Nawet jeśli nie chcieli iść w ślady rodziców – słynnych artystów, geny zwyciężyły. Też są na scenie W potocznym wyobrażeniu wybrańcami byli już w powijakach. Muzy kołysały ich do snu i zmieniały pieluchy, a później radziły, podpowiadały, szlifowały, wreszcie pasowały na przyszłych władców marzeń tysięcy ludzi. Rolę muz spełniali rodzice i ich znajomi – wszyscy o twarzach znanych ze scen, estrad i ekranów. Juniorzy Błażej Peszek nigdy nie śnił o aktorstwie. Przeciwnie – bronił się przed tym zawodem. Szerokim łukiem omijał osiedlowe kluby i domy kultury z zespołami teatralnymi. Kółka żywego słowa nie wiedziały o jego istnieniu, a i on nie szukał z nimi kontaktu. Był filarem szkolnych akademii, lecz w gronie publiczności, nie wykonawców. Słuchał lub oglądał, nigdy nie recytował. – Chciałem być pustelnikiem – wspomina dzisiaj. Eremitą nie został, bo przyszło otrzeźwienie. Złudzenia prysły, kiedy zrozumiał, że człowiek żyjący poza stadem nie zdoła przetrwać. – To był bunt dla buntu – podsumowuje dawne pomysły. – Byłem w mat-fizie (klasie matematyczno-fizycznej), jednak nie poszedłem w ślady mamy, która jest inżynierem. Tuż przed maturą zrozumiałem, że jedyne, do czego mam predyspozycje, to aktorstwo. Obserwowałem ojca, kiedy pracował nad rolą, zarówno w domu, jak i w teatrze, bo zabierał mnie niekiedy na próby. On się trudził, szukał najlepszych rozwiązań, a ja snułem się za kulisami. Zdecydował się na studia aktorskie. O wyborze syna rodzice dowiedzieli się po fakcie. Zapamiętał tę chwilę. – Jedliśmy obiad, kiedy oznajmiłem, że właśnie złożyłem dokumenty do krakowskiej PWST. Szok. Komuś wypadła łyżka z rąk. Paweł Łoziński, tak jak jego ojciec, reżyseruje filmy dokumentalne. Ale tej drogi życiowej poszukiwał długo, często wypatrując jej pośród leśnych ostępów i polnych ścieżek. W liceum dostał motocykl. – Pęd powietrza, pełna wolność – wylicza powody zauroczenia. – Długo po maturze nie wiedziałem, co robić. Taki też był czas, marazm po stanie wojennym. Wielu moich kolegów tak żyło. Kiedy rodzice wymusili na nim podjęcie studiów, zdecydował się na informatykę. Zapał jednak szybko wyparował. – W połowie egzaminów pojechałem odwiedzić koleżankę na wakacjach. Ojciec był wściekły – wspomina. Znów poczuł zapach wolności. Zamieszkał sam, bo właśnie odziedziczył lokum po babci, mógł robić, co chciał. Tylko żyć nie było za co. – Skoro się nie uczysz, to pracuj – usłyszał w rodzinnym domu. Pracował na budowie, jako stolarz w warszawskiej Wytwórni Filmów Dokumentalnych. – Najlepiej zarabiało się przy malowaniu w spółdzielni studenckiej. Pracowałem też jako magazynier w sklepie spożywczym. Krótko, bo wykończyły mnie przepisy bhp. Kierowniczka kazała mi nosić stylonowy fartuch zamiast mojej ukochanej skórzanej kurtki. Nie chciałem się zgodzić. Ostatecznie przystała na ugodę – na fartuch zakładałem kurtkę. Po czterech latach życia z dnia na dzień odezwały się ambicje: przystąpił do egzaminów na uniwersytecką fizykę. Ale już po pierwszym semestrze rozstał się z indeksem. Poszedł w ślady ojca i wybrał studia w łódzkiej Filmówce. – Przyszło mi do głowy, żeby dać ludziom coś od siebie – mówi. Maciej Stuhr w teatrze tkwił niemal od urodzenia. – Przy stanowisku inspicjenta było okienko, przez które można było patrzeć na scenę – wspomina. – Ale byłem za mały, żeby do niego dosięgnąć. Inspicjentka podstawiała stołeczek. To był widok od strony kulis. W czasie przedstawienia należało chodzić na paluszkach, deski w Starym Teatrze niemiłosiernie skrzypiały. Właziłem więc na ten stołek przed spektaklem i siedziałem na nim aż do końca. Miałem jeszcze drugie miejsce – w kąciku, gdzie pracują akustycy. Siadałem zawsze na schodku, przed wejściem do ich kabiny. Do dziś z tego miejsca oglądam przedstawienia w Starym Teatrze. Wprawdzie o studiach w szkole teatralnej myślał jeszcze w latach licealnych, ale odsuwał od siebie tę decyzję. – To musi być świadomy wybór – zapewnia aktor – a mnie nie bardzo się do niego spieszyło. Zbliżała się matura, ja zaś miałem coraz więcej argumentów za tym, by aktorstwo jeszcze poczekało. Uznałem, że fajnie byłoby pouczyć się czegoś innego, choćby na krótko. Czymś na krótko okazały się studia psychologiczne. W studiowaniu psychologii odkrył istotny atut – miał czas, by połączyć naukę z prowadzeniem własnego,
Tagi:
Jan Skąpski