Prawo kanoniczne nie uznaje pedofilii za poważne przestępstwo […] Oddawajcie więc, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co Bożego, Bogu. Ewangelia św. Mateusza 22,21 W 2001 roku Watykan zwrócił się do biskupa Pierre’a Picana z Bayeux ze słowami uznania, które należy odczytać wręcz jako gratulacje za to, że nie poinformował policji o księdzu pedofilu i przydzielił go do nowej parafii, mimo że ów przyznał się do winy. „Dziękuję ci, że nie doniosłeś na księdza świeckim władzom”, napisał kardynał Castrillon Hoyos [ówczesny prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa – red.], a jego list uzyskał osobistą aprobatę Jana Pawła II i innych kardynałów, łącznie z prefektem Kongregacji Nauki Wiary, kardynałem Josephem Ratzingerem. Świat dowiedział się o tym, kiedy księdza skazano na osiemnaście lat więzienia za wielokrotne gwałty i napaści seksualne na chłopców, a sam biskup otrzymał wyrok trzech miesięcy w zawieszeniu za niezgłoszenie molestowania, co było sprzeczne z francuskim prawem. Pochwała udzielona Picanowi została skopiowana i rozesłana do wszystkich biskupów, w ten sposób zachęcano ich do tego, by postępowali podobnie. Trudno o bardziej czytelny przykład tego, że Stolica Apostolska postawiła prawo kanoniczne ponad kodeksem karnym innych państw albo że przynajmniej wymagała od swoich duchowych podwładnych – obywateli tych państw – łamania prawa własnego kraju. (…) Nie sposób sprzeciwiać się temu, że jakaś organizacja – krajowa lub międzynarodowa – ustala przepisy i procedury określające sposób wyjaśniania spraw w przypadku błędów popełnionych przez jej członków lub pracowników. Jeżeli jednak te błędy są poważnym przestępstwem, to obowiązek powiadomienia wymiaru sprawiedliwości na wczesnym etapie wynika albo z konkretnych przepisów (wiele krajów nakłada statutowy obowiązek zgłaszania nadużyć seksualnych np. na lekarzy, nauczycieli i osoby zawodowo mające kontakt z dziećmi), albo z bardziej ogólnych zasad, nakazujących, aby wiedzę lub domniemanie zajścia poważnego przestępstwa przekazywać policji. Istnieje poza tym moralna powinność ujawnienia takiej wiedzy lub podejrzenia, z wyjątkiem sytuacji (i to nie bezdyskusyjnie), w której przyznanie się do winy nastąpiło poufnie, tak jak w przypadku spowiedzi. (…) Wydaje się, że istotą tego, do czego doszło w minionym stuleciu w Kościele katolickim, był fakt, że Watykan instruował biskupów, by w przypadku księży podejrzanych o molestowanie dzieci stosować wyłącznie prawo kanoniczne. Również w seminariach księża byli uczeni, że w sytuacji zarzutów o grzechy seksualne przeciwko własnym parafianom podlegają tylko prawu kanonicznemu. Lecz prawo kanoniczne nie jest pod tym względem żadnym „prawem” w rzeczywistym znaczeniu (tj. prawem, którego egzekwowanie gwarantują władze państwa). Jest ono raczej procesem dyscyplinującym, odnoszącym się do grzechów, których sprawca może się spodziewać wyłącznie kary o charakterze duchowym, np. nakazu modlitwy albo odprawienia pokuty, a w najgorszym przypadku – laicyzacji. Kara w ostateczności W prawie kanonicznym nie ma publicznych przesłuchań, testów DNA, mechanizmów zastosowania prawa pod przymusem, a najdotkliwsze kary – ekskomunika lub nakaz powrotu do stanu świeckiego (bez wpisu do rejestru przestępców seksualnych) – trudno porównywać z karą więzienia albo nakazem pracy na rzecz społeczeństwa, przewidzianymi w kodeksach karnych. (…) Prawo kanoniczne kładzie nacisk na to, by po karę sięgać jedynie w ostateczności, gdy wszelkie inne metody prawne i duszpasterskie zawiodą w próbach radzenia sobie z problematycznym zachowaniem. Ponieważ „kary” to z reguły dodatkowe modlitwy, a najgorsze, co może spotkać księdza, to laicyzacja, więc przestępcy, którzy na mocy prawa karnego zostaliby zdemaskowani, publicznie osądzeni i skazani, na podstawie prawa kanonicznego są tylko pouczani, dostają ostrzeżenia albo nagany – ich wina zostaje uznana, ale nigdy nie ogłasza się jej publicznie. (Kanon 1339 nalega, by dokument poświadczający ostrzeżenie lub naganę „przechowywany był w tajnym archiwum kurii” w celu uniknięcia rozgłosu – nawet wewnątrz samego Kościoła). Ci, którzy dopuszczają się recydywy albo są niedostatecznie skruszeni, mogą otrzymać pokutę (zdefiniowaną w kanonie 1340 jako „obowiązek wykonania jakiegoś aktu religijności, pobożności lub miłości”, np. „odmówienia modlitwy, przeprowadzenia postu, dania jałmużny lub wykonania posługi na rzecz społeczności”). Naruszenie zasad celibatu można ukarać „ostatecznie nawet zwolnieniem ze stanu kapłańskiego” i jest to najsurowsza kara, jaka czeka księdza przyłapanego zarówno na masturbacji, jak i na molestowaniu: w obu przypadkach złamana zostaje zasada „nieużywania zdolności seksualnej”. Kanon przewiduje karę dla duchownego
Tagi:
Geoffrey Robertson









