50 lat temu zastrzelono Martina Luthera Kinga. Do dziś okoliczności jego śmierci budzą wiele wątpliwości Rozległ się potężny huk. King został odrzucony do tyłu i upadł na podłogę. Jego twarz zalała się krwią. Przerażony współpracownik Kinga, pastor Andrew Young, krzyczał: „O Boże, o Boże! To już koniec!”. Stojący obok Ralph Abernathy wrzasnął z wciekłością: „Nawet tak nie mów!”. Niestety, Young miał rację. Kula uszkodziła rdzeń kręgowy. Śmiertelnie ranny Martin Luther King zmarł po przewiezieniu do szpitala. Pół wieku temu, 4 kwietnia 1968 r., zabójstwo Martina Luthera Kinga wstrząsnęło Stanami Zjednoczonymi. Podobnie jak śmierć prezydenta Johna Kennedy’ego. Bardzo szybko pojawiły się hipotezy, że w obydwa zamachy zamieszane były siły rządowe. Przypadek śmierci Martina Luthera Kinga jest jednak szczególny. Pastor zginął, bo był niewygodny dla wielu środowisk, które chciały „białej Ameryki”. Burzliwe lata 60. XX w. były w USA czasem rewolucji obyczajowej, walki klasowej i obsesji dotyczącej wojny wietnamskiej. Działalność Kinga, który wzywał do integracji wszystkich Afroamerykanów oraz głośnego mówienia o równouprawnieniu, drażniła rasistów, służby wywiadowcze, wojskowych i polityków. Walka o prawa obywatelskie czarnoskórej ludności Stanów Zjednoczonych była dla Kinga życiową misją. Jego przeciwnicy zaś uważali, że potomkowie niewolników w dalszym ciągu powinni stanowić gorszą kategorię ludzi. Wiele osób było w stanie zrobić wszystko, aby zamknąć usta „wojującemu” pastorowi. King dostawał pogróżki i odbierał głuche telefony. Zamaskowani sprawcy wchodzili na jego posesję. W trakcie wieców pastor był kilkakrotnie atakowany przez białych fanatyków. Ktoś zranił go nożem w klatkę piersiową. Innym razem „obrońca rasy” uderzył Kinga pięścią w twarz. W kampanię przeciwko pastorowi zaangażowane było Federalne Biuro Śledcze, którego agenci nękali i zastraszali działacza. Nagroda Nobla Człowiek z bliskiego otoczenia najwyższych władz FBI przyznał: „King był znienawidzony. Hoover nie mógł go znieść za to, co robił. Czarni powinni siedzieć cicho, a nie pchać się przed szereg”. Według amerykańskich służb specjalnych i grupy osób w Białym Domu King zagrażał stabilności politycznej USA. Dla środowiska międzynarodowego pastor był bohaterem, który stawał w obronie prześladowanych z powodu koloru skóry. W 1964 r. King otrzymał Pokojową Nagrodę Nobla. Decyzja ta rozwścieczyła ludzi z Waszyngtonu. Dla nich był on perfidnym agitatorem, który podsycał nienawiść rasową. Uważali, że King nawołuje do buntu i zemsty na prześladowcach czarnoskórej ludności, a jego działalność prowadzi do chaosu. Podczas wystąpień i wieców King zdecydowanie protestował przeciwko zaangażowaniu militarnemu Stanów Zjednoczonych w Wietnamie. Mówił, że wojna, w której w 1968 r. walczyło ponad pół miliona amerykańskich żołnierzy, okazała się zbrodniczą kampanią, kierowaną imperialistycznymi interesami. W szczególności niezadowolenie Kinga dotyczyło wysyłania na front w Azji młodych, niewykształconych mężczyzn, którzy wywodzili się z najuboższej warstwy społeczeństwa (nie chodziło tylko o Afroamerykanów). Taka postawa wobec wojny wietnamskiej i polityki Białego Domu spowodowała, że Kingiem zainteresował się również amerykański wywiad wojskowy. Co ciekawe, agenci 111. oddziału wywiadu wojskowego przyjechali do Memphis kilka dni przed kwietniową wizytą Kinga. Czy można to łączyć z zamachem na życie pastora? Śmierć na balkonie motelu Martin Luther King pojawił się w Memphis, aby wesprzeć strajkujących pracowników służby oczyszczania miasta. Miał wygłosić przemówienie w obronie osób, które były wyzyskiwane przez lokalne władze. Razem z gronem najbliższych współpracowników zatrzymał się w motelu Lorraine przy Mulberry Street w Memphis. Zajął pokój na piętrze, do którego prowadziły metalowe schody i balkon pełniący funkcję korytarza. 4 kwietnia 1968 r., kilka minut po godz. 18, King rozmawiał na balkonie ze współpracownikami, m.in. Jessem Jacksonem i Ralphem Abernathym. Właśnie wtedy został postrzelony w twarz. Pocisk przeszył żuchwę i szyję, trafiając w rdzeń kręgowy. Kiedy zakrwawiony pastor leżał na podłodze, pod motelem pojawili się policjanci. Przyjaciele Kinga od razu wskazali miejsce, skąd padł strzał – tył pensjonatu Bessie Brewer, po drugiej stronie Mulberry Street. Kilkoro gości miało słyszeć odgłosy wystrzału dobiegające z łazienki na tyłach budynku. Jeden ze świadków powiedział: „Widziałem białego faceta, który wyrzucił
Tagi:
Afroamerykanie, CIA, FBI, James Earl Ray, Martin Luther King, rasizm, teorie spiskowe, USA, wywiad, zamach