Ze świadomości Polaków wymazano fakty świadczące o wysiłku pionierów przybywających na Ziemie Odzyskane Warszawskie Muzeum Niepodległości zachęca do oglądania unikatowej wystawy „Powrót nad Odrę i Bałtyk”. Dlaczego unikatowej? Bo tematykę wystawy, a także wydarzenia pokrewne, przez 25 lat transformacji uparcie pomijano milczeniem. Na wystawie prezentowanych jest ponad 70 plakatów, które dokumentują historię Ziem Zachodnich i Północnych. Liczne plakaty pochodzą z 1945 i 1946 r. i są świadectwem budzącego się, mimo ruin, żywiołu artystycznego. Wystawę otwiera plakat najwcześniejszy, z 1944 r., Jana Kulikowskiego, który tworzył w Pracowni Plakatu Frontowego Ludowego Wojska Polskiego, powstałej w strukturach 1. Dywizji im. Tadeusza Kościuszki. Tłem dla grupy polskich żołnierzy są na nim poznański ratusz i kościół Najświętszej Marii Panny w Gdańsku. Jest tam też hasło: „Leć nasz orle w górnym pędzie na Poznań i Gdańsk! Na Śląsk i Pomorze!”. Plakat z 1946 r. informuje, że Polski Związek Zachodni organizuje kongres Polaków – autochtonów z tych terenów. Już nie odzyskane Zwiedzający wystawę nie tylko może docenić walory artystyczne polskiego plakatu, który szybko zdobył międzynarodowa renomę, ale chcąc nie chcąc, ociera się również o politykę. W starannie wydanym katalogu pod redakcją historyka Tadeusza Skoczka współautor wystawy Jan Engelgard przypomina: „Po 1989 r. zaczęto minimalizować lub przemilczać zasługi i dorobek wielu polskich instytucji, czy szerzej całego narodu polskiego, w dziele przejmowania i zagospodarowania Ziem Zachodnich i Północnych. Zakwestionowano termin »Ziemie Odzyskane«, uznając go za sformułowanie z arsenału »propagandy komunistycznej«, zapominając, że posługiwały się nim także środowiska niekomunistyczne, w tym również emigracyjne. Ze świadomości powszechnej wymazano fakty świadczące o wielkim wysiłku pionierów przybywających na te ziemie po 1945 r. Na naszych oczach pojawiła się nowa biała plama. Tylko w ośrodkach lokalnych, w stowarzyszeniach naukowych i kulturalnych, kultywuje się wiedzę o tamtych czasach”. Tadeusz Skoczek dodaje: „Czy nie powinniśmy głośno mówić również o problematyce Kresów Zachodnich, o tzw. repatriantach ze wschodu na tzw. ziemie odzyskane, o wielkim skoku cywilizacyjnym, o przywracaniu Ziemiom Zachodnim piastowskich nazw? O rozwoju polskiej kultury i sztuki we Wrocławiu, Zielonej Górze, Szczecinie. O odbudowie po wojennych zniszczeniach?”. Prof. Stanisław Żerko, historyk, niemcoznawca z Instytutu Zachodniego w Poznaniu, wnioskuje: „Rząd PO po przejęciu władzy w 2007 r. dokonał bardzo silnego zwrotu proniemieckiego w polityce zagranicznej. I przestało mu zależeć, by badano w sposób krytyczny i dociekliwy stosunki polsko-niemieckie. Również te dotyczące przeszłości. Upadek Instytutu Zachodniego to nic innego jak skutek reformy finansowania nauki i szkolnictwa wyższego, która weszła w życie w 2010 r. Ta reforma uderzyła przede wszystkim w instytuty naukowo-badawcze, zwłaszcza humanistyczne. W Polsce były cztery takie jednostki. Prócz nas jeszcze Instytut Śląski w Opolu, Instytut Europy Środkowo-Wschodniej w Lublinie i Ośrodek Badań Naukowych im. Wojciecha Kętrzyńskiego w Olsztynie”. Temat sygnalizował niedawno PRZEGLĄD (nr 14/2015) artykułem Krzysztofa Wasilewskiego. Pisząc o poważnych kłopotach Instytutu Zachodniego w Poznaniu, używano nawet określenia „dorzynanie instytutu”. Obawiam się, że bez niemcoznawstwa trudno w pełni ogarnąć i ocenić przeszło półwieczny dorobek Ziem Zachodnich. Krytyczna, nawet bardzo krytyczna opinia historyków zbiega się z wnioskami zaznajomionego z tematyką niemiecką publicysty Piotra Semki, który w „Historia Do Rzeczy” (nr 17/2015) pisze: „Gdy widzę tyle troski o polskie Kresy Wschodnie, nie mogę uniknąć konstatacji: A gdzie tradycyjna niegdyś dla obozu narodowego troska o Kresy Zachodnie?”. I kolejna w tym artykule konkluzja autora: „Pamięć o tych pionierach była przez dekady instrumentalnie traktowana przez władze komunistyczne. Czy to jednak dobre wyjaśnienie tego, że przez 25 lat wolna Polska nie wypracowała własnego języka pamięci historycznej, aby uczcić wysiłek budowania nowego życia na terenach poniemieckich?”. Idea muzeum Dziesiątkami książek, setkami artykułów, licznymi konferencjami i seminariami dokumentujemy od ćwierćwiecza obraz utraconych Kresów Wschodnich. W samym tylko Domu Spotkań z Historią przy ul. Karowej w Warszawie odbywały się wielokrotnie spotkania na ten temat. O Kresach Zachodnich cisza. Czy dlatego, że utworzonym już 13 listopada 1945 r. Ministerstwem Ziem Odzyskanych kierował, z dużym zresztą zaangażowaniem, Władysław Gomułka? Przed kilku laty pojawił się – chyba tylko w mediach – pomysł stworzenia Muzeum Ziem Zachodnich, o ile pamiętam we Wrocławiu, lecz inicjatywy nie podchwycono. Zwiedzając muzeum Wolnego Miasta









