Zagrajmy razem!

Zagrajmy razem!

Z Jurkiem Owsiakiem rozmawia Przemysław Szubartowicz 11 stycznia Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zbiera na wczesną diagnostykę chorób onkologicznych u dzieci – Większość Polaków uważa, że jesteś największym polskim autorytetem. Przystępujesz w związku z tym do tegorocznego finału Wielkiej Orkiestry z dodatkowym bagażem odpowiedzialności? – To miłe wyróżnienie, ale traktuję ten sondaż, robiony na 1000-osobowej próbie, bardziej jako gazetową dykteryjkę niż poważny werdykt. Dla mnie prawdziwy sondaż był na Przystanku Woodstock, kiedy zrobiliśmy uniwersyteckie badania, w których wzięło udział 3,5 tys. osób. Ci młodzi ludzie mówili o swoich preferencjach, o tym, że najważniejsze są dla nich takie sprawy jak przyjaźń i nauka. I z tego coś wynika. Natomiast mnie trudno się mierzyć z doświadczeniami życiowymi kard. Dziwisza czy Andrzeja Wajdy, osób, które obok mnie stanęły na tym sondażowym podium. To są zupełnie inne bieguny. Najbardziej mnie cieszy, że nie było żadnych konsekwencji tego sondażu. No, może poza tym, że jakiś dziennikarz zapytał mnie o zestaw lektur, jaki poleciłbym szkołom. Odpowiedziałem, że nie podejmę takiego ryzyka. Nie chcę być dla nikogo wyrocznią. – Czyli nic się nie zmieniło w twoim życiu? – Sondaż niczego nie zmienił. Woda sodowa nie uderzyła mi do głowy, mój osobisty dekalog nie został wywrócony do góry nogami. Uważam, że wypracowany przez lata sukces Orkiestry oraz fakt, że stałem się dzięki temu popularny, to bardzo duża odpowiedzialność, która na mnie spoczywa i z którą co roku przystępuję do kolejnego finału. Teraz, gdy kryzys finansowy zbliża się do Polski, ta odpowiedzialność jeszcze wzrośnie. – Ostatnio prasa informowała, że przez kryzys macie kłopot ze sponsorami… – Tak napisała \”Gazeta Wyborcza\”, ale ten artykuł był jak zabawa w głuchy telefon: ktoś coś powiedział, a na końcu okazało się coś zupełnie innego. Gdy przeczytałem w tytule, że \”kryzys dopadł WOŚP\”, byłem przekonany, że był krach na giełdzie i pieniądze fundacji straciły nagle wartość, bo przecież sprzęt kupujemy za euro albo za dolary. Okazało się, że jedna z dziennikarek bardzo chciała wiedzieć, czy sponsorzy dają na Orkiestrę, czy nie. Dowiedziała się, że w Toruniu akurat nie dają, tylko że to jest nasz chleb powszedni, a nie wyjątkowa sytuacja. Co roku jest tak samo w różnych miastach i nie warto się tym zajmować. Fundacja ma to do siebie, że jak jest za łatwo, to nie jest prawdziwie. Musimy mierzyć się z rzeczywistością. A żeby zdobyć sponsorów, trzeba się nagimnastykować. – Czyli kryzys jeszcze nie dopadł Orkiestry? – Jeszcze nie, choć liczę się z tym, że także nam będzie trudniej. Tylko że mnie to nie przeraża. Zaczynaliśmy 17 lat temu, kiedy była ogromna drętwota. I na tym wyrośliśmy. – Nie boisz się wewnętrznego wypalenia? Że może zabraknąć wam energii? – A nie boisz się, że Polaków szlag trafi za trzy lata? To oczywiście żart, ale ja właśnie unikam takiego myślenia negatywnego. Na razie mamy energii pod dostatkiem, a na horyzoncie nie widać wypalenia. Robimy swoje. Jeśli istotnie coś by się wypaliło czy zawaliło, to wówczas warto o tym mówić. Przez te wszystkie lata sukces Orkiestry opierał się na wiarygodności i to jest nasza najważniejsza zasada, której będziemy się trzymać. I jeśli już mam być autorytetem, to właśnie jako instytucja, która jest wiarygodna, a nie jako prywatny Jurek Owsiak. Bezprawie nie jest normą – Ale jako Jurek Owsiak zabierasz czasami głos w sprawach bieżących. Napisałeś np. list otwarty do Zbigniewa Ziobry, po tym jak przegrał proces o zniesławienie dr. Mirosława G. – Czasami piszę takie felietony w świat, ale robię to rzadko. W przypadku Ziobry, który zaczął się bać o swoje pieniądze, napisałem mu, żeby się nie bał, bo nam, Fundacji, też nie zapłacono zasądzonych pieniędzy i nikt nas nie przeprosił. Tego się w Polsce nie przestrzega. Ziobro był przecież ministrem sprawiedliwości i nadzorował prawo, którego się nie respektuje, więc może spać spokojnie. Jak nie zapłaci i nie przeprosi, to nikt mu nic nie zrobi. Fundacja Lux Veritatis Tadeusza Rydzyka obraziła Orkiestrę, przegrała we wszystkich instancjach, nie przeprasza nas i nic się nie dzieje. Mówi się, że w Polsce wszyscy powinni być równi wobec prawa. To jest fałszywe hasło, bo taka równość nie istnieje. – Uważasz, że prawo jest w Polsce sprostytuowane? – To słowo raczej odniósłbym do tych, którzy sprawują

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2009, 2009

Kategorie: Wywiady