Bez dobrej głowy nogi same nie zatańczą w balecie Wiktor Smirnow-Gołowanow, choreograf i założyciel Moscow City Ballet Wiktor Smirnow-Gołowanow, jest absolwentem Moskiewskiej Akademii Choreografii i uczniem takich mistrzów jak Ławrowski i Golezowski czy Balanchine i Jerome Robbins. Był solistą Teatru Bolszoj, z którym występował przez ponad 10 lat. W latach 1970-1989 był dyrektorem naczelnym Opery Narodowej i Baletu w Odessie. W 1988 r. założył Moscow City Ballet, gdzie promuje dzieła najwybitniejszych choreografów XIX w. Zachęca swoich artystów do nadawania postaciom indywidualnych cech, pozostając wiernym oryginalnym układom choreograficznym. – Czy nadal istnieje unikatowe i słynne w świecie zjawisko rosyjska szkoła baletowa? Gdzie są jej najważniejsze ośrodki? – Niby nic się nie zmieniło pod tym względem. Wciąż działają Główna Moskiewska Szkoła Baletowa i analogiczna szkoła choreograficzna w Petersburgu. Przetrwały doskonałe i znane szkoły baletowe w Permie i Nowosybirsku. Szkół tych jest jeszcze wiele: w Woroneżu, Saratowie, Krasnojarsku itd. Powstało także sporo szkół prywatnych. Wśród nich jest cieszący się dobrą opinią Instytut Niestierowej w Moskwie, jest też wiele innych. Wolny rynek przybliżył rosyjskie szkoły do zachodnich. Oznacza to jednak, iż dziś uczą się ci, którzy mają pieniądze, podczas gdy wcześniej uczyli się ci, których subsydiowało państwo. Oczywiście, obecnie działają także szkoły państwowe, ale i w nich tworzy się klasy płatne. Ma to swoje konsekwencje w środowisku artystów baletu. Szkoły opuszcza spora grupa ludzi, którzy zapłacili, ale to wcale nie gwarantuje, że mają coś ważnego do powiedzenia w klasycznym teatrze baletowym. Nie zawsze jest to zmiana na lepsze. W czasach Związku Radzieckiego nie było wolności, ale przynajmniej państwo płaciło za naukę najzdolniejszej młodzieży i talenty się przebijały. Dziś pieniądze bogatszych uczniów nie zawsze dają taką gwarancję. Nie chcę chwalić przeszłości, czasem jednak myślę sobie, że najlepiej z rosyjskim baletem było w czasach Rosji carskiej, bo imperator był hojny w sprawach wielkiej sztuki. – Na czym polega niepowtarzalny styl rosyjskich choreografii klasycznych? – Trudno to opisać słowami. Najkrócej mówiąc, wyróżniają się nie tylko ruchem, ale tworzeniem rozbudowanych układów i kompozycji, które są bardzo silnie powiązane z odpowiednią dla nich muzyką. To widać gołym okiem nawet u twórcy amerykańskiej sztuki baletowej i stylu neoklasycznego, George’a Balanchine’a, który nawiasem mówiąc, do 1924 r. działał w Piotrogrodzie. Balanchine jest zatem również produktem rosyjskiej szkoły, bo wszystko wyniósł z Rosji. Dziś także wiele zespołów na świecie zajmuje się kontynuacją tego stylu i nadal powstają nowe grupy. – Jak można wycenić wartość klasycznego tańca w kulturze narodowej? Czy równie cenny jest klasyczny taniec jako produkt eksportowy? – Rosyjski balet stanowi część naszej narodowej kultury, tak samo jak rosyjskie malarstwo, muzyka, literatura i poezja. Dorobek baletu też jest wielki i bezcenny. Bez niego kultura nie może funkcjonować. Ale to wcale nie przeszkadza, że to, co jest największą wartością kultury narodowej, może również występować jako produkt eksportowy. Możemy oferować na światowym rynku sztuki wszystko, co ma wysoką wartość artystyczną. Najważniejsze, by był to produkt dobry, na najwyższym poziomie artystycznym, bo przecież istnieje również wiele podróbek i całkiem nieudanych kopii. Sądzę, że produkt najwyższego gatunku czy to dla odbiorcy krajowego, czy zagranicznego ma taką samą wartość, taką samą cenę. – Jakie są szanse, że klasyczna tradycja tańca zostanie zachowana i przetrwa przez przyszłe pokolenia? – To dosyć złożona sprawa. Niestety, tradycji nie można się nauczyć z kartki, z podręcznika. Ogólnie tradycja daje się sprowadzić do problemu kształcenia i wychowywania jednego artysty przez drugiego. Jeśli będą zdolni ludzie potrafiący przekazać swoją wiedzę i umiejętności innym, przekażą im także swoją, naszą tradycję. To wcale nie musi się dokonywać na wyższych uczelniach, ale po prostu w kontaktach mistrz-uczeń, tak jak w dobie renesansu. Wtedy jest szansa, że gdy uczeń dorośnie, też stanie się indywidualnością i będzie zdolny do przekazywania tradycji innym. Nie ma więc jednej recepty na przekazywanie tradycji. Wszystko zależy od ludzi. Jeśli my mieliśmy dobrych mistrzów, to nasza sztuka też może się rozwijać i trafiać do kolejnych pokoleń. – Mówiąc o rosyjskim stylu tańca, podał
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz









