W kopalni „Jas-Mos” zginęło 10 górników. Czy spłonęli żywcem z winy swojego kolegi? Pracowali na nocnej zmianie, która rozpoczyna się o północy, a kończy wyjazdem o 7.30 rano. Drążyli nowy chodnik, ok. 700 m pod ziemią. Trzeba było użyć ładunków kruszących skałę w czole przodka. Strzałowy pobrał w tym celu 20 kg materiałów wybuchowych i 16 zapalników. O 4.40 rano sztygar zmianowy zawiadomił dyspozytornię, że ładunek jest gotowy do wystrzału. Chwilę później kopalnią wstrząsnęły eksplozje i stracono kontakt z górnikami. Kopalniane ekipy ratownicze natychmiast zjechały na dół. Wywieziono dwóch ciężko rannych górników i 35, którzy znajdowali się w strefie zagrożenia. Zwęglone ciała 10 innych leżały splecione w niszy przeznaczonej dla strzałowego. Ich nazwiska pojawiły się na kartce wywieszonej na bramie kopalni. Mieli od 28 do 43 lat. Osierocili w sumie 20 dzieci. Teraz wszyscy zadają pytanie: „Dlaczego?”. Wyśrubowany plan – Górnicy są obecnie zmuszani różnymi naciskami do wykonywania planu bez względu na warunki – informują związkowcy przypatrujący się sytuacji w kopalni (proszą o anonimowość). – Jeśli plan nie zostanie wykonany, pracownicy tracą premie itp. Ponadto – co jest paradoksem obecnej reformy – ludzi do pracy na dole jest za mało. Na tej tragicznej zmianie powinno być 10 górników z oddziału robót górniczych, tymczasem było ośmiu, a dwie pozostałe ofiary to elektrycy. Wszyscy, którzy zginęli, pracowali w kopalni 15-20 lat. Tacy górnicy mają doświadczenie, ale często popadają w rutynę. Mówi się, że sztygar bardzo gonił ludzi. Na przepisowe oddalenie się od miejsca wystrzału i powrót trzeba by stracić około 30 minut. Naciski z góry powodują, że górnikom szkoda czasu. Chronią się więc, gdzie kto może, i – jak widać – niedostatecznie. Strzałowy był bardzo doświadczony, ale to nie on decydował na dole, był zdominowany przez sztygara, a tego z kolei przełożeni z góry naciskali do wykonywania założonego planu. Niewyjaśniona też jest sprawa, dlaczego do wystrzału użyto tylko dwóch zapalników. Przy pobranym materiale wybuchowym to było za mało, ogień jest wtedy za silny. Zbyt mało ludzi na oddziale może spowodować, że np. nie ma kto donieść worków z pyłem kamiennym albo obmyć chodnika, co jest niezbędnym warunkiem bezpieczeństwa. Strzałowy, porządny chłop W środę, 6 lutego, po rozejściu się tragicznej wiadomości pod kopalnią zgromadził się tłum. Nie było tam jednak rodzin ofiar. Górnicy za dozorem wołali: „Bandyci!”. Na parkingu spotkałam troje zapłakanych ludzi. – Tam zginął mój brat, miał trójkę dzieci. Taka tragedia. A niedawno pochowałam syna – mówi zrozpaczona kobieta. Potem okaże się, że była to siostra strzałowego. – W niedzielę w tym chodniku badaliśmy poziom metanu i wszystko było w porządku – mówi Andrzej Łabor. Przez 17 lat był w kopalni ratownikiem. Obok niego stoi Bogdan Góral – 27 lat pracował jako strzałowy. – Nie wierzymy, że to był wybuch pyłu, to niemożliwe. Znałem tego strzałowego, porządny chłop, nie mógł popełnić takiego błędu. Gdyby wybuchł pył, ofiar byłoby znacznie więcej. Być może nastąpiło zassanie gazu i potem eksplozja. To są ułamki sekund – tłumaczą. Metan czy pył węglowy? – Byliśmy przekonani, że tego typu wypadki już się nie zdarzą w polskim górnictwie – powiedział prezes Wyższego Urzędu Górniczego, Wojciech Bradecki, na konferencji prasowej. – Ostatnia wielka tragedia tego typu miała miejsce w 1987 r. w Mysłowicach. Zabezpieczenia stosowane przed wybuchem metanu i pyłu węglowego od lat zdawały egzamin. Jednak w każdej tego typu tragedii najczęściej zawodzą ludzie. Przypuszczamy, że tak było tym razem. W strefie wybuchu ładunku nie powinno znajdować się tyle osób. Nie wiemy, dlaczego tam byli, ustalą to komisje. Prawdopodobną przyczyną eksplozji był wybuch metanu lub pyłu węglowego albo obu naraz. Metan jest gazem, który eksploduje wyłącznie przy stężeniu od 4,5-15%. Powyżej tej wartości spala się bez wybuchu i wówczas jest mniej groźny, a poniżej nie jest niebezpieczny. Pył węglowy osadza się wszędzie. Aby wybuchł, musi zostać wzbity w powietrze. Jego eksplozje są bardziej niebezpieczne niż metanu, gdyż wybucha falami,









