Zdziwienie Hitlera

Zdziwienie Hitlera

Niemcy liczyli, że Polacy po układzie Ribbentrop-Mołotow zgodzą się na ultimatum III Rzeszy Fakt, że Niemcy tak szybko zapoznali Zachód z tajnym załącznikiem do układu o nieagresji z ZSRR (bzdurą jest, że dokonał tego von Herwarth, rzekomy opozycjonista Hitlera, o czym niżej), miał przede wszystkim zniechęcić anglo-francuskich aliantów Polski do militarnego angażowania się w jej obronę. Berlin od dłuższego czasu zniechęcał Anglików i Francuzów do kontaktów z ZSRR. Gdy 12 sierpnia 1939 r. rozpoczęły się w Moskwie rokowania z negocjatorami anglo-francuskimi nad zawarciem sojuszu militarnego (ZSRR odmówił podpisania tylko porozumienia politycznego), von Weizsäcker, zastępca szefa MSZ Ribbentropa, poinformował 15 sierpnia ambasadora Francji, że w najbliższych dniach Ribbentrop udaje się do Moskwy. Berlin kalkulował, że wiadomości o coraz bardziej zaawansowanych rozmowach niemiecko-radzieckich wręcz sparaliżują gotowość Paryża i Londynu do negocjacji z Moskwą. Błyskawiczne zapoznanie Londynu i Paryża via Waszyngton z treścią tajnego załącznika miało sygnalizować, że Niemcy już kupili Stalina. Pokojowy likwidator krzywd Tymczasem niemal nie dostrzega się ubocznego efektu, jaki jeszcze przed wybuchem wojny miał wywołać tajny protokół, czyli spłynięcia na Hitlera kolejnego splendoru. Führer kalkulował, że gdy Polska dowie się o tajnym załączniku, o czekającym ją rozbiorze przez dwóch dyktatorów, wybierze mniejsze zło, podejmie rokowania z Berlinem i zgodzi się na powrót Gdańska do Rzeszy oraz na ustępstwa komunikacyjne na Pomorzu. Hitler mógłby wówczas zaprezentować się narodowi jako pokojowy likwidator kolejnej krzywdy terytorialnej traktatu wersalskiego. Udawało mu się to, począwszy od militarnego zajęcia Nadrenii w 1936 r. Pakt o nieagresji ze Stalinem był jego pokojowym sukcesem. Przekonujące ślady takiego rozumowania zawiera napisana po wojnie (1966) książka Edwina Ericha Dwingera, nadwornego propagandysty Josepha Goebbelsa, zatytułowana „Die zwölf Gespräche” („Dwanaście rozmów”). Dwinger omawia tam rozmowę, którą już po agresji na ZSRR przeprowadził z ambasadorem Rzeszy w Moskwie, Friedrichem-Wernerem von der Schulenburgiem, alfą i omegą przygotowań do podpisania paktu. Ambasador, indagowany przez Dwingera o ukryte niemieckie intencje, odparł: „Wielka nasza korzyść z tego układu polegała wyłącznie na możliwości wykorzystania go jako środka nacisku na Polskę i uzyskania od niej gotowości do rokowań”. Na to Dwinger: „Dziękuję panu, panie ambasadorze, że słyszę to bezpośrednio od pana. Podobnie jak pan rozumowałem od początku, dla mnie było to wnioskowanie jak najbardziej oczywiste”. Von Schulenburg: „Dziś nie ulega już dla mnie najmniejszej wątpliwości, że Polska spełniłaby nasze uzasadnione życzenia, Anglia zaś by przy tym nawet asystowała, gdybyśmy wówczas uzmysłowili Polakom niebezpieczeństwo nowego rozbioru Polski”. Najprawdopodobniej Warszawa zgodziłaby się na rokowania w Berlinie, gdyby znała treść tajnego protokołu. Alianci jednak ukryli przed nią, że poznali jego zapisy. Obawiali się, że Hitler dzięki paktowi o nieagresji oraz częściowemu już zwasalizowaniu rokowaniami Polski będzie miał zabezpieczony Wschód i agresywne apetyty skieruje na Zachód. We wspomnieniach pisanych w więzieniu norymberskim Ribbentrop oskarżał Anglię o ukrywanie przed Polską także odpowiedzi Hitlera na brytyjskie pośrednictwo w konflikcie polsko-niemieckim. Tam Hitler wymienił żądania i termin rokowań. Treść jego żądań Anglicy otrzymali 26 sierpnia, lecz Warszawie przekazali z 12-godzinnym opóźnieniem. Niektórzy historycy mówią nawet o opóźnieniu 28-godzinnym. Włodzimierz T. Kowalski w wydanej w 1989 r. 800-stronicowej książce „1939. Ostatni rok Europy” pisze nawet, że dopiero 31 sierpnia około godz. 3 nad ranem Beck dowiedział się o „propozycji niemieckiej, przedłożonej rządowi brytyjskiemu blisko 28 godzin temu”. W rozmowie z ambasadorem brytyjskim Hitler powiedział zresztą, że termin rozpoczęcia rozmów nie jest ultymatywny. Führer był bardziej niż przekonany, że rząd polski zna treść tajnego protokołu i w tej sytuacji niemożliwe jest, by nie wysłał swojego pełnomocnika do Berlina, skoro w przeciwnym razie zapłaci rozbiorem kraju. Takie mniej więcej kalendarium wynikało ze wspomnianej wzmianki ambasadora von Schulenburga. Jeszcze 31 sierpnia o godz. 18.30 Ribbentrop przyjął ambasadora Lipskiego, pytając, czy jest upoważniony do prowadzenia rokowań. O godz. 21 radio niemieckie zakomunikowało o bezskutecznym oczekiwaniu polskiego pełnomocnika. Hitler do końca swoich dni nie wiedział, że treść tajnego protokołu trzymano przed Polską w sekrecie. Zrozumiałe, że marszałek Rydz-Śmigły jeszcze 17 września wydał rozkaz: „z Sowietami nie walczyć”,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 35/2014

Kategorie: Historia