Zielona sieć

Zielona sieć

Proces FOZZ pewnie ujawni prawdę o wojskowych służbach specjalnych. Ale będzie to prawda o kilka lat spóźniona Czy proces FOZZ uderzy w Wojskowe Służby Informacyjne? Główny oskarżony, były dyrektor generalny funduszu, Grzegorz Żemek, już zapowiedział, że powie przed sądem całą prawdę i że będzie ona bardzo niewygodna dla wojskowych służb specjalnych. Żemek zapowiedział, że ujawni nazwiska. Ale dotychczas powiedział jedynie, że dyrektorzy central handlu zagranicznego byli albo oficerami, albo współpracownikami służb specjalnych. Na razie Polska po tych słowach nie zadrżała. Dlaczego? Wojsko jak bumerang Sprawy WSI trafiają do mediów raz na parę miesięcy. Pół roku temu ówczesny przewodniczący sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, Antoni Macierewicz, ogłaszał, że WSI świadomie łamały prawo, w latach 1992-1998 handlując bronią z państwami objętymi oenzetowskim embargo. Wcześniej, zanim prezydent Kwaśniewski podpisał ustawę o WSI, posłowie opozycji wzywali go do jej zawetowania. Mówili też, że służby te należałoby rozwiązać, bo nie przeszły – tak jak służby cywilne – weryfikacji. Teraz, wraz z procesem FOZZ, mamy kolejną falę zainteresowania WSI. Otóż w powszechnej opinii tajna operacja wykupu polskiego długu była prowadzona przez ludzi będących przynajmniej współpracownikami wojskowego wywiadu. Żemek był zresztą współpracownikiem Zarządu II. Co ciekawe, takim, od którego dziś oficerowie ówczesnego Zarządu się dystansują. Jeden z naszych rozmówców, wysoki rangą oficer wywiadu wojskowego, zapewniał nas, że jeszcze zanim FOZZ rozpoczął działalność, zerwano z nim współpracę. Faktem jednak jest, że z funduszem związana była duża grupa osób z Zarządu II. Ale bardziej interesujące niż tajne operacje wykupu polskiego długu w sprawie FOZZ są inne kwestie – zeznania w procesie rzucają jakieś światło na początki III RP i korzenie polskiego biznesu. Płk Klemba, znany ze sprawy Pineiro-Kaczyńscy, opowiadał, jak pod koniec lat 80. wojskowe służby przyjęły strategię zakładania firm, z których zyski miałyby iść na fundusz operacyjny wywiadu. Jedną z nich miała być ITI, firma matka telewizji TVN. Po tych rewelacjach szefowie TVN gwałtownie zaprotestowali, grożąc procesami. I sprawa ucichła. Zastanawiają też nazwiska byłych oficerów pracujących w firmach polskich oligarchów. Legendą obrosły również wpływy wojskowych służb w centralach handlu zagranicznego i w bankach. Grzegorz Żemek już zresztą powiedział, że centrale handlu zagranicznego dysponowały „czarnymi” pieniędzmi pochodzącymi z nielegalnych transakcji. „Dewizy krążyły po wielu kontach – mówił Żemek „Trybunie”. – Wykorzystywano je do różnych transakcji, wykupywania przedsiębiorstw, stacji telewizyjnych i radiowych. Dzięki moim aranżacjom przekazywano je przez różnych pośredników również na finansowanie Porozumienia Centrum”. Żemek mówił też, że dyrektorami central byli ludzie związani ze służbami. Duża sieć Te opowieści nie były bezpodstawne. W czasach PRL służby specjalne, tak cywilne, jak i wojskowe, lokowały swoich ludzi w miejscach tzw. styczności z Zachodem. A takimi były – pomijając placówki dyplomatyczne i konsulaty – BRH, centrale handlu zagranicznego, biura podróży, agencje prasowe, banki… Służby były tam, gdzie z punktu widzenia państwa działy się rzeczy najważniejsze, i tam, gdzie można było „wychodzić” na Zachód. Gen. Roman Misztal, ostatni szef wojskowego wywiadu w czasach PRL, mówi o różnych ścieżkach kariery oficerów. Pierwszą była praca w centrali. Stamtąd wyjeżdżali na placówki do attachatów wojskowych. W centrali można było najszybciej awansować, bo tu było się najbliżej szefów. Drugą grupę stanowili oficerowie działający pod przykrywką, kierowani do pracy w MSZ, w centralach handlu, w inne strategiczne miejsca. Byli to „dwuzawodowcy”, którzy musieli rozliczać się przed cywilnym szefem, a także wypełniać polecenia własnej centrali. Dwie posady nie oznaczały dwóch pensji. W czasach PRL oficer pracujący np. w MSZ musiał wybierać między pensją wojskową a otrzymywaną w ministerstwie. Z reguły bywało tak, że brał pensję w MSZ, a następnie zwracał ją w kasie Zarządu II, skąd dostawał wyższą pensję oficerską. Byli też oficerowie, których kierowano do wyznaczonych instytucji, tak utajnieni, że nie przekraczali progu siedziby wywiadu, a spotkania z przełożonymi odbywali na mieście. Do tego dorzucić trzeba pokaźną grupę współpracowników werbowanych przez wywiad w instytucjach mających kontakt z zagranicą. Generał Misztal uważa, że tak szerokie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 47/2003

Kategorie: Kraj