Zawzięty na granie

Zawzięty na granie

Żeby poćwiczyć grę na fortepianie, Irek o piątej rano gnał na uczelnię Poniedziałek, godzina 20. Pierwsze piętro, sala numer 111 im. Ludwika Stefańskiego w krakowskiej akademii muzycznej. Prof. Stefan Wojtas zasiada przy fortepianie. Przy drugim, ustawionym tuż obok, zajmuje miejsce Ireneusz Boczek, utalentowany student III roku. – Aparat – mówi tajemniczo profesor, a Irek prostuje plecy, rozluźnia mięśnie karku, poprawia dłonie, które teraz ledwie dotykają klawiatury. Cisza trwa ledwie chwilkę, a potem salę wypełnia muzyka. – Wcale nie musiało mi się to przydarzyć – odpowiada Irek, gdy pytam go, jak trafił do krakowskiej akademii. Portki sprzedać, a chłopaka uczyć Większość mieszkańców Sorbina to dawni chłoporobotnicy, którzy zazwyczaj pracowali jako stróże. Po dwóch nocach mieli wolne i wtedy mogli obrobić swoje gospodarstwo, chociaż z ziemi szóstej klasy nie da się tutaj wyżyć. Gdy Irek przyjeżdża do swojej wsi na wakacje, gra na miejscowych weselach i pogrzebach. W parafii nie ma organisty, więc latem zajmuje jego miejsce. Dyrektor szkoły podstawowej, Henryk Żak, pamięta go jako bardzo upartego w dążeniu do celu: – Ojciec przywoził go na zajęcia na motocyklu, kiedyś chłopak zjawił się trochę wcześniej. Kazałem mu wziąć instrument (JAKI INSTRUMENT?) i trochę pograć. Nagle słyszę Beethovena. „Skąd ty to umiesz?”, pytam. „A z kasety, którą mi tata kupił na bazarze”. – To właśnie jest to pianino, które kupiłem dziesięć lat temu z ogłoszenia – Andrzej Boczek gładzi wypolerowany instrument. Wziąłem pożyczkę z zakładów Mesko, gdzie pracowałem jako elektromonter. Cena nie była wygórowana, bo instrument sterany od używania, swoje przeszedł. Ojciec Irka nie ma wątpliwości, że zainteresowanie muzyką syn odziedziczył po nim. On sam najpierw wygrywał melodie na ustnej harmonijce, którą można było kupić na każdym odpuście, potem od rodziców dostał akordeon. Przez wiele lat należał do parafialnego chóru Lutnia w Bliżynie, teraz występuje w zespole Trzy Korony założonym przez byłego proboszcza. – Chwalą nas – Boczek się rozpromienia. Doskonale pamięta, jak kupił synowi pierwszy instrument muzyczny – małe organy. To było tuż przed pierwszą komunią. – Irek chorował na grypę – opowiada. – Siedział z nosem przy szybie i czekał na mnie. Gdy zobaczył, że idę z paczką od autobusu, ozdrowiał. Te pierwsze organy śniły się chłopakowi po nocach. Nieraz zrywał się przestraszony, z krzykiem, bo w sennych majakach ktoś ukradł instrument. Sprawdzał, czy są i dopiero wtedy wracał do łóżka. Miał niecałe dziewięć lat, gdy ze słuchu grał do mszy. Śpiewała jego starsza siostra, on nie chciał, wstydził się. – Cieszyliśmy się, że taki zdolny, ale nigdy nie myśleliśmy, że pójdzie drogą muzykowania – mówi matka Irka, a oczy jej lśnią, policzki czerwienieją ze wzruszenia. – Chcieliśmy zrobić z niego jakiegoś elektryka czy kolejarza. My tu żyjemy biednie, a on tylko o tej muzyce. Początkowo jego zainteresowań nie traktowali poważnie. Bywało, że grał z kolegami w piłkę i nagle przybiegał do domu, bo w głowie niósł jakąś muzykę. Musiał ją szybko zagrać, żeby zapamiętać. Nieraz wieczorami, gdy rodzice kładli się spać, siadał przy stole i coś zapisywał. Pewnie tworzyłby tak i grał jedynie dla własnej przyjemności, gdyby nie dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury „Zameczek” w Bliżynie, Adam Młodawski. – Używałem różnych argumentów wobec ojca Irka, by posłał chłopaka do szkoły muzycznej – wspomina dyrektor. – Mówiłem: „Panie kochany, on z tego będzie miał chleb”. Szkoda, że starszą siostrą Irka nikt się nie zajął. Dziewczyna miała bardzo ładny głos. – My nawet o tym nie chcieliśmy słyszeć. Do Skarżyska daleko, trzeba by było dojeżdżać, a poza tym skąd wziąć pieniądze na bilety, skoro nieraz na chleb brakowało? – usprawiedliwia się matka. Ojciec Irka wchodzi żonie w słowo: – To, co mi wtedy powiedział dyrektor, pamiętam do dzisiaj – że trzeba ostatnie portki sprzedać, a Irka pchnąć dalej, bo ma talent. Ulitowali się jezuici Gdy zdał do Państwowej Szkoły Muzycznej w Skarżysku i od razu został przyjęty do czwartej klasy, rodzice musieli kupić mu pianino. – Jak ja się bałam tej pożyczki – wyznaje drżącym głosem matka Irka. – Z czego spłacimy?

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc 30,00 zł lub Dostęp na 12 miesięcy 250,00 zł
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2004, 2003, 2004, 52/2003

Kategorie: Kraj