Zasypywanie przepaści

Zasypywanie przepaści

Szwajcarzy w referendum chcą ograniczyć zarobki menedżerów do 12 najniższych pensji w przedsiębiorstwie Trwoga ogarnia dyrektorów szwajcarskich koncernów. W referendum obywatele zamierzają ograniczyć zarobki menedżerów. Chcą, aby szef mógł zarobić rocznie najwyżej 12 razy więcej niż najniżej opłacany pracownik w jego przedsiębiorstwie, np. sprzątaczka czy portier. Ma do tego doprowadzić obywatelska Inicjatywa na rzecz Sprawiedliwych Płac 1:12 (1:12 – Initiative für gerechte Löhne). Wystąpili z nią Młodzi Socjaliści, do których przyłączyli się socjaldemokraci, partia Zielonych oraz związki zawodowe. W błyskawicznym tempie zebrali 100 tys. podpisów, a referendum odbędzie się 24 listopada br. Jeśli zwolennicy tej przełomowej wręcz reformy zwyciężą, nowe prawo zostanie zapisane w konstytucji. Na stronie internetowej Inicjatywy można przeczytać: „Mimo kryzysu chciwi menedżerowie wypłacają sobie bezwstydnie wysokie wynagrodzenia i milionowe premie. Przeciętnie menedżer zarabia rocznie 56 razy więcej niż zwykły szwajcarski pracobiorca lub pracobiorczyni. Przy tym znów w sposób nieodpowiedzialny podejmują ryzykowne działania, za które potem musimy płacić my naszymi niskimi wynagrodzeniami, podatkami lub miejscami pracy”. Chciwe rekiny korporacji Dodać wypada, że w czołowych szwajcarskich koncernach, jak farmaceutyczny gigant Novartis, wytwórca czekolady Lindt czy producent zegarków Swatch te różnice zarobków są jeszcze bardziej drastyczne (mniej więcej 1:93). W 2008 r. szef koncernu Novartis Daniel Vasella zainkasował wynagrodzenie 720 razy wyższe niż jego najniżej opłacany pracownik. W Konfederacji Szwajcarskiej demokracja bezpośrednia odgrywa ogromną rolę. Teoretycznie każdy obywatel może doprowadzić do zmiany konstytucji, jeśli zbierze 100 tys. podpisów osób popierających jego idee i w referendum uzyska poparcie większości. Szwajcaria słusznie uchodzi za wyspę dobrobytu. Bezrobocie niemal nie istnieje. Przeciętne roczne wynagrodzenie najmniej zarabiających obywateli wynosi (w przeliczeniu) 39 tys. euro. Oburzenie na niewyobrażalnie wysokie dochody korporacyjnych bossów wśród Szwajcarów wzrasta, mimo że praktyczni mieszkańcy kraju przeważnie są zwolennikami liberalizmu w gospodarce. Kościoły katolicki i ewangelicki, mające poważne wpływy w społecznościach poszczególnych kantonów, są wszakże przeciwne płacowym ekscesom. Wielu obywateli nie akceptuje też rosnących różnic dochodów. Według szwajcarskiego Federalnego Urzędu Statystycznego, w latach 2002-2007 przeciętne wynagrodzenia czołowych menedżerów wzrosły o 80%, podczas gdy wszystkich innych pracobiorców – tylko o symboliczne 2,3%. Na początku marca br. aż 68% społeczeństwa szwajcarskiego poparło w referendum „inicjatywę przeciwko chciwcom”, z którą wystąpił drobny przedsiębiorca, konserwatywnie zresztą nastawiony Thomas Minder. Zgodnie z wynikami głosowania, w przyszłości o zarobkach menedżerów decydować będą na corocznym walnym zebraniu akcjonariusze, a nie, jak wcześniej, zarząd firmy. Młodzi Socjaliści i ich sojusznicy uznali, że to nie wystarczy. Głoszą, że szeregowy pracownik nie powinien rocznie zarabiać mniej niż dyrektor przez miesiąc (przy czym wynagrodzenie dyrektora powinno być liczone wraz z bonusami, premiami i innymi beneficjami). „Nasza akcja ma zapobiec sytuacji, w której pazerni menedżerowie zagarniają coraz więcej tortu, dla pracownic i pracowników zaś zostają tylko okruchy. Inicjatywa 1:12 ograniczy zarobki menedżerów, tak aby wynagrodzenia wszystkich pracowników znowu zaczęły wzrastać”, deklarują inicjatorzy referendum. Według najnowszych sondaży, opublikowanych przez tygodnik „SonntagsZeitung”, aż 49,5% obywateli popiera inicjatywę. Nawet jedna trzecia wyborców narodowo-konserwatywnej Szwajcarskiej Partii Ludowej (SVP) uważa ją za słuszną. Najczęściej dzieje się tak, że im bliższy jest termin referendum, tym poparcie w społeczeństwie spada. Przeciwny rewolucyjnej reformie jest zdominowany przez konserwatystów rząd konfederacji oraz obie izby parlamentu. Mimo to nad głowami korporacyjnych bossów zbierają się chmury. Niektórzy grożą, że w razie przyjęcia inicjatywy, wyprowadzą produkcję za granicę. „Jest wiele krajów, które chętnie nas przyjmą”, ostrzegł Ivan Glasenberg, szef handlującego surowcami mineralnymi przedsiębiorstwa Glencore. Także dyrektorzy spożywczego giganta Nestlé zapowiedzieli, że w razie konieczności przeniosą koncern do innego kraju. Carsten Schloter, stojący na czele telekomunikacyjnej firmy Swisscom, podkreślił, że jeśli powyższe zasady płacowe staną się prawem, wynagrodzenia 5 tys. pracowników jego koncernu zostaną zredukowane. Koncerny jak mleczne krowy Jeśli bowiem menedżerowie zarobią mniej, automatycznie trzeba będzie obciąć

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 23/2013

Kategorie: Świat