Zagadki mumii z bagien

Zagadki mumii z bagien

Okaleczone w ofiarnych rytuałach ciała przetrwały w torfie długie wieki Moczary i bagna północnej Europy kryją wiele mrocznych tajemnic. Plemiona epoki żelaza składały w torfowiskach ofiary z ludzi. Nieszczęśnicy byli duszeni, bici, torturowani, konali miłą bóstwom podziemi „potrójną śmiercią”. Zwłoki, niektóre barbarzyńsko okaleczone, z twarzą wykrzywioną męką agonii, przetrwały tysiące lat. Ale badacze mają wiele kłopotów z interpretacją tych makabrycznych znalezisk. Do dziś wokół mumii z bagien toczą się gorące spory naukowe. Także policja często wszczyna dochodzenia dotyczące zwłok z torfowisk. Zazwyczaj okazuje się, że rzeczywiście doszło do zabójstwa, lecz zbrodnia uległa przedawnieniu przed wieloma wiekami. Jak wiadomo, bagna torfowe mają znakomite właściwości konserwujące. Woda jest zakwaszona i bardzo uboga w tlen, w takim środowisku bakterie rozkładające ciało nie mogą przeżyć. W bagnie tworzy się też tanina, substancja stosowana do garbowania skór. Pod jej wpływem szkielet zostaje zmiękczony i ciało ulega deformacji, jednak skóra i tkanki zostają dosłownie wygarbowane. Skóra „ludzi z torfowisk” przybiera charakterystyczny ciemnobrązowy kolor, włosy zaś stają się rude. Do 2006 r. z mokradeł północnej Polski, Niemiec, Holandii, Skandynawii, Wielkiej Brytanii i Irlandii wydobyto ok. 700 starożytnych ciał, pochodzących przeważnie z epoki żelaza lub okresu rzymskiego, czyli z lat 800 p.n.e.-400 n.e. Na dalsze odkrycia raczej nie ma co liczyć. Moczary są osuszane, zamieniane na lasy lub tereny budowlane, eksploatację torfu zaś prowadzi się przy użyciu maszyn, które zazwyczaj siekają mumie na strzępy. W 1835 r. duńscy robotnicy, kopiący torf w majątku Haraldskar, znaleźli ciało kobiety, zmarłej przed wiekami gwałtowną śmiercią. Uznano, że to doczesne szczątki królowej Gunnhildy, żyjącej ok. tysięcznego roku naszej ery. Jak głoszą skandynawskie sagi, Gunnhilda została zamordowana i utopiona w bagnie z rozkazu Haralda Sinozębego, władcy Danii. Duński monarcha Fryderyk VI polecił, aby zatroszczono się o ciało jego protoplastki. „Gunnhilda” została umieszczona w trumnie ze szklanym wiekiem, którą złożono w kościele św. Mikołaja w mieście Vejle. Dzięki temu mumia w znakomitym stanie zachowała się do dziś. Badania za pomocą radioaktywnego węgla C14, przeprowadzone w 1977 r., wykazały jednak, że Kobieta z Haraldskar zmarła około 500 r. p.n.e., nie mogła być więc ofiarą okrutnego Haralda. W chwili śmierci miała jakieś 50 lat. Naukowcy wykryli ranę kłutą pod kolanem. Z kolejnych analiz, dokonanych w 2000 r. wynika, że rzekoma „Gunnhilda” prawdopodobnie została uduszona – na szyi kobiety głęboko odcisnął się sznur. Jako ostatni posiłek spożyła proso oraz jagody. Zgodnie z wynikami testów genetycznych, Dama z Haraldskar pochodziła z mieszkającego w Jutlandii potężnego ludu Cymbrów, dawniej uważanego za germański. Wiadomo wszakże, że Cymbrowie mieli silne związki z Celtami, którzy składali ludzkie ofiary trójcy swoich bogów – Teutatesowi, Taranisowi i Esusowi. Taranis (znaczy to – „bóg naszego plemienia”) żądał, aby oddawanych mu ludzi topiono. Być może Kobieta z Haraldskar zginęła, aby ułagodzić to ponure bóstwo. W Europie Północnej w tej epoce zmarłych zazwyczaj palono na stosach, jeśli „Gunnhildę” rzucono do bagniska, musiało to mieć szczególną przyczynę. Kiedy w 1953 r. dwaj bracia kopiący torf koło duńskiej miejscowości Tolund odnaleźli spoczywające na głębokości 2 m skulone, najwyraźniej ułożone starannie ciało, natychmiast wezwali policję, byli bowiem pewni, że mają do czynienia z ofiarą niedawnego morderstwa. Wykrzywiona twarz mężczyzny była doskonale zachowana. Okazało się jednak, że ta tragedia wydarzyła się jakieś 350 lat przed narodzeniem Chrystusa. Człowiek w bagnie był niemal nagi, przepasano go rzemieniem, na ogolonej głowie miał ściśle przylegającą skórzaną czapkę. Makabryczne ślady na szyi nie pozostawiały wątpliwości – zginął na stryczku. Jako ostatni posiłek spożył 24 godziny przed zgonem kleik z ziaren jęczmienia, siemienia lnianego i około 30 innych roślin, w tym dziko rosnących. Prawdopodobnie nasiona te zebrano wcześniej właśnie z myślą o takiej rytualnej egzekucji. Jęczmień zanieczyszczony był sporyszem, przetrwalnikową formą grzyba buławinka czerwona. Sporysze zawierają trujące alkaloidy, które działają jak narkotyk LSD. Porażają końcówki nerwów

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 11/2007, 2007

Kategorie: Nauka