Zakrzepica atakuje znienacka
Zawał serca, udar mózgu, zator tętnicy płucnej – to skutki zakrzepicy. Co roku z powodu zatoru tętnicy płucnej umiera w Polsce ok. 45 tys. osób, w Unii – pół miliona Był 18 lutego 2009 r. W czasie zgrupowania polskich lekkoatletów w Portugalii podczas treningu zasłabła Kamila Skolimowska, nasza najmłodsza mistrzyni olimpijska, złota medalistka w rzucie młotem na igrzyskach w Sydney w 2000 r. W karetce transportującej ją do szpitala w Vila Real de Santo António straciła przytomność. Mimo godzinnej reanimacji lekarzom nie udało się jej uratować. Wiadomość o śmierci 26-letniej sportsmenki była szokiem. Jak to się mogło stać? Wkrótce okazało się, że przyczyną śmierci był zator tętnicy płucnej, spowodowany zakrzepicą. – Dwa dni przed śmiercią miała ból łydki. Masażysta powinien to skojarzyć z zakrzepicą – opowiada Robert Skolimowski, ojciec Kamili, również olimpijczyk, brązowy medalista mistrzostw świata w podnoszeniu ciężarów. Według niego masażysta zlekceważył jej dolegliwości i rozmasował jej łydkę. Ból już jej tak bardzo nie doskwierał, za to zmiany chorobowe przeniosły się wyżej i doprowadziły do śmiertelnego zatoru. – Badania sportowców są pobieżne, powinno się kłaść większy nacisk na profilaktykę zdrowotną – mówi Robert Skolimowski, który założył Fundację Kamili Skolimowskiej. Jej celem jest m.in. propagowanie i wspieranie programów profilaktyki i nowoczesnej rehabilitacji w Polsce, zwłaszcza wśród sportowców. Zakrzepica to potoczna nazwa żylnej choroby zakrzepowo-zatorowej, na którą składają się zakrzepica żył głębokich i zator tętnicy płucnej. Jest ona trzecią pod względem częstości występowania chorobą układu krążenia. Co roku zapada na nią ok. 1,5 mln mieszkańców Unii Europejskiej. Z powodu zatoru tętnicy płucnej, który jest konsekwencją zakrzepicy żył głębokich, umiera rocznie 500 tys. Europejczyków (w Polsce ok. 45 tys. osób). Cichy zabójca U 50% chorych zakrzepica przebiega bezobjawowo. Często pierwszym i jedynym symptomem tej choroby jest zator tętnicy płucnej. Dochodzi do niego wskutek oderwania się zakrzepu, który powstał w żyle, a następnie powędrował z krwią do tętnicy płucnej i ją zablokował. W takiej sytuacji u chorego może dojść do nagłego zatrzymania krążenia i oddychania, a to oznacza natychmiastową śmierć. Jeśli zakrzepica daje o sobie znać, zwykle przybiera to postać silnego bólu łydki – tak jak to było u Kamili Skolimowskiej – lub całej nogi, obrzęku uda lub podudzia i zaczerwienienia skóry. U Bogdana Celera z Warszawy żylna choroba zakrzepowo-zatorowa dała znać o sobie skurczami łydki i brązowymi plamami na nogach. Był przekonany, że to grzybica, dlatego podszedł do dermatologa. Przez jakiś czas był leczony na grzybicę. Dopiero gdy zaczęła mu puchnąć noga, trafił do chirurga naczyniowego, a ten postawił prawidłową diagnozę. Bogdan Celer był już wtedy chory na tzw. zespół pozakrzepowy, do którego doprowadziła nieleczona zakrzepica żył głębokich. W opinii ekspertów co roku w Polsce powinno się diagnozować żylną chorobę zakrzepowo-zatorową u ok. 100 tys. osób, w tym u 60 tys. zakrzepicę żył głębokich i u ok. 30-40 tys. zator tętnicy płucnej. Tymczasem, jak twierdzi prof. Witold Tomkowski, kierownik Oddziału Intensywnej Terapii Pneumonologiczno-Kardiologicznej Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc, inicjator i założyciel Koalicji przeciw Zakrzepicy, zakrzepicę żył głębokich rozpoznaje się u zaledwie kilku tysięcy Polaków. Podobnie jest w przypadku zatoru tętnicy płucnej. – Od 55 do 70% chorych z zatorem tętnicy płucnej umiera bez prawidłowej diagnozy i właściwego leczenia – mówi prof. Tomkowski. Błędy systemu Dlaczego w Polsce zakrzepica jest rozpoznawana kilkanaście razy rzadziej niż w krajach Europy Zachodniej? Według prof. Tomkowskiego w dużym stopniu odpowiada za to zła organizacja systemu ochrony zdrowia, która opóźnia dotarcie pacjenta na badanie USG układu żył głębokich. – Każdy lekarz powinien móc wystawić pacjentowi skierowanie na to badanie. Ale w Polsce chory idzie najpierw do lekarza rodzinnego, który kieruje go do chirurga naczyniowego lub angiologa i dopiero ten lekarz wypisuje choremu skierowanie. Trwa to kilka tygodni – mówi prof. Tomkowski. Zła organizacja systemu ochrony zdrowia to niejedyna przyczyna słabej rozpoznawalności zakrzepicy. Kolejną jest brak podstawowej wiedzy lekarzy różnych specjalności, zwłaszcza niezabiegowych, na temat jej









