Na warszawskiej liście nieruchomości objętych roszczeniami reprywatyzacyjnymi są domy, za które państwo polskie wypłaciło już odszkodowania – Mieszkamy tu od lat. A teraz żyjemy jak na minie – żalą się mieszkańcy kamienic stojących przy warszawskim Nowym Świecie. O tym, że ich domy mogą zostać oddane w prywatne ręce, dowiedzieli się przypadkiem. – Nikt do nas nie przychodzi. Żaden radny, żaden urzędnik. Wszystkie informacje czerpiemy z mediów – dodają. W Warszawie może zostać zreprywatyzowanych niemal 2 tys. nieruchomości. Tak wynika z listy opublikowanej na stronie internetowej Wydziału Spraw Dekretowych i Związków Wyznaniowych, który jest częścią stołecznego Biura Gospodarki Nieruchomościami. Niezrozumiałe jest to, że na liście znajdują się również budynki, za które Polska zapłaciła odszkodowania już pół wieku temu. Odszkodowania Od lat 50. XX w. Polska zapłaciła 12 krajom zachodnim: Francji, Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, Danii, Holandii, Szwajcarii, Szwecji, Norwegii, Belgii i Wielkiemu Księstwu Luksemburga, Grecji, Austrii, Kanadzie oraz Stanom Zjednoczonym, odszkodowania za znacjonalizowane przedwojenne mienie ich obywateli i podmiotów gospodarczych, znajdujące się w powojennych granicach Polski. Odbyło się to na mocy umów indemnizacyjnych (odszkodowawczych), które Polska podpisała z rządami wymienionych krajów. Odszkodowania były wypłacane w ratach. Na przykład należność wobec USA została rozliczona dopiero 10 stycznia 1981 r. W umowie indemnizacyjnej z 1960 r. Polska zobowiązała się do zapłacenia 40 mln dol. do rąk sekretarza stanu USA. Szacuje się, że kwota ta odpowiada dzisiejszym 100 mln dol. Umowy były poważnym obciążeniem dla odradzającego się państwa. Miały jednak istotną zaletę – ostatecznie zwalniały Polskę z obowiązku zaspokajania indywidualnych roszczeń obywateli państw zachodnich. Oznacza to, że ani oni, ani ich spadkobiercy nie mogą dzisiaj domagać się zwrotu nieruchomości spłaconej przez Polskę. Nieruchomości objęte układami indemnizacyjnymi stały się więc własnością skarbu państwa. Niestety, bardzo często informacje te nie znajdują się w księgach wieczystych. Dlaczego? Dopiero w 1968 r. Sejm uchwalił ustawę upoważniającą ministra finansów do wydawania decyzji o przejściu nieruchomości na rzecz skarbu państwa. Wcześniej polskie władze zataiły fakt podpisania umów odszkodowawczych z rządami państw zachodnich. Chodziło o to, by z żądaniami rekompensaty nie zwracali się byli właściciele mieszkający w kraju. Efektem takiego postępowania jest dzisiejszy chaos w księgach. Próbują go wykorzystać spryciarze zgłaszający się z żądaniami zwrotu nieruchomości. Wprawdzie wiele dokumentów dotyczących nieruchomości spłaconych przez Polskę zaginęło w trakcie przemian ustrojowych, jednak w Ministerstwie Finansów zachowała się pełna dokumentacja dotycząca umów ze Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią, a to one z punktu widzenia obecnie zgłaszanych roszczeń mają największe znaczenie. Są więc poważne podstawy oddalania roszczeń. Mimo to w Warszawie zdarzały się przypadki zwrotu kamienic, za które Polska już zapłaciła. „Trzeba (…) wyraźnie podkreślić, że te decyzje są bezprawne (…)”, pisał w PRZEGLĄDZIE (nr 26/2015) dr Ryszard Ślązak, który – wykorzystując swoje doświadczenie wynikające z pracy w Ministerstwie Finansów – opracował listę nieruchomości warszawskich objętych umowami odszkodowawczymi polsko-brytyjską i polsko-amerykańską. Czerwona lampka W zrównanej z ziemią stolicy grunty zostały znacjonalizowane na mocy tzw. dekretu Bieruta z października 1945 r. Ta decyzja była niezbędna, aby można było przystąpić do odbudowy Warszawy. Postanowienie o nacjonalizacji było zgodne z prawem międzynarodowym. „Rządy miały prawo dokonać przejęcia majątku prywatnego, nawet jeśli nie towarzyszyła temu rekompensata. Normę tę wywodzono z zasady suwerenności i autonomii państw jako podmiotów prawa międzynarodowego”, czytamy na portalu informacyjnym prowadzonym przez zespół doradczy ds. restytucji mienia, który został utworzony w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Wraz z nastaniem III RP uznano jednak, że spadkobiercy dawnych właścicieli (obywateli polskich), a nawet osoby, które odkupiły od nich roszczenia, mają prawo występować do miasta i sądów z żądaniem zwrotu nieruchomości w naturze. Sądy – kierując się specyficznie rozumianą zasadą świętości własności prywatnej – przyznawały im rację. To zapoczątkowało proces lawinowego zgłaszania roszczeń. Teraz zwracane są publiczne parki, szkoły i urzędy oraz kamienice z lokatorami. W Warszawie postępowania administracyjne związane z roszczeniami dawnych właścicieli prowadzi Biuro Gospodarki Nieruchomościami, które jest organem pierwszej










