej bardzo ważna i ten wątek mocno wybrzmiewa w filmie. Ona bardzo dobrze wiedziała, co chce w życiu zrobić. I robiła to. Charakteryzowały ją przy tym ogromy upór i koncentracja. Jeżeli na swojej drodze napotykała przeszkody, starała się je pokonać. A przyszło jej żyć w rzeczywistości, w której tych przeszkód było mnóstwo. W filmie opowiadamy o czasie pomiędzy jej pierwszą a drugą Nagrodą Nobla, kiedy doszło w jej życiu do przełomu związanego ze śmiercią męża Piotra. Wówczas okazało się, że ponieważ jest kobietą, nie może kontynuować badań, czyli nie może robić tego, co kocha i w co wierzy. W tym momencie powinna się poddać, porzucić wszystko, na co przez lata pracowała. A jednak znalazła w sobie siłę, żeby zawalczyć. Nie było łatwo, ale powiodło się – kontynuowała badania, a nawet zaczęła wykładać na Sorbonie. Była pierwszą kobietą, której to się udało. Z powodu płci nie przyjęto jej, co prawda, w poczet członków paryskiej Akademii Nauk, za to chwilę później dostała za swoje badania drugiego Nobla. Miała w sobie niezwykłą determinację. Nic dziwnego, że dziś, kiedy kobiety w Polsce upominają się o swoje prawa, odżyła jako symbol determinacji, nieugiętości. – Z radością oglądałam wysyp memów z nią, który nastąpił podczas czarnego protestu i marszów kobiet. Przez wielu uznawana jest za jedną z najbardziej wpływowych kobiet XX w. Ona sama mało mówiła o tym, co robiła, nie chwaliła się tym. Była osobą wycofaną z życia społecznego. Mogła być ówczesną celebrytką. Na rad, który odkryła, zapanował wtedy szał, było o nim bardzo głośno. Stosowało się go w medycynie, ale także np. w kosmetologii. Produkowano kremy, które miały dawać wieczną młodość. Kobiety wierzyły, że dzięki radowi zachowają urodę na całe życie, dlatego inhalowały się nim, brały w nim kąpiele, co z czasem okazało się szalenie niebezpieczne. Skłodowską wszyscy chcieli poznać. Zapraszano ją na rauty i kolacje, a ona konsekwentnie odmawiała. Wolała spędzać czas w swoim laboratorium, gdzie zajmowała się tym, co uważała za ważne. Niewiarygodne, że ówczesna prasa plotkarska i paparazzi tak bardzo interesowali się życiem prywatnym noblistki w dziedzinie fizyki i chemii. Trudno to sobie dziś wyobrazić. – Byłam tym bardzo zaskoczona, ale to prawda, tak było. Zachowały się nawet zdjęcia Skłodowskiej-Curie, które wykonali paparazzi. W pewnym momencie naprawdę nie mogła wyjść spokojnie z domu. Na dodatek prasa cały czas grzebała w jej biografii. Maglowano temat jej pochodzenia. Oczywiście wszyscy wiedzieli, że jest Polką, ale w pewnym momencie pojawiła się pogłoska, że ma żydowskie korzenie, co w tamtych czasach było stygmatem. Ta kwestia wybrzmiewa okrutnie aktualnie. Trudno nie doszukiwać się analogii do ksenofobii i antysemityzmu, które odzywają się w naszym kraju. – Jest nasilenie takich ruchów, ale mam głęboką nadzieję, że to nie będzie się rozwijało. Sama przecież mam męża Rosjanina, więc te niepokoje bezpośrednio mnie dotyczą. Nie wyobrażam sobie, żebym miała się obawiać mówienia w innym języku niż polski na ulicach w mojej ojczyźnie. Wierzę, że będziemy ewoluować w stronę tego, żeby jednak otwierać się na siebie nawzajem i próbować zrozumieć. Nie ma innego wyjścia dzisiaj, przy tym, co się dzieje z imigrantami i uchodźcami. Nie ma innego wyjścia, niż odłożyć na bok nasze światopoglądy, idee i koncepcje i po prostu spróbować ze sobą porozmawiać jak człowiek z człowiekiem. Musimy się postarać usłyszeć swoje najgłębsze lęki i potrzeby. Niestety, mało kogo na to stać. Bardzo mocno trzymamy się swoich koncepcji. Skutkuje to tym, że i po jednej, i po drugiej stronie politycznej barykady potrafimy dojść do bardzo agresywnych zachowań w imię walki o nasze wizje świata. Bardzo to widać po stronie ludzi, którzy fanatycznie manifestują swoje przekonania. Z drugiej










