Za barem

Za barem

Zanim wypijesz piwo w krakowskim pubie Dlaczego ludzie się na to godzą? – Wielu nie ma w tym mieście szans na inną pracę zapewniającą jedzenie i dach nad głową – wyjaśnia Iza (studentka, 23 lata, za barem pracowała pół roku). – Żeby żyć, musisz się pobrudzić. Wojtek – 25 lat, studiowanie socjologii przerwał na drugim roku, pracował w różnych krakowskich knajpach, ale prosi, żeby ich nie wymieniać z nazwy. Właściciele mogliby go namierzyć i wtedy nie miałby szans tam wrócić ani dostać pracy w jakimkolwiek innym lokalu w mieście. O swojej karierze za barem opowiada niechętnie. Boi się, że na ujawnieniu prawdy źle wyjdzie. Warunki pracy personelu objęte są zmową milczenia. Praca dla młodych W pierwszym miejscu pracy właścicieli było dwóch. Wojtek mówi, że kompletnie nie znali się na biznesie, więc winę za wszystkie niepowodzenia zwalali na pracowników. Każdy ruch obsługi – czy to przy nalewaniu piwa, czy rozliczaniu kasy – śledziła kamera monitoringu. Przy byle okazji szefowie wrzeszczeli na barmanów i wyzywali ich. Zarobki, jak na Kraków, nie były jednak najgorsze – 5 zł za godzinę i napiwki. Z napiwkami jest tak, że przyjmując kogoś do pracy, zawsze mami się go wizją, jakoby pieniądze zarobione w knajpie zależały tyko od niego. Podobno ważne są urok osobisty, charyzma, podejście do klienta lub np. umiejętności barmańskie (zrobić dobrego drinka, tak machnąć przy tym flaszką, żeby obróciła się wokół własnej osi i nic się nie rozlało itp.). W rzeczywistości napiwki – i to z rzadka – zostawiają tylko zagraniczniacy. Krakowskich studentów na to nie stać. Zazwyczaj wybierają jakieś miejsce skuszeni zniżkami na alkohol oferowanymi przez ulotkarzy przed drzwiami. Urok osobisty obsługi interesuje ich jedynie częściowo. Wojtek opowiada, jak szefowie kazali uśmiechać się do klientów, gdy jemu – po trzeciej lub czwartej nocy z rzędu – nie było już do śmiechu. Na okrągło wrzaski, pijani ludzie, monitoring i presja, jednak pracując tam niemal bez przerwy – cztery, pięć dni w tygodniu po 12 godzin – można było nawet zarobić na życie. Szefowie preferują młodych, bo ci mają mniejsze wymagania i cieszy ich każdy zarobiony grosz. Wojtek zdecydował się porzucić to miejsce, gdy na imprezie zamkniętej szef pobił w toalecie jednego z barmanów, kiedy ten chciał chwilę odpocząć. Obydwaj byli pijani. Wojtek też pił coraz więcej. Podczas wolnych dni trudno mu było normalnie funkcjonować. Po bójce szefa z barmanem obiecał sobie po raz pierwszy, że już do knajpy nie wróci. Zaczął rozsyłać CV. Były w nim trzy wpisy: wolontariat w liceum, praktyki w lokalnej gazecie i knajpa. Poza tym angielski na poziomie Upper Intermediate, a także „wysoka kultura osobista oraz zdolności interpersonalne”. Natychmiast odezwali się z call center („prowizja za sprzedane 50 czy 100 egzemplarzy encyklopedii zdrowego żywienia”). Z kolei pracodawca z firmy ubezpieczeniowej uznał przeszłość barmana za atut, pod warunkiem że Wojtek sporządzi listę 300 swoich klientów, którzy zamiast piwa kupią od niego polisę ubezpieczeniową. „Jeszcze poczekam”, pomyślał wtedy. Po kilku miesiącach bezrobocia złamał obietnicę i stanął za barem jednego z kultowych miejsc na krakowskim Kazimierzu. Terror był lżejszy, a załoga bardziej zgrana. Jednak to miejsce Wojtek wspomina gorzej, bo przez nie czuje się winny. Zarabiający 5 zł za godzinę dostają na otarcie łez podpowiedź: superata. Jeśli np. w butelce wiśniówki mieści się 10 kieliszków po 6 zł, a barman sprzeda ich 15 – lejąc do każdego kieliszka 30 ml wódki zamiast 50 ml i uzupełniając braki wodą lub sokiem cytrynowym – nadwyżka stanowi jego dodatkowy dochód. Szefowie patrzą na to przez palce, a niektórzy wręcz zachęcają do takich praktyk. Nieuczciwemu pracownikowi trudniej skarżyć pracodawców lub domagać się podwyżki. Oszukiwanie klientów może też służyć jako powód zwolnienia. Uzyskaną nadwyżkę spienięża się lub od razu przepija, na co pracodawcy patrzą jeszcze przychylniej. Nie wszystkie knajpy działają w ten sposób, jednak te, które próbują grać uczciwie – podpisują z pracownikami umowy, płacą godziwe stawki i sumiennie traktują kasę fiskalną – nie wychodzą na tym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2013, 2013

Kategorie: Kraj