Ze snu do życia

Ze snu do życia

Wyznania ludzi wybudzonych przez lekarzy z wielomiesięcznej śpiączki To zawsze jest nagle… Na zdjęciu zrobionym chwilę przed wypadkiem Iza buszująca w hipermarkecie ma na sobie te adidasy. Za moment zbierano je z ulicy do foliowego worka. Ostatni dzień wakacji 2005 r. Pojechała pożegnać się z koleżankami. O 19.31 płaciły rachunek w McDonaldzie i szły do autobusu. O 19.45 nadjechał ten samochód. Telefon. Pani Ewa pamięta karetkę, tłum i swoje dziecko w kałuży krwi, Iza prężyła się, sztywniała, wydając takie tępe dźwięki, ni to charczenie, ni ryk. Czaszka rozłupała się na pół, jak orzech. – Kaszanka nie mózg! – krzyczał lekarz. – Wymieszało się wszystko jak ogórki w słoiku – mózg nie kwalifikował się do powrotu na jawę. Czerwiec 2003. Łukasz jest pilotem na rajdzie Kormoran. Drugi odcinek specjalny. Zakręt. Jeszcze się podniósł, żeby spojrzeć, czy dobrze dyktuje tempo. Źle. We wszystko, tylko nie w ludzi. Trzask w drzewo. – Pamiętam moment dziwnej ciszy – opowiada głosem cieńszym niż kiedyś. Normalnie człowiek z rozerwaną tchawicą zwykle nie dożywa do przyjazdu karetki. – Jak w westernach: opada piach, nie dzieje się nic, a ta cisza ma dźwięk. Obudził się po trzech tygodniach na OIOM-ie. Była noc, za oknem cień drzewa, ruszył nogą w rytm jakiejś muzyki w radiu. Gdzie wtedy był? – Jedyna rzecz z tamtej strony, którą pamiętam namacalnie, to twarz byłej dziewczyny i słowa jak z zaciętej płyty „Bo ty musisz, bo Matylda…”. Nie wiem, czy powtórzyły się dziesięć razy czy 200 tysięcy. Tam nie było czasu. Nie wiem, skąd wiedziałem, że rodzice przewieźli mnie do Warszawy. Nie wiadomo, gdzie są. W jakich czeluściach? Czy słyszą, śnią? Ile jest życia w bezruchu? Nie da się opowiedzieć w parę minut, jak budzi się człowiek ze śpiączki. Nie jest tak jak w amerykańskich filmach – pstryknięcie palcami, człowiek otwiera oczy i mówi, że jest głodny. Tu nie ma reguł. Żadnych… Nie wiadomo, gdzie umieścić tych ludzi na granicy dwóch światów: wśród żywych czy umarłych? – Są w stanie śmierci społecznej. Większość „sprawnego” społeczeństwa traktuje ich „marketingowym”: nie komunikujesz – nie żyjesz – mówi Tomasz Szwed-Stępkowski, psychoterapeuta, który od kilku lat odwiedza ich we śnie. – Coma (z ang. śpiączka) spędza sen z powiek bioetykom i neurologom. Nie ma sposobu ani aparatury, która byłaby w stanie dowieść, gdzie jest wtedy świadomość. Zapomniałam, że lubiłam wiersze – Siedzisz przy łóżku dnie, noce, miesiące… Taki sen łatwo nie wypuszcza. To gdzieś umykało – opowiada pani Ewa. – Mąż widział więcej. Przyjeżdżał na parę godzin i zawsze coś wypatrzył, jakiś ruch powiek, drgnienie warg. Płakałam, a on swoje: zobacz… Cztery miesiące Iza była, ale jakby jej nie było. – Zastygała w katatonicznych pozach. Podnosiła nogę ze 20 razy na minutę, rzucała ręką, głowę odchylała na boki. Długo zastanawialiśmy się, czy w ogóle nas słyszy. Szczelina złamania przechodziła przez jamę bębenkową. Wyglądała jak nie nasze dziecko – pan Andrzej czasem patrzy na Izę, jakby uczył się jej od nowa. – Co było pierwsze? Najpierw pokarmy łyżeczką. Straszny wysiłek. Po dwóch kęsach już była spocona. Sadzaliśmy ją na specjalnym łóżku i zginaliśmy kolana, żeby nie mogła się zsunąć przez te ruchy. Krztusiła się. Ale nie tak jak normalny człowiek. To było porykiwanie. Na końcu tego charczenia wychodziło jakby „eee”. To chyba było wtedy, gdy posadziliśmy ją przed komputerem w świetlicy. Przed wypadkiem pisała dziesięcioma palcami. „Iza, czy nas słyszysz?”, zapytałem. Położyła lewą rękę na klawiaturze i napisała „taaaaa”, ręka wypsnęła się na „i”, na końcu znalazła „k” – pan Andrzej płacze. Każdy wtedy płacze. Gdy dziecko pierwszy raz daje znać, że wie, że są. To jak drugie narodziny. – Myślałem, że to przypadek. Po pięciu miesiącach wróciła… – Właściwie wróciłam niedawno – Iza mówi cicho, zacinając się w połowie zdania. Zapomniała większość słów. – Na przepustce w grudniu powiedziałam mamie, że sobie podetnę żyły i wtedy się obudzę. Myślałam, że mi się to wszystko śni. Przyjechała babcia. Zawsze przyjeżdżała tylko dwa razy w roku. – To niemożliwe – mówiła Iza. Jakby wtedy zauważyła różnicę między tym, co było wcześniej,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2006, 2006

Kategorie: Kraj
Tagi: Edyta Gietka